Olka Szczęśniak to bez wątpienia jedna z najlepszych polskich stand uperek. Zabawna, bezkompromisowa i szczera w swoich działaniach. Jej występy na żywo przyciągają mnóstwo ludzi a udostępniony na platformie You Tube materiał „Wszyscy jesteśmy hipokrytami”, w przeciągu dwóch miesięcy, osiągnął ponad dwa miliony wyświetleń. Z Olką porozmawialiśmy m.in. o tym – jakie cechy powinien mieć dobry komik, jak do jej żartów podchodzą jej bliscy, o najbardziej absurdalnych sytuacjach w trakcie występów i czy wolałaby dzielić scenę z Ricky Gervaisem czy Amy Schumer. W czasie rozmowy Olka była wyluzowana i podobnie jak w trakcie swoich występów, nie zważała na konwenanse.
Mariusz Jagiełło: Zaczniemy spokojnie. Czy faktycznie jeśli chodzi o męski stand-up otaczają Cię same pizdy? Koledzy nie strzelili focha za ten żart?
Olka Szczęśniak: Straszne pizdy! Ale i tak ich lubię (śmiech)
MJ: No dobrze, nie drążmy tego tematu, żeby nie prowokować ich jeszcze bardziej. Powiedz, jakie trzeba mieć predyspozycje, aby być dobrą stand-uperką w Polsce?
OS: Według mnie kluczowe cechy dla komika to : charyzma, pracowitość, ciekawość świata i pokora. Pracowitość, bo bez tego nawet największy talent może się zmarnować. Ciekawość to klucz w poszukiwaniu nowych, interesujących tematów. A pokora, żeby zauważać swoje niedociągnięcia i mieć motywację do ciągłego rozwoju.
MJ: A z czym Ty miałaś początkowo największy kłopot?
OS: Moim największym problemem od początku był krzywy zgryz, który wpływał na dykcję i pewność siebie na scenie. Przez kompleks na tym punkcie mocno sama siebie ograniczałam. Po pięciu latach noszenia aparatu jest znacznie lepiej. Robię stand-up dziewięć lat, a program ‘’Wszyscy jesteśmy hipokrytami” to pierwsze nagranie, na którym się uśmiecham.
MJ: Ile na scenie jest prawdziwej Aleksandry Szczęśniak, a ile Olki? Mam na myśli, czy częściej żarty są „z życia wzięte” czy jednak to fikcja?
OS: Na scenie jestem wyolbrzymioną wersją siebie. Znajomi kiedyś śmiali się ze mnie, że jestem ściubigrosz i łatwo zrażam się do ludzi. Tak powstała bezwzględna i cyniczna wersja Olki. Wzięłam swoje wady i je podkręciłam na scenie. To dzięki wadom jestem charakterystyczna. Co do żartów, spora część jest prawdziwa, ale podkoloryzowana.
MJ: No dobrze, a czy zdarzyło Ci się kiedyś usłyszeć od członka rodziny „Olka, ale tym żartem to jednak trochę dojebałaś do pieca?”
OS: Moja ciocia kiedyś powiedziała mi, że nie powinnam śmiać się z Kościoła. Wystarczyło poczekać parę lat, aż Kościół sam zrazi do siebie sporo ludzi. Ciocia widziała mój nowy program i fragment o hipokryzji księży podobał jej się najbardziej.
MJ: A konsultujesz z najbliższymi te bardziej „pojechane” dowcipy na ich temat?
OS: W poprzednim programie ‘’ Zespół HAJSpergera’’ miałam na końcu fragment o pogrzebie babci. Śmierć babci najbardziej chyba przeżyła moja starsza siostra, bo była z nią najbliżej. Pamiętam jak odwoziłam ją po pogrzebie do Łodzi. Całą drogę starałam się poprawić jej humor, żartując z tego jak ludzie zachowywali się na pożegnaniu przed kremacją. Tak powstał cały ten fragment, użyłam wszystkich żartów z tej podróży, które ją rozbawiły.
MJ: Zaprezentowałaś kiedyś żart, którego żałowałaś?
OS: Pewnie. Zaczęłam robić stand-up w wieku 22 lat. Z perspektywy czasu, wielu żartów bym już nie powiedziała, które kiedyś padły. Nie przychodzi mi do głowy żaden konkretny, ale ogólnie po prostu wyrastasz z wielu pomysłów. Im jestem starsza, tym bardziej zastanawiam się nad konsekwencjami żartów.
MJ: A propos konsekwencji. Wiadomo, że komików, stand-upperów często pyta się o granice. Ty żartujesz zarówno z Kościoła jako instytucji, rodziny, homofobii – czyli z tych raczej konserwatywnych zagadnień. Z drugiej strony obśmiałaś też „lewicową nadwrażliwość”. Starasz się dowalać po równo czy jednak ten prawicowy światopogląd jest według Ciebie bardziej wdzięczny aby z niego pożartować? I jak te proporcje mają się do Twojego postrzegania świata?
OS: Żarty z rodziny to akurat spoiwo tych dwóch grup. Światopoglądowo bliżej mi do lewicy. Ale wbrew pozorom mam widownię po obu stronach. Tak naprawdę moje żarty najbardziej drapią skrajności. Na przykład mój żart o pedofilii w Kościele, skrajna prawica bierze za atak na wierzących. Natomiast z lewicy pojawiły się głosy, że to bije również w ofiary pedofili, w końcu dzieci są częścią tej przemocy. Także obrywa mi się z dwóch stron, według których w ogóle nie powinno się poruszać takich tematów. Ta prawica i lewica wcale nie jest tak wyraźnie odcięta grubą linią, jak nam się wydaje. Raz po występie w Białymstoku, jeden mężczyzna wrzucił na Facebooku zdjęcie ze mną i mnie oznaczył. Przejrzałam sobie jego profil (czasem tak robię z ciekawości, kim są moi widzowie). I po tym jakie posty wrzucał, widać było, że mamy skrajnie różne poglądy. Zastanawiałam się jak to możliwe, że osoba tak odmienna, wychodzi z mojego występu zadowolona? Czy jak były wątki Kościoła, homofobii i rasizmu to robił przerwę na siku? Czy ma rozdwojenie jaźni? Z jednej połowy śmiał się jego wewnętrzny prawak, a z drugiej lewak? I to nie jest odosobniony przypadek. Najwyraźniej muszą się mocno utożsamiać z pozostałymi fragmentami mojego stand-upu. Na tyle mocno, że mają luz, że w paru innych kwestiach się różnimy. I to jest spoko.
MJ: Dość często, zarówno w występach jak i wywiadach, wspominasz o hejcie internetowym skierowanym w Twoją stronę. Jeździsz też ze swoimi występami po całej Polsce, w różne – również mocno konserwatywne – rejony. Czy zdarzyła Ci się nieprzyjemna sytuacja w trakcie występu albo bezpośrednio po nim, face to face?
OS: Miałam taki cięższy okres jak jeździłam z programem ‘’Zespół HAJSpergera”, bo to był pierwszy program, w którym zaczęłam poruszać tematy polaryzujące. Na szczęście najgorsze co mnie spotkało to krzywe spojrzenie i przykre komentarze. Ja też nigdy nie podróżuję sama, na sali jest ochrona i nie gram w miejscach, w których moje bezpieczeństwo mogłoby być zagrożone.
MJ: Dopytam jeszcze, z jaką najbardziej absurdalną sytuacją spotkałaś się w trakcie tych kilku lat występowania na scenie?
OS: To było na trasie po Podlasiu. W trakcie jednego występu kobieta karmiła dziecko piersią. I już pomijam, że na wulgarnym stand-upie było dziecko. Ona karmiła piersią czterolatka! W pewnym momencie dziecko zaczęło biegać po stołach. Dopiero jak spadło i zaczęło płakać to postanowili je wyprowadzić, ale oczywiście bez pośpiechu. Jeszcze wcześniej występowałam wraz z kolegą Davidem Mbeda Ndege na Śląsku w pijalni wódki. Publika oczywiście napruta. Jednego, chwiejącego się już chłopaka wyprowadził sam właściciel. Wychodzimy przed klub i widzimy scenę, gdzie chłopak leży na chodniku a nad nim stoi właściciel z kijem w ręce – nie uderzył go, typ był tak pijany, że sam się przewrócił. David jako student medycyny, od razu ruszył z pomocą. Chciał sprawdzić w jakim jest stanie po upadku, czy nie ma wstrząsu, więc zaczął go pytać – ‘’jaki mamy dzień tygodnia? Jaki mamy dzień tygodnia?” Na co kompan leżącego jegomościa odparł poirytowany – „ Człowieku chuj w ten dzień tygodnia, on upadł na głowę!”
MJ: Zaczynam rozumieć dlaczego życie stand-uperki jest tak pociągające (śmiech). A jak wygląda u Ciebie „mechanizm” powstawania danego żartu. Jedziesz np. tramwajem i nagle cyk – wpada Ci gag do głowy, czy może siadasz wieczorem z kajecikiem, ciepłą herbatką i rozpoczyna się proces twórczy?
OS: Jadę na pogrzeb babci…(szelmowski uśmiech). Pomysły wpadają w najróżniejszych sytuacjach. Czasem na spacerze, a czasem podczas seksu i wtedy rozkminiam czy partner zauważy jak sięgnę po komórkę, żeby zanotować. Zwykle zapisuję na telefonie, potem przepisuję wszystko do Worda z podziałem na tematy i powoli zaczynam nad każdym osobno pracować. Rozwijam lub skracam, dopisuję żarty itd. I tak aż powstanie godzina materiału, który da się logicznie ułożyć w całość.
MJ: Z wykształcenia jesteś architektem i wiem, że pierwsze kroki w stand-upie stawiałaś już na studiach. Co jest takiego wyjątkowego w tej formie aktywności scenicznej, że zdecydowałaś się dla stand-upu zrezygnować z architektury?
OS: Możliwość rozbawienia ludzi jest jednym z najlepszych uczuć na świecie. Ta adrenalina po dobrym występie jest niesamowicie uzależniająca. I oczywiście wolność! W stand-upie nie ma szefa, który Ci coś narzuca. Wszystko zależy od Ciebie. I to jest piękne i przerażające jednocześnie, zwłaszcza jeżeli ktoś nie potrafi się sam zorganizować do pracy. Ja zawsze byłam indywidualistką. Do niedawna sama organizowałam sobie występy. Dla mnie to praca marzeń.
MJ: Odejdę teraz od tematu stand-upu. Czym się interesujesz na co dzień, masz jakieś inne pasje niż stand-up i architektura? Na stronie SztukMix recenzujemy płyty muzyczne, seriale, filmy. Co Ty lubisz słuchać, czytać i oglądać?
OS: Interesuję się jeszcze psychologią, podróżami, rysunkiem i rzeźbą. Z książek lubię literaturę popularnonaukową, głównie czytam pozycje związane z psychologią i antropologią. Ulubione seriale: “Friends”, “Mindhunter”, “Narcos”, “Breaking Bad”, “Dexter”, “Big Little Lies”. Z filmów większość Tarantino. Chłonę też wszystkie SF – Marvel, DC. Kocham bajki! Muzyka jest u mnie najbardziej zróżnicowana: pop, rock, jazz, rap, klasyczna. W zależności od tego jaki mam nastrój, lub jaki chcę u siebie wywołać. Na przykład przed występem, gdy jestem zamulona, lubię słuchać Beyonce, żeby się pobudzić. W aucie zwykle leci rock i rap.
MJ: Wiem, że właściwie dopiero co zakończyłaś swój Tour de Pologne z programem „Wszyscy jesteśmy hipokrytami”. Czy szykujesz już jednak nowy program i kiedy ponownie ruszasz w trasę ze swoimi występami?
OS: Już pracuję nad nowym. Plan jest taki, żeby od września ruszyć w trasę po Polsce.
MJ: I ostatnie pytanie. Ricky Gervais czy Amy Schumer, z kim wolałabyś (gdybyś mogła) dzielić scenę?
OS: Amy Schumer! Rickiego komedię uwielbiam, ale prywatnie bym się go bała. Wolałabym osobiście poznać Amy (uśmiech)
MJ: Bardzo dziękuję za rozmowę!
OS: Dzięki również!
Ten post ma jeden komentarz
Od lewicy do prawicy jest krótka droga, leżą blisko siebie na kole przekonań i dzieli je tylko zajadłość…