Płytą „Hope” grupa Amarok zamyka tryptyk, a który składają się także płyty „Hunt” i „Hero”. Nie bez powodu piszę grupa, bo z duetu Michała i Marty Wojtas projekt przekształcił się w pełnoprawny zespół – skład grupy uzupełniają Konrad Zieliński (perkusja) i Kornel Popławski (bas i skrzypce). Te zmiany odbiły się także na „Hope”, o czym w poniższej rozmowie opowiedział mi wciąż główno dowodzący grupą – Michał Wojtas.
MM: Na „Hope” oddałeś w kilku utworach pole do działania Kornelowi i Konradowi. Zespół chyba na tym zyskał?
MW: Ty mi powiedz! (śmiech). A tak serio – odkąd jesteśmy zespołem, a nie jest to tylko mój i Marty projekt, to jest ważne, aby chłopaki mieli szansę pokazać, co w nich siedzi. I to pokazali. Często jest tak, ze nie wszyscy w zespołach są twórcami. Konrad i Kornel nimi są, więc bez sensu byłoby nie pozwolić na pokazanie twórczych talentów kolegów. Ważne aby całość była w miarę spójna. Może być różnorodnie ale spójnie. Chyba się udało.
MM: Co stoi za konceptem „Hope”?
MW: „Hope” jest trzecią częścią trylogii zapoczątkowanej przez album „Hunt” a potem „Hero”. Najpierw było o polowaniu, na nas, na nasze dane i nasze aktywności, potem bohaterem był ten, który podejmował wyzwania i walkę by teraz krzyczeć, iż jest nadzieja, nawet jeśli wszystko i wszyscy wokół mówią nam inaczej.
MM: No właśnie – mam wrażenie, to najważniejsza część, a jednocześnie najbardziej 'analogowa’, bo dotycząca nadziei
MW: Tak. Jest coś „analogowego” w tym co mówisz. Coś po prostu bardzo prawdziwego i żywego, organicznego. Nadzieja, niby proste słowo, ale gdy zestawisz je z brakiem nadziei, którym często sami siebie raczymy lub robią to inni, staje się czymś bardzo dla nas ważnym.
MM: Wydaje mi się, że aranżacyjnie otwarłeś się też na dużo bardziej dynamiczne elektroniczne brzmienia, w których jednocześnie nie brakuje w nich melodii
MW: Tak, masz rację. Zdecydowanie jest teraz więcej energii na płycie, co się wiąże z doświadczeniem koncertowym ostatnich lat w naszym składzie. To ten skład generuje taką potrzebę oraz reakcja publiczności oczywiście. Elektronika też jest czymś co lubię. Dzięki niej często czuję powiew świeżości w muzyce. A jeśli chodzi o melodie, to mam wrażenie, że trochę żyjemy w czasach, kiedy odchodzi się od melodii, ale w moim przypadku, to chyba melodia musiałaby odejść ode mnie (śmiech). Po prostu jest czymś domyślnym.
MM: Czy „Perfect Run” to wasza odpowiedź na „On The Run” Pink Floyd?
MW: Ten tytuł wymyśliła Marta i ma związek raczej z ruchem, czy przemieszczaniem się, niż z zespołem Pink Floyd. A sam utwór chyba też nie ma powiązania muzycznie.
MM: Pytam, bo pomysł muzyczny jest zbliżony – idealny kawałek do biegani.
MW: Do biegania, czy innych aktywności jak najbardziej to się on nadaje (śmiech).
MM: A jak było z tekstami w przypadku tej płyty?
MW: Teksty jak zawsze należą do Marty. Chociaż jest tutaj jeden mały wyjątek, gdyż jeden napisałem sam. Wydaje nam się, że w dzisiejszych czasach nadzieja jest ogromną siłą, która rozwala stary zgorzkniały porządek i wprowadza nowy.
MM: Skoro to tryptyk, to zastanawiam się, czy Marta miała teksty już przygotowane wcześniej, czy powstały dopiero pod wpływem muzyki?
MW: Zdecydowanie powstały pod wpływem muzyki. Na ogół tak powstają w naszym przypadku. Oczywiście wcześniej rozmawiamy o przekazie, ale to Marta decyduje o ostatecznym kierunku i formie słów.
MM: Pomijając Twoje działania teatralne, domyślam się, że nie tylko „Hope”, ale i cały tryptyk wymagał sporo pracy. Myślicie już o kolejnym kierunku w twórczości Amarok?
MW: Pracy zawsze jest dużo w przypadku płyt. Przynajmniej mnie to jakoś długo schodzi. „Hunt” i „Hero” tworzyłem sam, chociaż chłopaki już się włączali przy tej drugiej. W przypadku „Hope”, mimo iż chłopaki mają swój udział twórczy w samych utworach, dla mnie nowością był fakt, że zmiksowałem tę płytę w całości. Dotąd zawsze robił to ktoś inny, a ja tylko pojedynczo tu i tam. Natomiast, z chwilą kiedy ostatni miks utworu zejdzie z ‘taśmy produkcyjnej’, ja już jestem myślami w przyszłości.
MM: I jaka to będzie przyszłość?
MW: Czas pokaże. Póki co, przed nami trasa koncertowa, promująca nowe wydawnictwo. Najpierw Polska , potem zagranica. A pomiędzy pojawią się festiwale letnie, w tym duży Loreley.
Rozmawiał Maciej Majewski
ZAPISZ SIĘ DO NASZEGO NEWSLETTERA WYSYŁAJĄC MAIL NA: sztukmixnewsletter@gmail.com
Obserwuj nas w mediach społecznościowych: