IKS

Sara Gay Forden, „Dom Gucci”, wyd. Marginesy, książka [Recenzja]

ara-gay-forden-dom-gucci-recenzja

Zapewne niektórzy kojarzą taki amerykański tasiemiec, który u nas w Polsce nazwany został „Modą na sukces”. Przymusowo oglądałam go od poniedziałku do piątku, zawsze gdy wpadałam po szkole do mojej babci. Co tam się działo, to głowa mała! Seks, drugs and rock’n’roll to trochę przy tym rozrywka wyłącznie dla starszych panów.

Wtedy wydawało mi się, że takie rzeczy mogą się wydarzyć tylko w serialu. Później dorosłam i dogoniła mnie rzeczywistość. Zresztą jak mniemam, nie tylko mnie, a już na pewno pewną temperamentną toskańską rodzinę, której historia, za sprawą ekranizacji Ridleya Scotta, ponownie wypadła jak trup z szafy. Proszę Państwa, bo o nich już kiedyś było głośno – rodzina Gucci nie daje o sobie zapomnieć.
 

Kiedy tłumy obległy kina, ja zaległam na kanapie, oczywiście z książką . Marginesy „Dom Gucci”.

Przyznam, że wtedy moja świadomość tej marki ograniczała się wyłącznie do ich logo z GG na czele, zielono-czerwonego motywu okraszonego złotymi klamrami i wiedzy, że był to kiedyś jeden z najlepszych rzemieślniczych brandów galanterii skórzanej. That’s all! OK, obiło mi się jeszcze o uszy to i owo o śmierci Maurizio Gucciego. Zresztą komu by się nie obiło, skoro rozprawa w sprawie o jego zabójstwo osiągnęła status włoskiego odpowiednika amerykańskiego procesu O.J. Simpsona. Cieszyło mnie to, bo podświadomie czułam, że czeka mnie prawdziwy rollercoaster. Tym bardziej, że podobnież autorka sporo pracy włożyła w rzetelną analizę tematu.
 

W moim mniemaniu chyba aż nadto, bo tak naszpikowała książkę zbędnymi faktami i datami, że w pewnym momencie zastanawiałam się, czy aby podręcznika do historii nie czytam.

Był moment, że rozważałam, czy nie zrobić sobie czegoś na kształt drzewa genealogicznego rodziny Buendiów, tym razem jednak w zakresie struktur własności. Musicie wiedzieć, że z upływem lat imperium Gucci przestało być kojarzone z doskonałej rzemieślniczej roboty, jakościowo niedoścignionych wyrobów skórzanych, a zaczęło być wiązane z rodzinnymi sporami, licznymi przeciągającymi się procesami sądowymi i oszustwami podatkowymi. W 1993 roku firma stanęła na skraju bankructwa. Dlaczego? Zaryzykuję stwierdzenie, że tylko dlatego, iż z rodziną wychodzi się dobrze wyłącznie na zdjęciu! „Moda na Gucci” nabrała rozpędu, a z historii stylowej włoskiej rodziny z tradycjami zrobił się z tego całkiem wciągający biznesowy thriller. Może dlatego, że biznes jako taki nie jest mi obcy, ten wątek najbardziej mnie wciągnął, a rozdziały o ratowaniu firmy czytało się jak niezłą literaturę faktu ubraną w powieść obyczajową. To też kawałek historii o tym, jak się kiedyś robiło tzw. marketingi, bo trzeba im przyznać, że w środkach na pewno nie przebierali!
 

Aż trudno uwierzyć, że Gucci, marka symbolizująca wyrafinowany styl, szyk i wysoki status, nie poradziła sobie w rękach rodziny, która ją stworzyła, a skrzydła rozwinęła dopiero po przejęciu jej przez inwestorów z zewnątrz.

Dzisiaj żaden Gucci nie czerpie korzyści majątkowych z marki Gucci, jednak jak to w książce zostało pięknie ujęte należy „ratować Gucciego przed Guccimi”. Tylko jedno nie zmieniło się na przestrzeni tych burzliwych lat – firma podbiła serca pracowników na tyle, że znacząca większość z nich pozostała lojalna i zechciała starzeć się z firmą, niejednokrotnie przekazując swój fach z pokolenia na pokolenia. Trzeba przyznać, że to budujące, bo tak rzadkie teraz.
 

Czy polecam książkę? Tak i nie, bo już dawno nie miałam tak mieszanych odczuć.

Z jednej strony historia tak nieprawdopodobna, że aż sama się niesie, a z drugiej autorka, z którą się nie polubiłyśmy. Saro Gay Forden – nieco podcięłaś Guccim skrzydła! Patrizia Cię za to zastrzeli!
 
Ocena (w skali od 1 do 10) 6 torebek

👜👜👜👜👜👜

 

Anna Rok

IKS
Udostępnij i poleć znajomym!

Dodaj komentarz