IKS

Napoleon, reż. Ridley Scott, film [Recenzja]

napoleon-film-recenzja

O „Napoleonie” było głośno długo przed samą premierą. Czy to wpływ pożądania treści historycznych, upamiętniania ich i oddawania czci; wybitnej gry aktorskiej Joaquina Phoenixa; reżyserii Ridleya Scotta; czy może wątku romantycznego – relacji Napoleona z Józefiną, która to wybijała się na pierwszy plan już w zwiastunach tej produkcji?

Ponad 2,5 godzinny film daje potencjalnemu odbiorcy wrażenie kompletności, wyczerpania tematu (a przynajmniej sięgnięcia w sedno), a także obietnicy prawdy historycznej slash realiów. „Napoleon” zdecydowanie jest produkcją widowiskową. Niczym kielich szeroko pojmowanej władzy, pełen zwrotów akcji, domieszki realiów historycznych, podsypany żądzami i finalnie przelany erotyzmem.

Napoleon Bonaparte – francuski generał, wybitny strateg wojskowy i w końcu polityk, który odegrał kluczową wręcz rolę w historii Europy. Ambicje militarne wykazywał już w młodości, zaś zdolności przywódcze i strategiczne odbiły się niczym stygmat na jego sylwetce, widoczne jako liczne sukcesy na polach bitewnych. W 1804 roku koronowany w katedrze Notre-Dame (Paryż) Napoleonem cesarzem Francuzów. Postać genialna, kontrowersyjna i pełna autorytarnych tendencji. Persona, która wstąpiła na scenę polityczną Francji zniszczonej konfliktami politycznymi, w okresie pełnym chaosu i destabilizacji (rewolucja francuska). O zamachu stanu trzeba wspominać?

Przyszłemu cesarzowi zależało na silnej, scentralizowanej władzy, zapewnieniu stabilizacji społecznej i ujednoliceniu prawa we Francji (Kodeks Napoleona). Kult jego osoby miał budować jego wizerunek jako zbawcy Francji, wodza ludu. Wpływ na kształtowanie się nowoczesnej Europy jest nieoceniony, z drugiej strony autorytarne metody poddawane są krytyce.

Życie prywatne Napoleona Bonaparte, a więc relacja z Józefiną de Beauharnais było burzliwe i nieidealne. Kobieta prowadziła dość hulaszczy tryb życia, zaś Napoleon nie pozostawał dłużny: podbijał nie tylko ziemię, ale i serca (chociażby jego relacja z polską szlachcianką Marią Walewską).

Produkcja Ridleya Scotta pokazuje ich relacje (mąż – żona) jako toksyczną: namiętną, acz raniącą dla obu stron. Szczególne napięcie budował brak potomstwa, którego Józefina nie była w stanie Napoleonowi zapewnić (a więc i sukcesji). Choć relacja ta była w moim odczuciu ciekawa i dość dobrze ukazała emocjonalność i głębie uczuć, które Napoleon żywił wobec (finalnie byłej) żony, brała ona na siebie zdecydowanie za dużo uwagi, jak na film biograficzny. Widz odbiera tę relację wręcz jako oś filmu, na tle której obserwuje dochodzenie Napoleona do władzy, jego zwycięstwa (z czasem porażki) oraz finalnie upadek.

O historii Napoleona Bonaparte tak naprawdę najwięcej próbowałam się dowiedzieć po seansie. Może dlatego był dla mnie przyjemniejszy – ze względu na brak konieczności rozliczania prawdy historycznej w trakcie. O ile produkcję oceniam generalnie pozytywnie (wizualnie jest naprawdę zachwycająca), trudno było mi oddzielić od siebie sceny i wydarzenia, gdyż czułam ich mocne podobieństwo, pewien schemat i chaos. Akcja przedstawiona w filmie opiewa na przestrzeń lat, jednak kompletnie się tego nie widzi.

Niezmiernie podobał mi się wymiar zniszczenia, które widziałam na ekranie. Upodobałam sobie także poszczególne sceny. Fragment z zamarzniętym jeziorem wręcz spiął wszystkie mięśnie w moim ciele i szeroko otworzył oczy. Zadowoliła mnie także scena uroczystej koronacji Napoleona w Katedrze Notre-Dame, oddająca zresztą prawdę historyczną – mężczyzna odebrał koronę z rąk papieskich i osobiście założył ją na swoją głowę, chwilę później dokonując koronacji Józefiny. Był to swoisty bunt przeciw władzy nadawanej człowiekowi przez Boga. Oto władza Napoleona pochodzi od ludu i przekazana została przez człowieka. Przyjemnie patrzyło mi się również na początki relacji Napoleon – Józefina.  

Sam Napoleon Bonaparte przedstawiony został jako postać posiadająca indywidualny charakter. Mężczyzna oscyluje na samym środku między tyranem a wrażliwcem, brutalnym wodzem a rubasznym dzieckiem. Gdzie jest miejsce na Napoleona Reformatora?

Czy najnowszy „Napoleon” jest zatem dobrą produkcją? W moich osobistych przeczuciach – była przyjemna, jednak zdecydowanie nie buduje portretu najsłynniejszego bohatera tamtych wydarzeń. Nie stawia pomników ani nie nawołuje do chwały. Narracja jest dość szalona, zaś bitwy napoleońskie nie wyróżniają kunsztu mistrza. Małżeńskie rozterki zaburzają równowagę. O ile główne wątki (a więc 1. Żona, 2. Władza & Francja – i to rozpisane w zdecydowanie nie tej kolejności, której się oczekuje) miały za zadanie naszkicować portret wybitnego stratega i jednostki wyprzedzającej swoje czasy, o tyle nie zaznajomieni z historią mogą czuć poplątanie, oczekujący rozrywki być w miarę zadowoleni, zaś szukający historycznego lustra i popisu elementów militarnych … zdecydowanie zawiedzeni. 

 

Ocena: 3/6

    Ela Buszko (Żniwa Kultury – Ela Buszko )

 

 

 


 

Obserwuj nas w mediach społecznościowych:

👉 Facebook

👉 Instagram

👉 Twitter

 

 

IKS
Udostępnij i poleć znajomym!

Dodaj komentarz