Na Letniej Scenie Progresji miałem się znaleźć już dwa tygodnie wcześniej w trakcie Frozen Sun Fest 2022. Niepewne warunki pogodowe oraz przykłady z innego festiwalowego podwórka skłoniły wówczas organizatorów do przeniesienia koncertów do środka klubu Progresja. W tym wypadku jednak się udało i Paradise Lost zagrało warszawski gig z serii trasy „Draconian Times” pod gołym niebem na tyłach klubu.
Jako support wystąpił polski zespół SUNNATA grający doom metal z elementami slugde/stoner i psychodelii, więc w teorii idealny przedsmak dla legendarnych Brytyjczyków. Jak się okazało, również w praktyce i Warszawiacy zgromadzili spore audytorium. Jako fana uniwersum “Diuny” dodatkowo zaciekawił mnie zespół, który postanowił napisać utwór “God Emperor of Dune” zagrany jako trzeci tego wieczoru. Rytualne wokale, różnorodna stylistyka muzyczna wyraźnie zainteresowały publiczność, widać było też, że spora jej część dobrze zna muzykę SUNNATY. Ich występ rozpoczął się od utworu “Outlands” z albumu z 2018 roku. Bogactwo brzmień, mroczny klimat, transowy rytm hipnotyzowały publiczność. “A Million Lives” to razem z “God Emperor of Dune”, “Black Serpent” i “Crows” utwory pochodzące z ubiegłorocznego krążka “Burning in Heaven, Melting on Earth”. Ostatni album jest bardziej dynamiczny, różnorodny rytmicznie i wokalnie, tak też brzmiały te kawałki na żywo. Wygrzmiała również budząca grozę “Zorya” z albumu o tym samym tytule z 2016 roku, mocniejsza, cięższa, ale i chwilowo wokalnie przypominająca Layne’a Staleya z Alice in Chains.
Mniej więcej o czasie rozpoczęła się produkcja sceniczna przed występem gwiazdy wieczoru. Rozbrzmiało intro „Enchantment”, pojawił się delikatny dym, a na scenę zaczęli wchodzić Nick Holmes (wokal), Gregor Mackintosh (gitara prowadząca), mój ulubieniec tego wieczoru z uwagi na ostentacyjną radość gry – Aaron Aedy (gitara rytmiczna), Steve Edmondson na basie, perkusista Waltteri Väyrynen oraz klawiszowiec grupy. Z jednej strony Paradise Lost witała owacja, z drugiej brak było jakiejś specjalnej ekscytacji, gdyż publiczność doskonale wiedziała, co za chwilę nastąpi. Miało rozpocząć się mroczne święto, w czasie którego zespół w całości miał wykonać swoje klasyczne dzieło „Draconian Times”.
Od pierwszych dźwięków obserwowałem reakcję zahipnotyzowanej publiki. Zgodnie z kolejnością z płyty jako pierwszy zagrany został wspomniany już “Enchantment”. W tym momencie przeniosłem się w czasie i miałem wrażenie, że podobnie było z innymi fanami grupy jak i z samym zespołem. Riff “Hallowed Land” rozruszał mocniej publikę. Holmes zgodnie z brzmieniem znanym z płyty zaśpiewał swoją wokalną partię, po czym główną uwagę skupił na sobie Gregor Mackintosh grając niezapomniane solo na gitarze. Jeszcze większą interakcję z publicznością grupa osiągnęła w trakcie “The Last Time”. Fani skandowali frazę “hearts beating”, a rytmem riffu niósł zgromadzonych Aaron Aedy.
“Draconian Times” sprawdza się na żywo między innymi poprzez świetnie podzielone i rozmieszczone akcenty emocjonalne krążka. Wolniejsze, pełne melodii “Forever Failure” idealnie wpasowało się w atmosferę koncertu po poprzednim dynamicznym kawałku. Ponownie mocne, dynamiczne uderzenie nastapiło w trakcie “Once Solemn”. Paradise Lost nie zwalniało tempa w czasie “Shadowkings”, a Mackintosh po raz kolejny zachwycał grą solową, podobnie zresztą w trakcie “Elusive Cure” i “Yearn for Change”. Dla mnie szczególne było wykonanie “Jaded”, mojego ulubionego utworu z płyty. Można było odnieść wrażenie, że Paradise Lost mogą grać z zamkniętymi oczyma utwory z “Draconian Times”. Widać było, że mocno zaangażowali się w wymianę energii z publicznością. Wokalista ostrożnie też żartował ze sceny – czy to z festiwalowego ruchu w stronę toalet, czy też z mieszkańców okolicznych budynków, którzy mogą mieć problemy z kładzeniem dzieci spać.
Podobnie jak w Krakowie i zgodnie z zapowiedziami set był bardziej obszerny niż tylko utwory z albumu “Draconian Times”. Paradajsi zagrali “Darker Thoughts” z ostatniego krążka “Obsidian”. Jest to materiał bardziej liryczny od reszty utworów zagranych tego wieczoru. Zespół zaproponował również “Faith Divides Us – Death Unites Us” z 2009 roku, “No Hope in Sight” z krążka “The Plague Within”, “Say Just Words” z “One Second” oraz “Ghosts”, również z “Obsidian”, które też zwieńczyło cały występ. Co ciekawe, miałem wrażenie, że wokalista Nick Holmes brzmiał najlepiej właśnie w trakcie wykonania tych dodatkowych kawałków. Czy dlatego, że są bardziej świeże od materiału z “Draconian Times” i śpiewa już inaczej? Nie wiem. Holmes czasami nie był w stanie udźwignąć wokalu, jednak przez większość koncertu brzmiał bardzo dobrze, mocno, choć surowo. Za to cenię jego wokal. Za autentyczne brzmienie.
Wielokrotnie słyszałem o zespołach, które czerpały z dokonań grupy z Halifaxu. Lacuna Coil, Cradle of Filth, Nightwish to tylko kilka z tych kapel, które publicznie wspominały o inspirowaniu się nimi. Podczas koncertu Paradise Lost stało się to dla mnie jeszcze bardziej wyraźne. “Shades of God” oraz “Hands of Reason” były na to doskonałym przykładem. To brzmienie słychać w muzyce wielu innych zespołów. Występ, miałem wrażenie, pozostawił jednak niewielki niedosyt. Paradise Lost widziałem po raz pierwszy i byłem oczarowany jednak wśród publiczności widziałem, że są fani, którzy przyszli po więcej. Jesienią będzie dodatkowa okazja zobaczyć grupę w akcji i chętnie przeżyję to w warunkach klubowych.
Paweł Zajączkowski
TRACKLISTA SUNNATA:
1. Outlands
2. A Million Lives
3. God Emperor of Dune
4. Zorya
5. Black Serpent
6. Crows
TRACKLISTA PARADISE LOST:
1. Enchantment
2. Hallowed Land
3. The Last Time
4. Forever Failure
5. Once Solemn
6. Shadowkings
7. Elusive Cure
8. Yearn for Change
9. Shades of God
10. Hands of Reason
11. I See Your Face
12. Jaded
13. Darker Thoughts
14. Faith Divides Us – Death Unites Us
15. No Hope in Sight
16. Say Just Words
17. Ghosts
Kliknij i obserwuj nasz fanpage bit.ly/Nasz-Facebook1
Kliknij i obserwuj nasz Instagram bit.ly/nasz-instagram1