IKS

Tom Englund (Evergrey) [Rozmowa]

tom-englund-evergrey-rozmowa

„Musisz sam zrozumieć kim jesteś, zanim ktokolwiek inny zacznie ci mówić, kim masz być.”

 

Z Tomem Englundem, liderem, wokalistą i gitarzystą oraz przede wszystkim kompozytorem Evergrey rozmawiałem 20 kwietnia. Przed wywiadem otrzymaliśmy od wytwórni pełen pakiet promocyjny w związku z nadchodzącą premierą nowej płyty zespołu “A Heartless Portrait (The Orphean Testament)”. Wcześniej dostępne były dwa utwory “Midwinter calls” oraz “Save us”. Zespół działa już ponad 20 lat, a nowe albumy brzmią coraz nowocześniej. Muzycy zdobywają też nową widownię w czym na pewno swój udział ma ich nowa wytwórnia – Napalm Records. Zespół znajduje się w coraz lepszej formie. Z Tomem rozmawiałem na platformie ZOOM, połączył się ze swojego studio 30 km od Goteborga. Opowiadał o nowej muzyce Evergrey, procesie jej powstawania, innych projektach muzycznych oraz ostrożnych planach na koncertową przyszłość.

 

Paweł Zajączkowski: Miło mi Cię poznać Tom!

Tom Englund: Mi również!
 

PZ: Gdzie jesteś obecnie?

TE: W moim studio, gdzie nagrywam wszystkie swoje wokale, przynajmniej większość z nich oraz partie pianina (za Thomasem znajduje się piękne brązowe pianino marki Hoffmann, o czym więcej w dalszej części rozmowy – przyp.red.).
 

PZ: Nagrywasz już materiał na kolejny album?

TE: W sumie tak, robię to na okrągło, ale w tym momencie nagrywam materiał na nowy album Silent Skies oraz sporo innych projektów. Tworzę również muzykę do gier dla firmy ze Stanów Zjednoczonych, Saber Interactive.
 

PZ: Działacie na zasadzie wyłączności z tym studiem gier czy też możesz tworzyć muzykę również dla innych wydawców gier?

TE: Nie, to nie jest umowa na wyłączność. Zrealizowaliśmy muzykę do kilku ich dużych wydawnictw i trochę nas to przyblokowało. Nie! “Przyblokowało” to złe określenie! Ale wiesz, zrealizowaliśmy muzykę do gry “World War Z”, “Dacar rally” i tego typu gier. To czasochłonny proces, po prostu zapracowaliśmy się w projektach dla Saber. To lukratywne, fajne projekty, dające dużo zabawy i satysfakcji, wszystko jest więc w porządku (uśmiecha się).
 

PZ: Czy Twoje domowe studio znajduje się w Goteborgu?

TE: Jest położone daleko od Goteborga. No może nie daleko, ale dalej na zachodnim brzegu, nad morzem, 30 km od miasta. Jest przyjemnie, spokojnie, to tereny zdala od miasta, nie ma wielu ludzi wokół, więc mogę skoncentrować się na tym, co robię najlepiej.
 

PZ: To Wasz trzynasty album. Czy trzynastka to szczęśliwa liczba dla Was? Czy czujesz tak w związku z wydaniem nowego albumu?

TE: (uśmiecha się) Wiesz, mam wrażenie, że dwunastka była dla nas szczęśliwa, nasz ostatni album był dużym komercyjnym sukcesem, Z drugiej strony dwa nowe single z nowej płyty stały się bardzo popularne, nigdy wcześniej żadne utwory nie zdobywały tak szybko popularności. Zobaczymy co się stanie.
 

PZ: Jakie było Twoje nastawienie, podejście przed rozpoczęciem pisania i nagrywania? Analizowaliście to, czy po prostu zaczęliście pisać nową muzykę?

TE: Dzień po premierze płyty “The escape of the Phoenix” spotkaliśmy się na poważne rozmowy o tym, że m.in. przez jakiś czas nie będziemy w stanie grać na żywo. Wpadliśmy na pomysł, żeby dalej pisać nową muzykę i zobaczyć, co z tego wyjdzie. W tym samym czasie zmieniliśmy również wytwórnię. Było to dla nas logiczne, żeby wykorzystać ten czas i być kreatywnym i produktywnym jak tylko to możliwe. I tak jak wspominałem, zrobiliśmy muzykę do pięciu gier, dwa albumy Silent Skies, dwa albumy Evergrey w czasie pandemii, byliśmy więc bardzo produktywni. Nie było również konieczności podróżowania. Nie jest to ciężar, nie to mam na myśli. Po prostu nagle pojawił się moment w naszym życiu, kiedy mogliśmy tylko i wyłącznie pracować kreatywnie, nie robić tego w pośpiechu i stresie pomiędzy trasami koncertowymi.
 

PZ: Jesteście świetnym przykładem, jak wykorzystać kreatywnie czas pandemii, żeby pracować w inny sposób. Zwykle można było usłyszeć narzekania, choć nic dziwnego, jeśli traci się nagle dochody z tras, koncertów…

TE: I nas to również dotyczyło, oczywiście! Ale co mam na myśli to fakt, że albo siadasz i narzekasz albo przeciwstawiasz się problemom, rozwiązujesz je. Jeśli spojrzeć właśnie na kreatywny aspekt pandemii, będzie pojawiać się tyle ciekawych projektów realizowanych przez osoby, które wcześniej nie miały takiej możliwości, a teraz będą mieli na to czas. Będą wspaniałe filmy, muzyka, gry, wszelkie możliwe projekty! Pozostaję optymistą, przynajmniej w zakresie tego zagadnienia…na temat tego rosyjskiego fiuta już nie patrzę tak optymistycznie.
 

PZ: Rozumiem, co masz na myśli. Zastanawiałem się właśnie, czy poruszać ten temat podczas wywiadu, wstępnie zdecydowałem się zostawić tę kwestię, ale widzę, że moglibyśmy o tym podyskutować. Wrócę jednak do albumu. Wspomniałeś, że prowadziliście rozmowy z zespołem przed nagrywaniem nowego albumu. Powiedz proszę więcej o etapie produkcji, etapie pisania muzyki. Widzę, że cały album jest wymieniany jako autorzy piosenek. Jak je piszecie, zaczynacie od riffów, od melodii?

TE: Pracujemy w taki sam sposób licząc od 3 do 5 ostatnich albumów. Wypracowaliśmy metodę, która polega na pisaniu przez określony okres czasu, w tym przypadku było to sześć tygodni. Postanowiliśmy, że będziemy pisać przez sześć tygodni, potem spotkamy się i zobaczymy, na czym stoimy. Tak zrobiliśmy, spotkaliśmy się w naszej kwaterze głównej, razem usiedliśmy, wysłuchaliśmy wszystkich nagranych pomysłów i zmniejszyliśmy liczbę pomysłów do trzydziestu. Produkcją albumu i tworzeniem samych piosenek zajmujemy się razem z Jonasem, naszym perkusistą. Więc wracamy z tymi pomysłami do mojego albo jego studio i tworzymy coś, co zaczyna przypominać utwory spośród wcześniej nagranego materiału i patrzymy, co z tego dalej powstanie. Gdzieś tak po miesiącu spotykamy się znowu, patrzymy, na czym stoimy, czy jest coś, co moglibyśmy dodać i zostawiamy dziesięć do dwunastu utworów. Na tym etapie nie dodajemy niczego, chyba, że w ramach wybranego materiału.
 

PZ: Widziałem wywiad z Tobą i Jonasem, gdzie mówicie właśnie, że nie jesteście zespołem, który pozostawia nagraną muzykę na materiały bonusowe, “na później”.

TE: Tak jest, mamy dwieście do trzystu nagranych pomysłów na piosenki na naszych komputerach, ale za każdym razem, kiedy słuchamy tego materiału, mówimy: “wow, to jest świetne, nie powinniśmy tego wykorzystać?” Nie, nigdy się na to nie decydujemy finalnie. Jest tak dlatego, że czujemy potrzebę tworzenia muzyki związanej z daną chwilą, czymś co jest aktualne dla nas, musimy czuć, że to jest świeże, nowe.
 

PZ: Ile z tego nowego materiału planujecie grać na nadchodzącej trasie?

TE: Sporo. Szczególnie biorąc pod uwagę, że nie pojechaliśmy w trasę po wydaniu “Escape of the Phoenix”. Sporo naszych fanów dołączyło po roku 2014, stanowią tak naprawdę większość naszych obecnych odbiorców. Musimy uszanować gust osób, które kupują naszą muzykę (uśmiech). Podjęliśmy decyzję, że skoncentrujemy się na setliście złożonej głównie z dwóch ostatnich albumów, uwzględnimy trochę materiału z trzech jeszcze wcześniejszych i pozostawimy jeden lub dwa klasyki.
 

PZ: No właśnie, macie całkiem niezłą historię, Wasz nowy materiał brzmi bardzo, bardzo świeżo. Z jednej strony to oldskulowy metalowy album, z drugiej brzmi bardzo nowocześnie. Taki był zamysł, czy to właśnie brzmienie wyszło naturalnie podczas produkcji albumu?

TE: Nie mamy zwykle żadnych wielkich planów, jeśli chodzi o brzmienie albumu. Brzmi dokładnie tak, jak moment, w którym znajdujemy się w życiu. Również słowa piosenek.
 

PZ: Tak, właśnie. To, co przykuło moją uwagę do słowa piosenek, szczególnie utwór “Wildfires”. Powiesz mi o nim więcej, o słowach tej piosenki?

TE: Obecny stan świata i jak obserwuję, że nie pasuję do świata, który staje się coraz bardziej wrogi, bezwzględny i coraz bardziej nastawiony na taki negatywny egoizm. I jak “edukujemy” się poprzez TIKTOK, Instagram, gry wideo czy muzykę, zamiast czerpać wiedzę z realnych źródeł, wydarzeń na świecie. Wiesz, uwielbiam te narzędzia, ale to narzędzia rozrywki i tak powinny być traktowane. Nie możemy patrzeć na influencerów jak na władców. Oceniamy ludzi po tym, jacy są cool, a nie po tym, jakie są, np. ich poglądy na życiowe kwestie. To trudny czas na dorastanie przy braku dostatecznej wiedzy i świadomości, że musimy być bardziej krytyczni, również w stosunku do tego, co mówią media i skąd czerpiemy informacje. Dla takich osób jak my, wykształconych, wiemy o tym, mamy tego świadomość, ale mamy obowiązek w pewnym sensie przekazać to dzieciom, młodym fanom…więc dla mnie ważny jest balans. Używam tych wszystkich mediów społecznościowych, żeby prezentować siebie, sprzedawać moją muzykę i myślę, że łapię tę równowagę poprzez mówienie głośno o rzeczach, których jestem doskonale świadom. Podsumowując, wszystko sprowadza się do tego, żeby samemu być świadomym, kim się jest, zanim ktokolwiek inny powie ci kim masz być i to jest esencją tego albumu. I “Wildfires” właśnie jest utworem, który mówi o tych sprawach. Straciliśmy nasz moralny kompas i doszło do tego, że nawet nie obchodzi nas już, czy słońce spadnie na nas, rozumiesz?
 

PZ: Jak w filmie “Nie patrz w górę” z Leonardo Di Caprio na Netflixie?

TE: Tak, dokładnie! Nawet o tym nie pomyślałem! Masz rację!
 

PZ: Tak jak powiedziałeś, już nawet nie obchodziłoby nas, gdyby miał przyjść koniec świata. Jest też tyle dezinformacji, z jednej strony mamy tyle źródeł wiedzy i technologii, a z drugiej jest wokół tyle dezinformacji.

TE: Tak i kiedy spojrzymy na media, jako narzędzie przekazywania wiadomości, na przykład w czasie wojny, jak teraz, musimy być bardzo ostrożni, jaką informację przyjmujemy za prawdę, wiesz? Ale to również bardzo silne narzędzie dla, na przykład mieszkańców Rosji, którzy mogą nie dać się kontrolować przez media rządowe i mogliby otrzymywać rzetelne informacje. Więc wykorzystywane w odpowiedni sposób media potrafią być wspaniałe, a wykorzystywane w celu rozrywki mogą być jeszcze wspanialsze! Ale wykorzystywane do kontroli, władzy…widzę, że zmierzamy w złym kierunku.
 

PZ: “Wildfires” przykuło moją uwagę z uwagi na słowa, z jakiego utworu Ty jesteś najbardziej dumny z nowego albumu?

TE: Wow, wiesz, za każdym razem, kiedy ktoś zada to pytanie, dostanie inną odpowiedź. Nie wiem tego. Ale gdybym miał wybrać jedną piosenkę z albumu, gdyby ktoś przystawił mi broń do głowy i kazał zostawić jeden utwór z płyty, wybrałbym trzeci kawałek “Ominuous”. Jest mi bardzo bliski, ma bardzo świeże brzmienie, nietypową strukturę. Jest mroczny, epicki…i uwielbiam moje solo na gitarze, jeśli mogę tak powiedzieć (śmiech).
 

PZ: Oczywiście! A jak wymyślasz same wokale? Jeśli chodzi o nie, w waszych utworach dzieje się bardzo dużo. Jak tworzycie ich aranżacje, słyszysz pomysły pisząc riff czy to dłuższy proces? Czy inni członkowie zespołu pomagają Tobie z aranżacjami wokali?

TE: Nie, wokale realizuję sam. Czasami Jonas, perkusista, wspiera mnie, na zasadzie podpowiedzi “powinieneś zacząć na dwa a nie na jeden” albo coś w tym stylu, jeśli utknę w procesie twórczym. Jeśli cokolwiek nim jest, pisanie wokali to mój główny atut, stwierdzam. To również element procesu twórczego, któremu poświęcam bardzo dużo czasu i uwagi. Nie przesadzę, jeśli stwierdzę, że poświęcam dziesięć dni na jedną piosenkę poprawiając linie wokalne i nagrywając je. To może być końcówka wyrazu w tekście, z którą nie czuję się dobrze albo początek dźwięku. Nie chodzi raczej o wysokość dźwięku, ale duże znaczenie ma czy wybiorę ten dźwięk, czy inny (Thomas prezentuje dwa różne dźwięki na pianinie obok, którego siedzi – przyp.red.), ogromna różnica! Dla większości osób nie ma żadnej różnicy, bo to tylko jeden mały moment, ale dla mnie to element piosenki, który czyni ją tym, czy jest…jestem ekstremalnym nerdem w tych kwestiach! Więc jak tylko mam do dyspozycji muzykę, siadam i nucę bez słów albo bawię się słowami. Dokładnie jak w czasach dzieciństwa śpiewając po “angielsku” nie znając nawet angielskiego. Raga daga dang dang (Thomas naśladuje dźwięki śmiejąc się – przyp. red.) i nagle słowa same się pojawiają! To niemal podświadome. Większość tych dźwięków brzmi jak słowa. Kiedy piszę tekst wykorzystuję słowa, które brzmią, jak te dźwięki.
 

PZ: Przypomina mi to sposób pisania tekstów Kurta Cobaina. Wspominał, pewnie pół-serio, że słowa czasem nie mają znaczenia, przynajmniej na początku pisania tekstu, że chodzi o to, żeby dobrze brzmiały z muzyką. W Twoim przypadku słyszę jednak że mają bardzo duże znaczenie, właśnie jak w “Wildfires”. Niesamowite jest słuchać utworu i mieć poczucie, że doskonale rozumiesz, o czym pisze autor. Myślę, że zobaczymy się jesienią we Wrocławiu, w październiku…

TE: Wspaniale, super!
 

PZ: Czy pojawi się coś nowego, jeśli chodzi o organizację trasy?

TE: W tym momencie po prostu mam nadzieję, że uda nam się w nią wyruszyć, wiesz? Czy to trzecia wojna światowa, czy COVID…oczywiście, staram się patrzeć optymistycznie, ale nie jestem przesadnie pewien tego, co się wydarzy, bo ostatnie trasy koncertowe przekładaliśmy tak wiele razy. Przynajmniej byliśmy na tyle mądrzy, żeby jedną z tras przełożyć z czternastomiesięcznym wyprzedzeniem i obecnie dysponujemy datami, które nam odpowiadają i nie musimy iść na żaden kompromis. Wygląda to dobrze. Naprawdę nie mogę doczekać się wychodzenia do fanów, interakcji z nimi i ko-kreacji, którą jest wykonywanie muzyki na żywo. To coś, co stanowi przynajmniej połowę tego, czym się zajmujemy i czego nie robiliśmy od dłuższego czasu.
 

PZ: Czy Wasza ekipa techniczna pozostaje w takim samym składzie czy zmieniła się przez COVID? Stanowi przecież dla was niemal rodzinę.

TE: Zawsze będzie ktoś, kto się zmieni, ktoś będzie zajęty inna trasą, takie rzeczy zdarzają się na okrągło. Ale wygląda na to, że mniej więcej będziemy w tym samym składzie, jak wielka rodzina właśnie.
 

PZ: Dokładnie, to coś, o czym wspomina wiele zespołów, ale COVID namieszał w szeregach wielu artystów. A czy są na liście waszej trasy miejsca, w których dotąd nie byliście?

TE: (śmiech) Muszę być z Tobą szczery, nie spojrzałem na detale trasy! Nie wiem, gdzie jedziemy! Wiem, że ruszamy do Polski, Anglii, w te wszystkie stałe miejsca, ale nie znam dokładnych miast albo czy jedziemy gdzieś dalej na wschód niż do Polski, nie wiem! Zerknę na to, kiedy będę pewien, że to się wydarzy!
 

PZ: W pełni zrozumiałe! A patrząc wstecz, na miejsca, które już zdążyliście odwiedzić, które to Twoje ulubione? Mam na myśli publikę. Które miejsce jest dla Ciebie szczególne? Na przykład wielu artystów wymienia Japonię, jako swoje ulubione miejsce.

TE: Nigdy nie byliśmy w Japonii. To po pierwsze. Nigdy nie byliśmy w Japonii, pewnie nigdy nie będziemy. Nie lubią nas tam, tak mi się wydaje. Jest tak wiele krajów, w których byliśmy. Chciałbym odwiedzić kraje, w których nigdy wcześniej nie byłem. To moja najbardziej szczera odpowiedź na Twoje pytanie. Chcę mieć pewność, że odwiedziłem tak dużo miejsc, jak to możliwe, zanim odejdę. Dane kraje są wspaniałe z uwagi na konkretne aspekty. Jest inaczej w każdym jednym miejscu. Inaczej jest nawet, jeśli porównamy, kiedy gramy w Sztokholmie i w Malmo. Uwielbiam wymianę kultur. Uwielbiam jeść, pić piwo, obserwować urodę kobiet i całą resztę tych rzeczy związanych z podróżowaniem.
 

PZ: Myślę, że to już ostatnie pytanie. Co to za przepiękny instrument, który znajduje się za Tobą? (za Thomem stoi wyjątkowe pianino, które zwraca moją uwagę przez cały wywiad, Tom wcześniej zagrał na nim, pokazując co ma na myśli, kiedy bierze pod uwagę różne aranżacje utworów – przyp.red.).

TE: To? (gra na pianinie kilka dźwięków) To pianino!
 

PZ: Oczywiście, ale co to za instrument dokładnie?

TE: To Hoffmann, austriacka marka. Całkiem stare. Całkiem drogie. A dostałem za darmo od sąsiada. A to instrument wart piętnaście tysięcy euro.
 

PZ: Wygląda przepięknie.

TE: Jest piękne.
 

PZ: Zaczynasz czasem pisanie piosenek od pianina?

TE: Czasami rozpoczynam od partii wokalnej i tworzę muzykę wokół tego. Czasami od syntezatora lub właśnie akordów pianina..
 

PZ: gitary basowej?

TE: Gram na wszystkim. Poza perkusją.
 

PZ: A linie basu, czy Wasz basista jest odpowiedzialny za wszystkie partie basu?

TE: Oj tak, ponieważ jest najlepszym basistą na świecie. Gdyby ktoś zapytał mnie, jakiego basistę wybrałbym do jakiegokolwiek projektu, zawsze wybiorę jego. On sam jest zbyt skromny, żeby to przyznać, ale szczerze, on jest najlepszy.
 

PZ: Bez wątpienia brzmi niesamowicie.

TE: O tak, jest niesamowity!
 

PZ: Dzięki Tom, do zobaczenia jesienią, miejmy nadzieję!

TE: Dziękuję!
 
 

Rozmowę przeprowadził: Paweł Zajączkowski

IKS
Udostępnij i poleć znajomym!

Dodaj komentarz