IKS

Schizma – „Upadek” [Recenzja], wyd. Piranha Music

schizma-upadek

Trzynaście lat trzeba było czekać na nowy album Schizmy. Ten pochodzący z Bydgoszczy zespół spokojnie można określić legendą polskiej sceny hardcore punk. Ponad 30 lat na scenie, sporo zawirowań w składzie, mnóstwo koncertów oraz uznanie fanów i branży. Nie może jednak dziwić tak duży szacunek słuchaczy kierowany w ich stronę. Wszak zawsze pozostali niezależni oraz wierni swojemu bezkompromisowemu brzmieniu. Najnowsze dzieło Schizmy „Upadek”, wydane pod szyldem Piranha Music, niczego w tym aspekcie nie zmienia.

Nie jest tak, że przez trzynaście lat panowie opierdzielali się. Wydali dwie EP-ki o tytułach „Dla Was” i „O Nas”. Szczególnie ta druga wydaje się być punktem wyjścia nowo powstałej płyty. Mam na myśli szczególnie brzmienie, ale o tym napiszę jeszcze w dalszej części recenzji. Schizma poprzednie swoje albumy tworzyła w języku Szekspira (poza najwcześniejszymi dokonaniami). I ta zmiana formy przekazu, zapoczątkowana już na EP-kach, zdecydowanie wyszła zespołowi na dobre. W wielu aspektach socjologiczno-społecznych źle się dzieje w Polsce czy na świecie. I dobrze jest wyrazić wkurw w swoim rodzimym języku.

 

Już pierwszy kawałek na płycie „Zero” pokazuje, że agresja muzyczna oraz frustracja w warstwie tekstowej jest na wysokim schizmowym poziomie.

 

„Zero szacunku, dla ziemi, zwierząt
Zero empatii dla starszych słabszych
Zero przyszłości dla naszych dzieci
Zero nadziei na lepsze jutro”

Wściekle wykrzykiwane przez Pestkę proekologiczna frazy pokazują w jak zjebanym świecie żyjemy. I patrząc na otaczającą rzeczywistość trudno się z nim nie zgodzić. Muzycznie „Zero” to jeden z najbardziej zacnych momentów całego albumu oraz hardcore’owe klasyczne brzmienie pełną gębą,  z fajną króciutką solóweczką w stylu Kerry’ego Kinga. Jeśli chodzi o warstwę instrumentalną to w każdym utworze gitary tną aż miło. Nie jest jednak tak, że to nieprzemyślana sieczka. Zespół potrafi też zwolnić, chociaż oczywiście nie spodziewajcie się jakiegoś złagodzenia stylu. Mam jednak wrażenie, że dawno Schizma nie była tak „przebojowa”. Oczywiście nie mam na myśli refrenów radio friendly, ale więcej jest na tym wydawnictwie melodii. Jeśli kogoś przeraziłem słowem „melodia” szybko pragnę uspokoić, iż nadal w twórczości zespołu dominują wściekłość i agresja. Bardzo dobrym tego przykładem jest „Patologia” – z refrenem nadającym się doskonale do koncertowego skandowania. Zresztą większość utworów na płycie ma refreny, które rewelacyjnie sprawdzą się w trakcie wykonów na żywo. Dla mnie najlepszymi, fragmentami albumu – poza tymi już wymienionymi – są „Tylko i aż tyle”; „To jest przemoc”, którego tekst opowiadający o przemocy wobec kobiet został zainspirowany felietonem Pauliny Młynarskiej, „Dystopia”, „Nie zależy mi” oraz kończący całość „To nie koniec”.

 

Dalsza część recenzji pod utworem

 

Schizma poza muzycznym wpierdulem proponuje nam rownież zaangażowane teksty, o których już wcześniej odrobinę wspomniałem. Obrywa się wszystkim, a rzeczywistość, którą przedstawia nam Pestka, to połączenie wizji Orwella i Huxley’a, o których autor wspomina w kawałku „Dystopia” oraz motywów z serialu „Czarne lustro”. Generalnie wszyscy jesteśmy zniewoleni przez korporacje i polityków, natura umiera na naszych oczach, dawni buntownicy zmieniają się w dziadersów, w mediach brylują patocelebryci i nie widać za bardzo nadziei na lepsze jutro. Smutna to konstatacja, ale niestety jakże prawdziwa. A, że poeta umie nam to bardzo dosadnie i zacnie przedstawić, tym większe jego słowa robią wrażenie.

 

Żeby nie popaść całkowicie w depresję skupie się teraz na pozytywach brzmieniowych. Rewelacyjnie jest ta płyta wyprodukowana. Jest to zasługą Szymona Grodzkiego z Invent-Sound Studio. Wokal Pestki chyba nigdy nie prezentował się tak złowieszczo, ale i klarownie. Również instrumenty – przede wszystkim mam na myśli perkusję – nie brzmiały tak potężnie, ale i przejrzyście. Jest obecnie w twórczości Schizmy również metalowy pierwiastek. Jednak pomimo ciężaru, agresji wyrażonej poprzez wściekłe, szybkie riffy jest to album naprawdę przystępny i na swój sposób przebojowy.

W obecnej rzeczywistości takie płyty są bardzo potrzebne. Zamiast lukru dostajemy gorycz, która uświadamia nam, że jeśli jako ludzkość się nie opamiętamy skończymy marnie i zgodnie z tytułem albumu zaliczymy skok na główke do pustego basenu (chociaż zespół zdaje się nam uświadamiać, iż już jesteśmy w locie). Panowie przywalili albumem, który jest remedium na syf otaczający nas z każdej strony. To też póki co jedno z lepszych polskich wydawnictw, które słyszałem w 2023 roku.

Ocena (w skali szkolnej 1-6) 5 ciosów w twarz
🤜🤨 🤜🤨 🤜🤨 🤜🤨 🤜🤨

 

Mariusz Jagiełło

Lista utworów:

1. Zero
2. Tylko i aż tyle
3. Patologia
4. Wciąż głodny
5. Intruz
6. To jest przemoc
7. Nie zależy mi
8. Dystopia
9. Inny gatunek
10. Żar i lód
11. Coraz dalej
12. To nie koniec

 


 

Kliknij i obserwuj nasz fanpage👉 bit.ly/Nasz-Facebook1

Kliknij i obserwuj nasz Instagram 👉 bit.ly/nasz-instagram1

IKS
Udostępnij i poleć znajomym!

Dodaj komentarz