IKS

Ryszard Ćwirlej – „Wszyscy słyszeli jej krzyk”, wyd. Czwarta Strona

wszyscy-slyszeli-jej-krzyk-recenzja-ksiazka

Współczesne kino przyzwyczaiło nas do tego, że… Edit! Uściślijmy temat. Popularne amerykańskie filmy i seriale przyzwyczaiły nas do tego, że każda kryminalna produkcja, pretendująca do miana hitu, powinna być kompilacją dynamicznej akcji i trzymającej w napięciu fabuły oraz koniecznie wzbogacona o super glinę na czele.

Takiego, co się nie potknie, podejmuje szybkie i trafne decyzje (haha… ulubiona umiejętność wpisywana w CV ;)), jest przystojny, charyzmatyczny, wysportowany itd. Nie da się ukryć, że hollywoodzkie kino sensacyjne do zbyt wymagających też nie należy. Niemal wszystko podane na tacy. Jest to jakiś atut – w takich produkcjach głównie liczy się rozrywka. A tu człowiek tak bardzo tęskni za czymś na kształt adaptacji kryminału Agathy Christie z 1945 roku „I nie było już nikogo” (pierwotny tytuł to „Dziesięciu Murzynków”. Został zmieniony. Dlaczego? Pomyślcie ;). Za ten przydługi wstęp możecie winić wyłącznie Arkadiusza Jakubika, który z okładki najnowszej książki Ryszarda Ćwirleja aż krzyczy: „Chciałbym zobaczyć ekranizację przygód Fishera, to po prostu trzeba sfilmować! Polecam!”. Komu jak komu, jemu chyba mogę zaufać.
 

Ale po kolei… „Wszyscy słyszeli jej krzyk” to kryminał w stylu retro, czyli w takim, jaki moja staroświecka dusza lubi najbardziej.

Akcja rozgrywająca się w XX-leciu międzywojennym, rozwija się dosyć powolnie – jakby starsza pani wybrała się z pieskiem na spacer. Z czasem nabiera rozpędu, by na metę wbiec w przyzwoitym sprinterskim tempie. Lubię, gdy jest czas na to, by dobrze poznać bohaterów, środowisko z którego pochodzą i otoczenie, w którym żyją. Wprawdzie później lekko mi na sercu źle, że się rozstajemy wraz z ostatnim zdaniem w książce, jednak nadal uważam, że takie czytelnicze romanse wnoszą dużo dobrego.

Fabuła oparta na trzech pozornie ze sobą niezwiązanych wątkach, wraz z rozwojem wydarzeń dosyć zgrabnie układa się w całość – zaskakującą.

Zwłoki mężczyzny z woreczkiem złota za pazuchą, odnalezione w krzakach przy torach kolejowych (w okolicy Człuchowa), seria napadów rabunkowych w Poznaniu, strzelanina w Polskim Radiu, gdzie na oczach komisarza policji, Antoniego Fishera, ginie młoda, piękna i utalentowana wokalistka – sami przyznajcie, że brzmi to naprawdę nieźle. Dodajcie do tego doskonale oddany klimat społeczno-kulturowy Polski międzywojennej, poznańską gwarę i niebywale plastyczne opisy oparte na detalach – niemal jak w serii animacji „Było sobie życie” . Skrzywdzonych przez rozwleczone wizje z „Nad Niemnem” uprzedzam, że u Ryszarda Ćwirleja stylu Orzeszkowej na szczęście nie uświadczycie. Mało tego, przy niektórych opisach szczerze się pośmiejecie, a i szare komórki będą miały co robić.

Aaaaaaaa… zapomniałabym o dosyć ważnym aspekcie dotyczącym jednego z bohaterów. Na kartach „Wszyscy słyszeli jej krzyk” spotkacie się z podkomisarzem znanym z kryminałów… innego autora. O kim mowa? Przeczytajcie, a sami się dowiecie.

 

Ocena (w skali od 1 do 10) 7 pistolecików niekoniecznie na wodę

🔫🔫🔫🔫🔫🔫🔫

Anna Rok

IKS
Udostępnij i poleć znajomym!

Dodaj komentarz