IKS

Orbit Culture – „Descent” [Recenzja]

To niesamowite, że w tym roku Orbit Culture jednocześnie wydaje nowy album, który jest czwartym w ich dorobku, świętuje dziesięciolecie istnienia, a na orbitę powszechnego zainteresowania trafił stosunkowo niedawno i jest raczej postrzegany jako obiecująca pieśń przyszłości. Naturalnym krokiem byłoby więc wydanie reedycji pierwszych płyt i ponowne odgrywanie ich na koncertach.

Jednak z racji tego, że za sprawą wydania krążka „Nija” Orbit Culture zaczęło mieć swoje pięć minut, to nie dziwi fakt, że obecnie nie oglądają się wstecz, tylko starają się zwiększyć zainteresowanie swoją aktualną twórczością. Dlatego w ostatnim czasie grupa nie tylko wydała kilka singli, ale nowe utwory grała także na koncertach, z czego trzy odbyły się w Polsce. Otóż najpierw w czerwcu kapela wystąpiła na Mystic Festivalu, a miesiąc później wspierała Arch Enemy na ich dwóch koncertach. Zatem miłośnicy współczesnego ciężkiego grania mieli dość okazji, aby się osłuchać z częścią nowego materiału i zapragnąć reszty.

 

Do tej pory muzykę Orbit Culture można było postrzegać jako mieszankę wpływów takich kapel, jak Metallica, Gojira, Meshuggah, Trivium czy Parkway Drive. Oczywiście inspiracja tymi zespołami nadal jest wyczuwalna, jednak od czasu „Niji” słychać, że muzycy dorzucili kilka klocków i zaczęli budować z nich własne brzmienie. I na ten moment „Descent” sprawia wrażenie najbardziej przemyślanego dzieła w ich dotychczasowym dorobku. Choć jest to album nieco bardziej wymagający uwagi niż poprzednik.

 

 

W dużym stopniu jest to zasługa produkcji, którą osobiście zajął się wokalista i gitarzysta zespołu, Niklas Karlsson. Ma to swoje plusy i minusy, bo z jednej strony głos frontmana został mocniej wysunięty do przodu, a ciężar kompozycji wyraźnie podkreślony. Jednak z drugiej strony natłok niskich częstotliwości i agresywnych riffów przytłacza i sprawia, że kolejne dźwięki zlewają się ze sobą. Z tego powodu moją uwagę najbardziej przykuł tytułowy numer, gdyż miejscami bardzo mocno przypomina przebój naszej rodzimej Materii – „Vandals”. Jednak kiedy następuje chwila wytchnienia, w postaci nieco spokojniejszych utworów w drugiej połowie płyty, te nie wyróżniają się niczym szczególnym. Wyjątek stanowią jedynie otwierający album „Descending” i zamykający go „Through Time”. 

 

Pierwszy kawałek jest instrumentalną i teoretycznie niepozorną miniaturą. W rzeczywistości to jednak epicki kawałek, który przywodzi na myśl twórczość Hansa Zimmera, lecz da się to wyjaśnić. Otóż jakiś czas temu Niklas wyznał, że tworząc ten materiał, inspirował się ostatnią, filmową adaptacją „Diuny”. Dlatego trochę zaskakuje mnie, że jest przygotowaniem na właściwy materiał, bo mam wrażenie, jakoby stanowił wstęp do pozostawionego na koniec „Through Time”. W moim odczuciu jest to najbardziej oczywisty hołd dla Gojiry i jej spokojniejszych, a jednocześnie bardzo doniosłych kompozycji z ostatnich kilku płyt. Aczkolwiek Niklas Karlson pokazuje tu praktycznie całe swoje wokalne spektrum i daje do zrozumienia, że kiedy śpiewa swoim naturalnym głosem, potrafi nie tylko brzmieć jak młody James Hetfield, ale także hipnotyzować słuchacza. Przez to uważam „Through Time” za najlepszy fragment tego wydawnictwa. I to praktycznie pod każdym względem.

 

Zatem chciałbym powoli zmierzać do podsumowania, ale z tego tekstu da się wyczytać, że mam pewien problem z jednoznaczną oceną. Z jednej strony uważam, że „Descent” jest bardziej wyrównanym materiałem niż „Nija”, bardziej przebojowym i nie zdziwię się, jeśli za parę miesięcy będę go widywać w rankingu najlepszych metalowych płyt z 2023 roku. Z drugiej – ten przesadnie agresywny miks sprawia, że zawarta na nim różnorodność nie tylko nieco ginie, ale i ciężko jest wysłuchać całość od deski do deski w pełnym skupieniu. 

 

Z tego powodu nie dziwi mnie, że sporo numerów zostało udostępnionych jako single, ponieważ słuchając ich pojedynczo na jakiejś playliście albo już na koncercie łatwiej jest docenić walory, które te kompozycje niewątpliwie mają. Summa summarum polecam nowy album Orbit Culture, ale radziłbym spokojnie sobie go dawkować. A jest się czym delektować.

Ocena: 4/6

Grzegorz Cyga

Lista utworów: Descending; Black Mountain; Sorrower; From The Inside; Vultures of North; Alienated; The Aisle of Fire; Undercity; Descent; Through Time.

 


 

Obserwuj nas w mediach społecznościowych:

👉 Facebook

👉 Instagram

👉 Twitter

IKS
Udostępnij i poleć znajomym!

Dodaj komentarz