IKS

Midge Ure [Rozmowa]

midge-ure-rozmowa

Midge Ure jest dość aktywnym muzykiem. Nawet jeśli nieczęsto nagrywa nowe płyty, wciąż koncertuje i przypomina dorobek grupy Ultravox. W międzyczasie ukazują się specjalne wznowienia z okazji 40-lecia wydania płyt tej fantastycznej formacji. A już 29 października w ramach festiwalu Soundedit, Midge Ure wystąpi ze swoim zespołem, gdzie przypomni nie tylko utwory Ultravox, ale i swoje solowe kompozycje. W długiej rozmowie opowiedział o tym, jak spędził lockdown, co dzieje się w jego świecie muzyczno-wydawniczym, o przyjaźni z Philem Lynottem, a także o tym, czy jest.. smakoszem kawy.

 

Maciej Majewski: Widziałem, że Covid dopadł Cię w lipcu tego roku. Podczas lockdownu zauważyłem, że zacząłeś zrobić podcast i akustyczne sesje na żywo w ramach Backstage Lockdown Club.

Midge Ure: Tak, zdecydowałem się to zrobić, by wypełnić czas. Pandemia złapała nas w marcu 2020 roku, kiedy byliśmy na trasie w Nowej Zelandii. Wówczas mieliśmy przekonanie, że za 3 miesiące będzie po wszystkim… A skoro trwało to znacznie dłużej, musiałem się czymś zająć. Zauważyłem, że inni muzycy korzystają z laptopów i robią takie sesje na żywo w Internecie. Uznałem, że to dobry pomysł, by wyjść z czymś podobnym i utrzymać kontakt z ludźmi. Poświęciłem jednak trochę więcej czasu, by zainwestować w odpowiedni sprzęt, kamery, mikrofony. Tak, by odbiór był jak najlepszy. Skończyło się na tym, że stworzyłem taką małą, jednoosobową przestrzeń do rejestracji tego typu transmisji w moim studiu. Zawsze zresztą interesowała mnie strona audiowizualna różnych przedsięwzięć. Te podcasty robiłem do niedawna. Na razie musiałem przestać, bo jestem w trasie. Wiem, że ludzie chcą, bym dalej to robił i sam też czekam na tę możliwość. Poza tym przez 3 miesiące prowadziłem audycję w jednej z klasycznych rozgłośni w Anglii. Prezentowałem w niej muzykę klasyczną, czy ambientową, ale odkryłem też przy okazji mnóstwo wspaniałej muzyki z Islandii. To zmotywowało mnie do tworzenia stricte instrumentalnej muzyki.

 

MM: Widziałem jeden z odcinków podcastu, kiedy opowiadałeś o specjalnym wydaniu z okazji 40-lecia płyty „Vienna” Ultravox, które ukazało się 2 lata temu. Wiem, że lada moment ukaże się także rocznicowe wydanie płyty “Rage In Eden”. Planujecie wydać wszystkie płyty Ultravox w tej formie?

MU: Owszem, na to wychodzi. Miksowaniem tych nowych wersji zajmuje się Steven Wilson, który robi to świetnie. Obecna technologia pozwala wydobyć z tych nagrań to, co pierwotnie chcieli uchwycić w nich George Martin i Conny Plank. Ludzie z Chrysalis (wytwórni, wydającej płyty Ultravox – przyp. MM) spędzili sporo czasu na znajdywaniu w archiwach różnych ciekawostek, których nawet ja nie słyszałem wcześniej. Teraz możemy je wykorzystać do tych specjalnych rocznicowych wydawnictw. Poza tym Steven przygotowuje też miksy w systemie 5.1., które jeszcze lepiej wydobywają przestrzenność tych płyt. Ludzie chcą tych nagrań na nośnikach fizycznych, które są namacalne, ładnie wydane i pachną, a nie czegoś, co można ściągnąć z Internetu.

 

MM: To Ty poprosiłeś Stevena, by zajął się odświeżeniem waszych płyt?

MU: To odbyło się przez wytwórnię. Mówiąc szczerze, nie miałem jeszcze okazji poznać Stevena osobiście… Ale uwielbiam to, co robi. Myślę, że sam dokonuje wyboru tego, co chce miksować i odświeżać. Wiem, że wziął się już za kolejny z naszych albumów.

 

MM: Z kolei Twoim ostatnim wydawnictwem była płyta “Orchestrated” wydana 5 lat temu, na której wykonywałeś utwory Ultravox wraz z orkiestrą. Już wtedy mówiłeś, że pracujesz nad kolejnym albumem z solowym materiałem…

MU: I nadal go przygotowuję (śmiech). Myślę, że jestem w wyjątkowo komfortowej sytuacji, ponieważ nie mam za sobą wytwórni, która domaga się mojej kolejnej płyty. Moim celem nie jest także podbijanie list przebojów. Nie mam więc potrzeby pośpiechu i wolę wydać w płytę wtedy, kiedy będę czuł, że mam coś do powiedzenia. Poza tym bardzo szybko się nudzę. Nie wszystkie nowe piosenki, które robię, od razu mi się podobają. Muszę jednak uważać i nie znienawidzić tego, co już napisałem z myślą o nowej płycie (śmiech). W ciągu ostatniego roku zarejestrowałem jednak muzykę, która znajdzie się na płycie instrumentalnej. To coś, nad czym zacząłem pracować w przerwie nad tą pełnoprawną solową płytą z wokalem (śmiech).

 

MM: Na bieżącej trasie, która nosi nazwę “Voice And Vision” wykonujesz m.in. materiał z płyt Ultravox – “Rage In Eden” i “Quartet” oraz swoje solowe utwory. Czemu wybrałeś akurat repertuar z tych dwóch albumów?

MU: To naturalna kontynuacja poprzedniej trasy, skupiającej się na roku 1980, na której grałem utwory z „Vienna” oraz z pierwszej płyty Visage. Obie te płyty wyszły właśnie w 1980 roku. Ludziom bardzo podobały się te koncerty – zwłaszcza młodszym słuchaczom, którzy nie mieli szans zobaczyć Ultravox 40 lat temu. Ta bieżąca trasa miała się zresztą odbyć już dwa lata temu i właśnie o nią prosili słuchacze. „Rage Of Eden” i „Quartet” ukazały się rok po roku w 1981 i 1982, więc zdecydowałem się przypomnieć repertuar z tych płyt na żywo. Przerwa pandemiczna zaburzyła jednak ten cykl, bo chciałem zagrać tę trasę zaraz po tamtej. Z tym programem wystąpię także 29 października w Warszawie.

 

MM: Poprzednim razem, gdy mieliśmy okazję rozmawiać, poruszyliśmy wątek Twojej autobiografii. Natomiast rok temu ukazała się książka “In picture frame”. To kolekcja Twoich zdjęć, które zrobiłeś między 1980, a 1985 rokiem. Czemu te zdjęcia są akurat z tego przedziału czasowego?

MU: Ponieważ wtedy robiłem ich najwięcej, a nie zawsze zaglądałem do negatywów. Uzbierałem ich mnóstwo i niestety zaczęły się niszczyć. Wśród nich jest oczywiście mnóstwo zdjęć z tras Ultravox. To materiał historyczny. Ponieważ nigdy nie braliśmy na trasę oficjalnego fotografa, to sami robiliśmy sobie zdjęcia nawzajem. Po roku 1986 Ultravox zawiesił swą działalność, w związku z czym nie mam zbyt wielu zdjęć z późniejszego okresu, a na pewno nie robiłem ich tak wiele, jak wcześniej. Dziewczyna, która prowadziła naszą fanowską stronę internetową, wzięła te wszystkie negatywy, które miałem, oczyściła je, na nowo wywołała i zeskanowała w wysokiej rozdzielczości, po czym zwróciła je mnie. Kiedy na nie spojrzałem, oniemiałem. Tak wyglądał świat wewnętrzny Ultravox i Visage, którego nikt poza nami nie widział! Dlatego postanowiłem je uwiecznić w tej książce.

 

MM: Wiem, że oglądałeś film “Songs For While I’m Away” poświęcony Philowi Lynottowi z Thin Lizzy, z którymi miałeś też okazję współpracować przez jakiś czas. Zdążyłeś poznać Phila wystarczająco, by się z nim zaprzyjaźnić?

MU: Byłem fanem Thin Lizzy. Uwielbiałem ich od czasów, gdy byli jeszcze triem. Widziałem ich na żywo w Glasgow, gdy miałem chyba 17 lat. Phil był niesamowity. Piosenki, które pisał zwłaszcza na początku istnienia zespołu, były fantastyczne piękne, melodyjne i poetyckie. Cały zespół brzmiał świetnie. Poznałem ich jednak osobiście później, choć jeszcze wtedy, gdy mieszkałem w Glasgow. Wówczas zespół, w którym grałem, czyli Slik zaczął być popularny w Wielkiej Brytanii. Gdy graliśmy w Londynie, Phil przesłał podpisaną książkę ze swoimi tekstami do miejsca, w którym występowaliśmy. Była wspaniała. Kiedy później przeprowadziłem się do Londynu, by dołączyć do Rich Kids, wpadłem na członków Thin Lizzy w metrze! I co więcej – pamiętali mnie! Zaczęliśmy się trzymać razem, słuchaliśmy nawzajem swojej muzyki. A kiedy dołączyłem do Ultravox, zadzwonili do mnie i zapytali, czy zagram z nimi trasę po Stanach. Kończyli tournée promujące płytę „Johnny The Fox”, a dla mnie była to pierwsza wyprawa za ocean. Limuzyny, hotele, Ameryka! Było wspaniale, a za pieniądze, które na niej zarobiłem, kupiłem syntezatory, na których grałem następnie w Ultravox (śmiech). Poza tym to było chłopięce marzenie – grałem z Thin Lizzy! Dzięki temu poznałem bliżej Phila. Trzymaliśmy się razem, włóczyliśmy po mieście. Zawsze też podróżowaliśmy wspólnie jego samochodem. Poza tym ogromnie mi pomógł, bo zabierał mnie ze sobą na wywiady. Przez znaczną ich część opowiadał o Thin Lizzy, a na koniec mówił o mnie i o Ultravox. A my wówczas nie mieliśmy nawet jednej płyty na koncie! To pozwoliło mi przedstawić mój zespół w Ameryce, zanim cokolwiek nagraliśmy (śmiech). Phil był wspaniałym człowiekiem i bardzo mi go brakuje.

 

MM: Wiem, że uwielbiasz gotować, natomiast po zdjęciach na Twoim profilu instagramowym wnoszę, że jesteś też smakoszem kawy?

MU: (śmiech) Nigdy nie lubiłem ciepłych napojów typu herbata i kawa. To zmieniło się jakieś 5 lat temu. Byłem na jednej z solowych tras po Ameryce wyłącznie z gitarą – bez tour menegera i całej ekipy. Zatrzymywałem się w różnych przydrożnych barach i kafejkach, które w niektórych wypadkach zachowały swój niezmieniony wygląd od lat 50. Z takiej perspektywy Stany wydają się ogromne. Zjechanie całego kraju zajęło mi tygodnie. Każdego dnia pokonywałem około 300 mil samochodem. I żeby nie zasnąć, zacząłem pić kawę. Natomiast niedawno, będąc na innej trasie, w każdym z miejsc, w którym się zatrzymywałem na kawę, robiłem zdjęcie filiżance lub kubkowi – zgodnie z obecnymi trendami (śmiech). Uznałem, że to lepsze, niż selfie! Część z tych zdjęć publikowałem na swoim profilu na Instragramie. Miejsca się zmieniały, sposób podawania kawy również. Ludzie zaczęli się domagać się kolejnych zdjęć (śmiech). Nadal zresztą chcą, bym je publikował.

 

MM: A co będzie kolejnym krokiem w Twoim muzycznym świecie?

MU: Oprócz wspomnianych rocznicowych wydań płyt Ultravox, chcę wydać płytę z muzyką instrumentalną, nad którą pracowałem przez pół roku w okresie lockdownu. Nie znalazłem jeszcze jednak właściwej wytwórni, która chciałaby ją wydać…

 

MM: Może Deutsche Grammophon byłaby odpowiednia?

MU: Deutsche Grammophon byłaby idealna, natomiast nie mam kontaktu do nikogo stamtąd. To jednak kwestia czasu. Nie chcę też wydawać płyty w tym samym czasie, co te wznowione nagrania Ultravox, bo nie chcę by był konflikt interesów. Następnie chcę ukończyć tę solową płytę, o której opowiadam już od 5 lat (śmiech).

 

Rozmawiał: Maciej Majewski

 


 

Kliknij i obserwuj nasz fanpage👉 bit.ly/Nasz-Facebook1

Kliknij i obserwuj nasz Instagram 👉 bit.ly/nasz-instagram1

IKS
Udostępnij i poleć znajomym!

Dodaj komentarz