IKS

Mateusz Wawrzyszkiewicz – “Czy dalej czujemy zapach teen spirit?” [Felieton]

mateusz-wawrzyszkiewicz-felieton1

Rok 2021 jest dla fanów muzyki rockowej obfity w rocznice wydawnictw płytowych, które w latach 90 wywarły wyraźny wpływ na popkulturę. Dzisiaj pochylę się nad najważniejszymi krążkami, które ukazały się w 1991 roku.

Ostatnia dekada XX wieku to wyjątkowy okres dla światowej muzyki. Po „plastikowych” latach 80 i królujących komercyjnych brzmieniach nastał czas powrotu do rdzennych brzmień rock n’rolla. Tapirowane fryzury i dziwaczne stylizacje frontmanów odeszły w zapomnienie. Na początku nowej dekady serca młodych słuchaczy skradł nurt muzyczny, który po latach kojarzy się głównie z głośnymi gitarami, niskimi męskimi głosami, a także stosunkowo ubogimi aranżacjami muzycznymi.
 

Mam tutaj na myśli GRUNGE, który dzięki Nirvanie i Pearl Jam zyskał niesamowitego rozgłosu na całym Świecie.

W 1990 zespół Alice in Chains z niesamowitym wokalistą Laynem Staleyem przetarł tory dwóm wcześniej wymienionym formacjom. Longplay „Facelift” zawierał m.in. takie przeboje, jak ponadczasowe „Man in the Box”, czy „Sea of Sorrow”. Mimo to płyta nie osiągnęła tak wielkiego sukcesu komercyjnego, jak pozycje Nirvany i Pearl Jam. Latem 1991 amerykańska scena muzyczna została owładnięta brzmieniami z Seattle. Krążki „Ten” i „Nevermind” wyznaczyły nowy trend w muzyce, który zaczaruje światową młodzież na całym Świecie. Siła rażenia twórczości Pearl Jam, a przede wszystkim Nirvany był niewiarygodny! Po latach kapele prowadzonego przez Kurta Cobaina i Eddiego Veddera są wrzucane do jednego worka z napisem „GRUNGE”. Stylistycznie są to jednak zupełnie inne zespoły, inne płyty. Nirvana to przede wszystkim inspiracja punkowymi wykonawcami przełomu lat 70 i 80. Pearl Jam natomiast mocno wzorowali się brzmieniami hard rockowych zespołów lat 70 z The Who, Led Zeppelin na czele. Grupa z Kurtem, Davem i Kristem wydała singiel „Smells like teen spirit”, który zmienił wszystko, a ponadto wyznaczył trend, który będzie trwał jeszcze przez przynajmniej pięć lat. Dziennikarze muzyczni mieli w tamtym czasie prawdziwe pole do popisu. Wyszukiwanie młodych talentów, wytwarzanie ducha rywalizacji między największymi zespołami, a także ciągłe szukanie elementów „wspólnych” między każdym z zespołów.

Bardzo ciekawy krążek „Badmotorfinger” wydał w tym samym roku inny, bardzo znany zespół – Soundgarden.

Z komercyjnego punktu widzenia i wielkich sukcesów „Ten” i „Nevermind” pozycja zapomniana. Ja jednak zawsze wracam do niej z wielką przyjemnością, ponieważ gitarowe riffy wymyślone przez Chrisa Cornella i Kima Thayila są jednymi z najlepszych i najciekawszych, jakie usłyszałem. Była to złota ery Grunge. Amerykańscy melomani nie mogli narzekać na niedobór muzyki w ich kraju. Oprócz wspaniale prosperującej muzyki z Seattle również trzeba wspomnieć o pewnym zespole z Los Angeles.
 

Mam na myśli Red Hot Chili Peppers i w moim odczuciu najciekawszą, najbardziej eklektyczną płytę „Blood Sugar Sex Magik”.

Z bardzo znanego zespołu lokalnego stali się światowymi gwiazdami muzyki rockowej. Duża w tym zasługa Johna Frusciante, który dwa lata wcześniej zastąpił tragicznie zmarłego Hillela Slovaka. Talent kompozytorski młodego gitarzysty okazał się nieoceniony. Na wydawnictwie znalazły się takie szlagiery, jak „Give it away”, „I could have Lied” i klasyczne „Under the bridge”. Nieprzewidywalny sukces komercyjny albumu sprawił, że muzycy Red Hot Chili Peppers stali się idolami milionów ludzi. Frusciante był zaskoczony i zniesmaczony tą sławą i z trudem próbował radzić sobie z popularnością. Krótko po wydaniu albumu muzyk zaczął żywić niechęć do popularności zespołu. Frusciante zaczął intensywnie zażywać heroinę i inne narkotyki w czasie trasy koncertowej promującej wydawnictwo. Apogeum wszystkiego nastąpiło 7 maja 1992 w Tokyo, gdzie odmówił występu z kolegami i ogłosił odejście z zespołu. Na szczęście wszystko szczęśliwie się zakończyło. John odszedł z zespołu jeszcze raz, aby pod koniec 2019 roku wrócić do składu po raz drugii. W 2022 roku legendarna kapela rozpocznie światową trasę koncertową. Już nie mogę się doczekać.
 

Mimo, że rok 1991 kojarzony jest głównie z rockowymi artystami i ich wydawnictwami, to trudno oprzeć się wrażeniu, że były to dźwięki skrajnie różne, eklektyczne, reprezentujące inne nurty muzyczne.

Na wyspach brytyjskich również działo się naprawdę ciekawie. Swój debiut fonograficzny zaliczył Blur. Charyzmatyczny frontman Damon Albarn i enigmatyczny gitarzysta Graham Coxon stali na czele zespołu, który przez następną dekadę będzie wyznaczał muzyczne i popkulturowe trendy. Sukces artystyczny albumu „Leisure” nie szedł niestety w parze z sukcesem komercyjnym.
Z krążka pochodzą utwory tak, jak „She’s so high” z wpadającym ucho otwierającym riffem, melancholijne „Sing” i przebojowe „There’s no other Way”. Każda z wymienionych kompozycji znajduje się teraz w kanonie najważniejszych utworów londyńskiej formacji.
Po wydaniu „Leisure”, aby uchronić się przed bankructwem zespół wyruszył w bardzo długą trasę koncertową po Ameryce. Dużą popularność i sukces osiągnął następny album – „Modern life is rubbish”. O wiele bardziej popowy od poprzednika. Opuśćmy Anglię i powróćmy znów do Stanów Zjednoczonych. O ile, wszyscy wcześniej wymienieni artyści byli debiutantami, bądź też mało znanymi wykonawcami, a wydane płyty były pod wieloma względami przełomowe, to w tym przypadku będzie zupełnie inaczej.
 

Swoją pracę nad wydawnictwem ukończył zespół, który w latach 80 wydał już cztery płyty. Płyty, które osiągnęły wielki sukces na każdej płaszczyźnie. Metallica swoim „czarnym” albumem przekroczyła kolejne granice i wspięła na poziom rozpoznawalności nieosiągalnym dla innych metalowych zespołów.

Jestem właśnie świeżo po odsłuchaniu rocznicowego boxu i muszę przyznać, że naprawdę robi wrażenie. Z przesłuchanego materiału wynika, że muzycy postawili, jak nigdy wcześniej na pracę zespołową. Oprócz Jamesa, który zawsze stanowił o sile Metalliki wypada wspomnieć wkład Kirka Hammetta, który skomponował kilka klasycznych już riffów (ten najbardziej znany „Enter Sandman”). Wielu fanów zakochanych w trash metalowym brzmieniu swoich ulubieńców odwróciło sie po premierze „Black Albumu”. Nowe wydanie grupy przypominało brzmieniowo bardziej hard rocka, ale czy to źle? Muzycy pokazali na tym wydawnictwie, jak nigdy wcześniej swoją uniwersalność. Dla mnie zawsze numer jeden w dyskografii Metalliki.
 

Pierwszy rok ostatniej dekady XX wieku był wyjątkowy. Niewiele jest etapów w historii rozrywkowej, żeby tyle arcydzieł ukazało się w jednym czasie.

W rockowym pojedynku między wyspami brytyjskimi, a Stanami Zjednoczonymi wyraźnym zwycięzcą są Ci drudzy. Od zawsze byłem „brytolem” pod względem upodobań muzycznych, trzeba jednak oddać Amerykanom, co amerykańskie. Początek lat 90 bezapelacyjnie należał do nich. Czy mam swojego faworyta wśród dzieł wydanych w 1991 roku? Każda z wymienionych przeze mnie pozycji jest faworytem. Faworytem zależnym od samopoczucia, od pory roku. Na ten moment jest to „Blood Sugar Sex Magic”. Ale to wszystko się zmienia, jak w kalejdoskopie.

Mateusz Wawrzyszkiewicz

IKS
Udostępnij i poleć znajomym!

Dodaj komentarz