IKS

Summer Fog Festival 2023, Spodek, Katowice, 15-16.07.2023 [Relacja z pierwszego dnia]

Summer Fog Festival w katowickim Spodku jest bez wątpienia najjaśniejszym punktem na koncertowej mapie dla fanów rocka progresywnego nie tylko w Polsce, a i w całej Europie. Dwa dni, mnóstwo legend – spełnienie marzeń dla wielu. Poniżej relacja z pierwszego dnia festiwalu. W sobotę, 15 lipca, wystąpili m.in. Steve Hackett i SBB. 

Katowice nie zdawały się być tłumnie oblegane przez miłośników progresywnej odmiany rocka. Około godz. 14 centrum było puste. Wielkich tłumów przed Spodkiem także nie było. W związku z tym można było się obawiać, czy frekwencyjnie Summer Fog Festival okaże się sukcesem. To co na pewno może być kamyczkiem wrzuconym do ogródka organizatorów, to – mimo wszystko – kulejąca promocja wydarzenia, bo jeśli chodzi o line-up to na tym polu ciężko było wycisnąć więcej. Nie zabrakło także zamieszania w ramach „signing session” (w przypadku SBB).

 

Jako pierwsi na scenie w sobotę pojawili się muzycy brytyjsko-francuskiej grupy Gong. Choć z oryginalnego składu nie pozostał żaden członek, to ich współpracownicy kontynuują działalność i zaprezentowali słuchaczom w Katowicach swój psychodeliczno-progresywno-kosmiczny „kawałek tortu”. Dominował głównie repertuar z ostatnich dwóch płyt studyjnych – „Rejoice! I’m Dead” oraz „The Universe Also Collapses”. Usłyszeliśmy m.in. „Forever Reoccuring”, „Kapital”, „Tiny Galaxies” czy „My Guitar is a Spaceship”.

 

Po Gongu zaprezentowała się formacja O.R.k. Miłośnikom progresywnego rocka nie trzeba jej zbytnio przedstawiać. W składzie – Colin Edwin (wieloletni basista Porcupine Tree), Pat Mastelotto (przez wiele lat bębniarz w King Crimson), gitarzysta Carmelo Pipitone oraz wokalista Lorenzo Esposito Fornasari. Taka obsada powoduje ciarki na plecach. W ubiegłym roku zespół wydał udany album „Screamnasium”. Nie dziwi więc fakt, że większość setlisty zdominowały utwory właśnie z tego wydawnictwa (m.in. otwierający „Something Broke”, „Unspoken Words”, Consequence” czy „Deadly Bite”). Nie zabrakło także czterech kompozycji z wcześniejszego krążka „Ramagehead” z singlowym „Kneel to Nothing” na czele.

 

To, co najistotniejsze dla mnie jednak zaczynało się o godz. 18:30. IQ powrócili po dziewięciu latach do Polski. Kolejny raz upewniłem się, że to zespół, który jest ścisłą czołówką neoprogowego grania. Czerpią wzorce z najlepszych – słychać wpływy Marillion, Genesis czy Pink Floyd. Rozpoczęli jednym z największych przebojów z płyty „Ever”, a mianowicie „The Darkest Hour”. Gitarzysta Mike Holmes co rusz podśpiewywał sobie kolejne linijki tekstu, a gdy na scenie pojawił się Peter Nicholls zaczęła się zabawa. Co jeszcze zaprezentowali nam panowie z Wielkiej Brytanii? „Frequency”, czyli tytułową kompozycję z albumu studyjnego sprzed 13 lat, „Guiding Light”, który Nicholls zapowiedział jako utwór „z kolejnego albumu, chyba The Seventh House”. Reprezentantem ostatniego krążka grupy „Resistance” tego wieczoru był „Stay Down”. Dużą gratką było usłyszeć na żywo „Widow’s Peak”. To powrót do „The Wake” z 1994 roku. Następnie „Subterranea”, „The Road of Bones” (w czasie którego Nicholls zmienił frak na marynarkę, a w pewnym momencie przywdział białe rękawiczki i okulary) i na finał klamra z „Ever” – w postaci „Further Away”.

 

Kolejnymi artystami i jedynymi przedstawicielami pierwszego dnia festiwalu z Polski było kultowe trio SBB w klasycznym składzie: Józef Skrzek, Apostolis Anthimos oraz Jerzy Piotrowski. Czy był to ostatni koncert w takiej konfiguracji? Prawdopodobnie tak. SBB zagrają jeszcze w tym roku, ale za bębnami usiądzie wówczas Gabor Nemeth. Zespoł zaprezentował głównie materiał z „Follow My Dream” i „Welcome”. Na początek nowa wersja „Freedom with Us”, następnie dedykowany zmarłej w ubiegłym roku żonie Józefa Skrzeka – Alinie – „Odlot”. Trio wykonało ponadto „Rainbow Man”, „3rd Reanimation”,  „Going Away” oraz „(Żywiec) Mountain Melody”. Z największym aplauzem publiczności spotkał się „Walking Around the Stormy Bay”, a podziwianie kunsztu artystycznego i wykonawczego muzyków było niesamowitym przeżyciem. Panowie są w doskonałej formie i jeśli występy w tym składzie mają być tylko okazjonalne lub w ogóle mają się nie wydarzyć, to było to pięknie zwieńczenie historii. Po bluesującym „Born to Die” nastąpiło solo perkusyjne Jerzego Piotrowskiego. Jeśli ktoś miał wątpliwości, czy to najlepszy polski perkusista, po tym wieczorze powinien się ich pozbyć. A „drum battle” między nim, a Lakisem to też była prawdziwa uczta. Na bis i pożegnanie z publicznością SBB zagrali „Figo-Fago” z wplecionym cytatem z „I’m Going Home” kultowej formacji Ten Years After.

 

Pierwszy wieczór Summer Fog Festival zamykał Steve Hackett z projektem Genesis Revisited. Muzyk zaprezentował przekrój swoich solowych kompozycji – „Ace of Wands”, „The Devil’s Cathedral, „Every Day”, „Camino Royale” oraz instrumentalną codę z „Shadow of the Hierophant”. Po tym wszystkim na scenie do muzyków dołączył wieloletni współpracownik Hacketta, wokalista Nad Sylvan i następnie grupa odegrała na 50-lecie cały album „Foxtrot” grupy Genesis. Te kompozycje zabrzmiały tego wieczoru wspaniale. No i ten wielki finał części podstawowej w postaci suity „Supper’s Ready” – palce lizać. Nad Sylvan co utwór zmieniał coś w swoim stroju scenicznym, przechadzał się między podwyższeniem sceny, a jej centrum. Na bis? Legendarne „Firth of Fifth”, przedstawiciel albumu „Selling England by the Pound”, który został okraszony genialną solówką Mistrza. Co dalej? Solo na gitarze basowej, podczas którego publika zachęcana była do zaśpiewów melodii granej przez ten instrument. Solo perkusyjne? Również najwyższej klasy, po nim „Slogans” z solowego albumu Hacketta „Defector” z małą niespodzianką w postaci cytatu z perkusyjnego intra „Run to the Hills” od Iron Maiden. Byłem zaskoczony bardzo na plus. Pierwszy dzień Summer Fog Festival zakończyło, a jakże by inaczej – „Los Endos”.

 

Po tak intensywnym dniu trzeba było opuścić katowicki Spodek, by nabrać sił na dzień drugi. Zagrają Collage, Steve Hillage Band, Riverside oraz gwiazda wieczoru – Nick Mason z projektem Saucerful of Secrets. Już ostrzę sobie zęby. A więcej przeczytacie na naszych łamach już jutro.

Szymon Pęczalski

 


 

Obserwuj nas w mediach społecznościowych:

 

👉 Facebook

 

👉 Instagram

 

👉 Twitter

IKS
Udostępnij i poleć znajomym!

Ten post ma 3 komentarzy

  1. Photopolis

    W czasie poszukiwania w sieci potrzebnych informacji znalazłam ten artykuł. Wielu osobom wydaje się, że mają odpowiednią wiedzę na poruszany przez siebie temat, ale niestety tak nie jest. Stąd też moje miłe zaskoczenie. Czuję, że chyba powinienem podziękować za Twój trud. Zdecydowanie będę polecał to miejsce i często tu zaglądał, żeby poczytać nowe rzeczy.

  2. Anonim

    „Supper’s Dream” ????

    1. Szymon Pęczalski

      Wkradł się mały chochlik… oczywiście chodziło o „Supper’s Ready”. Tyle razy słowo Dream przewijało się przez te dwa festiwalowe dni, że gdzieś nie chciało się uwolnić. Dzięki za czujność 🙂

Dodaj komentarz