Nerwowe sprawdzanie połączenia, włączenie i wyłączanie telefonu, kompulsywne wciskanie F5 na laptopach i to tępe spojrzenie, czy aby w końcu wiadomość została wysłana, a news feed pokazuje już zdjęcie obiadu nowego członka wege klubu. Chwilę później lekka konsternacja, bo przecież Google działa. To co do cholery jest grane?!
Tak, nieco ponad dwa tygodnie temu, wyglądała pierwsza godzina globalnej awarii Facebooka i wszystkich produktów należących do firmy. Powiało grozą, czyż nie?! Niby nic, rzekną Ci mniej w social media zaangażowani i nie korzystający z komunikatorów typu WhatsApp czy Messenger. Czy aby na pewno, nic się nie stało?
Kiedy czytam książkę, o której wiem, że stanie się bohaterką mojej kolejnej recenzji, zawsze obok mam małe kartki, na których na bieżąco notuję sobie przemyślenia, uwagi i numery stron z godnymi uwagi cytatami.
Z reguły mieszczę się na trzech, czterech takich papierkach. Tym razem było zgoła odmiennie. Przestałam notować przy szóstej kartce… Dlaczego? Bo musiałabym Wam przepisać całą książkę Natalii Hatalskiej „Wiek paradoksów. Czy technologia nas ocali?”. Bez grama lukru – nie pamiętam, żebym ostatnio czytała tak mądrą, przemyślaną i ważną książkę! To absolutnie i bezdyskusyjnie lektura, którą powinien przeczytać każdy – bo i każdy z osobna ma wpływ na to, co przyniesie nam przyszłość!
Zastanawialiście się nad tym, dlaczego płacimy za oszukiwanie samych siebie? Jak korporacje wykorzystują naszą samotność?
Co nas czeka, gdy inżynieria genetyczna pozwoli na hodowanie ludzi na szeroką skalę? Gdzie jest granica postępu technologicznego, i czy w ogóle taka istnieje? Jak technologia, która wspiera nasze codzienne funkcjonowanie, ogranicza naszą wolność wyboru? Tym, którzy uważają, że są to rozważania oscylujące na granicy abstrakcji, podpowiem, że po lekturze „Wieku paradoksów” pozbędę się tego przeświadczenia w mig.
Zastanówcie się zatem nad paradoksami, o których Natalia Hatalska pisze.
Szczególnie nad tym, że to technologia sama w sobie jest największym z nich. Tworząc ją, teoretycznie wiemy o niej wszystko, jednak nie jesteśmy w stanie przewidzieć, gdzie nas zaprowadzi i jakie naprawdę poniesiemy konsekwencje. Rozwiązanie jednego problemu, z reguły generuje pojawienie się innego w przyszłości. To zależność, która najczęściej nam umyka, kiedy bezrefleksyjnie i nader entuzjastycznie zaczynamy korzystać z kolejnych technologicznych rozwiązań. A co powiecie na to, że narzędzia ze świata online miały zwiększać naszą produktywność, a paradoksalnie żeby móc zrobić coś w świecie offline musimy je wyłączyć? Obstawiam również, że niewielu zdaje sobie sprawę z tego, że to spółki Big Tech decydują o naszym „to be, or not to be”.
Dla mnie aktualnie najbardziej przerażający jest stan relacji międzyludzkich.
Jesteśmy ze sobą połączeni jak nigdy dotąd, i jednocześnie tak bardzo w tym połączeniu osamotnieni. Nasze relacje są jak „junk food” – szybkie, liczne, ale bez wartości. Chcecie więcej? Ależ proszę! Niedoinformowani w świecie nadmiaru informacji – brzmi znajomo? Równie znajomo jak „informacyjna bańka”, w której tkwimy? Zapominamy, że aby poznać prawdę, albo przynajmniej rzucić na coś nowe światło musimy wyjść z owej bańki, porzucić dotychczasowy schemat myślenia. Zadawajmy pytania, dyskutujmy, edukujmy siebie i innych, nie przyjmujmy bezkrytycznie tego, co jest nam pod nos podsuwane. To konieczne w świecie, w którym jedyne co pozostało do scyfyzowania, to nasze zmysły… Dobrze okiełznana technologia, mścić się nie będzie.
Ocena (w skali od 1 do 10) 9 telefonów komórkowych
📱📱📱📱📱📱📱📱📱