IKS

Müut [Rozmowa]

Poznajcie MüuT – warszawską punk & stoner-rockową kapelę założoną na przełomie 2019 i 2020 roku. 13 stycznia wydali płytę „(…) Made Me Do It”. Wydawnictwo poprzedziły dwa single, “Grasso” oraz “Fight The Müutonegro”. W skład grupy wchodzą Vlad Guzmán – wokal, gitara basowa, Mateusz Pacholczyk – perkusja, wokal, Krzysztof Geryk – gitara, wokal oraz Szymon Kaim – gitara i wokal. Ich debiutancka płyta zawiera dziesięć równych utworów i brzmi naprawdę dobrze.  Poniżej zapis rozmowy.

 

Paweł Zajączkowski (PZ): Powiedzcie trochę więcej o autorce okładki i grafik dołączonych do płyty.

 

MüuT (M): Od zawsze inspirowały nas kobiety i kozły. Pomysł nagiej kobiety trzymającej czaszkę kozła wyszedł od perkusisty Matiego. Ten obraz niejako reprezentuje nasze wyobrażenie, jak mógłby wyglądać bóg MüuT, czyli boży posłaniec śmierci jednego z plemion Indiańskich z Meksyku. Cała ta idea wzięła się z indiańsko-meksykańskiego pochodzenia naszego basisty/wokalisty.

 

PZ: A jej autorka, czemu wybór padł na artystkę Knieja INK?

 

M: Autorkę polecił Vlad. Jedyny członek zespołu który się dziara (i to dosyć regularnie). Mieliśmy pewną koncepcję grafiki, wiec zderzyliśmy nasz pomysł z pracami artystów – głownie tatuatorów. Zrobiliśmy listę 10 fenomenalnych artystów. Każdy z nas głosował na top 3. Knieja INK wygrała w tym „plebiscycie” niemal jednogłośnie.  

 

PZ: Co oznacza nazwa zespołu?

 

M: MüuT, czyli bóg Indian z północy Meksyku, który jest też posłańcem śmierci. Taki Hades i Hermes w jednym. Nas basista jest Meksykaninem z pochodzenia indiańskiego (“mixteckie” pochodzenie), więc pomysł nawiązujący do  tej mitologii przyszedł nieproszony.

 

PZ: Jak powstają Wasze teksty, kto za nie odpowiada w waszym zespole?

 

M: Testy są tworzone na spółę pomiędzy Vladem i Matim. Często jeden zaczyna tekst, czy nawet parę słów, a drugi kończy. Teksty czasem są o “niczym”, np. o wymyślonych potworach w nowo wykreowanej mitologii. Innym razem łapiemy jakiś problem społeczny i piszemy między innymi o wydawaniu pieniędzy na ostatni tatuaż albo opisujemy komedio-horror klasy “b” pewnego znanego reżysera z mnóstwem Oscarów. Ogólnie, tworzymy teksty mając na myśli różne tematy z życia i fantastyki, a do tego próbujemy je przekazać w sposób sarkastyczny, ironiczny i dla śmiechu wzorując się na Turbonegro chociażby… 

 

PZ: A wokale, skąd czerpiesz inspiracje Vlad?

 

(Vlad Guzmán – VG): Inspiracje mam różne, od Mikaela Åkerfeldt’a z Opeth, poprzez wokalistów black metalu i Colin’a van Eeckhout’a z AmenRa. Najważniejsze dla mnie to przekazywanie energii z muzyki i tekstów. Nie lubię śpiewać cały czas w jednym stylu, więc różnicuję czasem wszystko tylko dla jednego małego fragmentu piosenki. Do tego często uzupełniamy się z perkusistą Matim, który śpiewa czystym głosem, a nasi gitarzyści pomagają mi w punkowych zakrzykach czy skandowaniu.

 

 

PZ: Skąd tyle motywu perkusyjnego à la “Little Sister” Qeens Of The Stone Age?

 

M: Cowbell stał się nieodłącznym elementem zestawu naszego perkusisty. Pomimo dużej intensywności rytmicznej (jak blasty i podobne) uważamy, że jest miejsce na tamburyn czy cowbell w rock n’ rollu. I tak, słuchamy też stonera i Josh Homme’a. Zapamiętajcie: We need more cowbell!

 

PZ: Jak piszecie Wasze piosenki, od czego zaczynacie?

 

(Krzysztof Geryk – KG): Z mojej strony to chyba zwykle w mieszkaniu powstaje riff gitarowy oraz dosyć luźna wizja tego, jak będzie wyglądał numer. Następnie sprawdzamy, jak to zabrzmi z innymi instrumentami i na ile się rozjedzie z oryginalnym pomysłem. Chyba dosyć standardowy proces.

 

(VG): Ogólnie mamy bardzo demokratyczny sposób komponowanie. Każdy z nas dodaje od siebie i próbujemy, żeby każdy instrument się dobrze dograł z resztą. Wokalnie często to się zaczyna od śpiewania bezsensowych słów, tylko po to, żeby mieć pojęcie o tym, gdzie i jaki wokal można umieścić. 

 

(Mateusz Pocholczyk – MP): Często jest to jak kula śniegowa. Jeden element napędza drugi. Nie mamy jednej sprawdzonej formuły na tworzenie piosenek. 

 

PZ: Gdzie pracowaliście nad płytą, kto był odpowiedzialny za mix, za produkcję?

 

(KG): Płyta nagrana i wyprodukowana w Mustache Ministry Studio przez Marcina Klimczaka. Marcin dograł również fortepianowe fragmenty.

 

PZ: Jesteście świeżo po premierze debiutanckiego albumu. Z czego jesteście szczególnie zadowoleni? Myślicie o kolejnym albumie, jego brzmieniu?

 

(KG): Największy sukces jest taki, że w ogóle się udało. Kolejną płytę widzę podobnie tylko „bardziej”. Fragmenty punkowe bardziej punkowe, fragmenty stonerowe bardziej stonerowe, fragmenty metalowe bardziej metalowe, itd.

 

(MP): Zdecydowanie! Nowe piosenki powstają. Mamy już szkielety dwóch nowych utworów i jest to mieszanka stylów które już graliśmy, tylko „bardziej”. Na pewno musimy chwilę uwolnić głowę od tworzenia. Takie rzeczy same przychodzą. Do tego warto zobaczyć jak publika reaguje na naszą muzykę. 

 

PZ: Najbliższe koncerty?

 

24 lutego gramy w Warszawie w 2kołą. Będzie to premierowy koncert z okazji wydania płyty. Następnie 25 lutego Zielona Góra i 26 lutego we Wrocławiu. Wszystkie 3 koncerty grane będą z kolejną kapelą Szymona i Matiego Semi Nomadic, a oprócz Warszawy będziemy dzielić scenę z zespołem Extensa. Mamy zamiar odwiedzić większość polskich miast w tym roku i spróbować zagrać na paru festiwalach. Nadstawcie szeroko uszu! 

 

PZ: Dzięki za rozmowę!

 

Rozmawiał: Paweł Zajączkowski

 

 


 

Kliknij i obserwuj nasz fanpage👉 bit.ly/Nasz-Facebook1

Kliknij i obserwuj nasz Instagram 👉 bit.ly/nasz-instagram1

IKS
Udostępnij i poleć znajomym!

Dodaj komentarz