W ogóle niech mi będzie wolno poradzić pani, Małgorzato, niech się pani nigdy niczego nie boi. To rozsądne
– Michaił Bułhakow
..mówi się, że strach to jedno z pierwotnych i pradawnych uczuć zakotwiczonych w umysłach hominis sapientis. Jaka jest geneza powstawania tej emocji i czy zawsze potrzeba zmian somatycznych? Zaangażowanie pnia mózgu, układu limbicznego i odpowiedniego impulsu przeradzają się w fobię, ale bez niej, gdyby się poważnie zastanowić, nie umielibyśmy żyć. Strach motywuje i demotywuje. Strach jest nauczycielem popychającym nas do błędów i ewolucji. A najczęściej czujemy lęk przed tym, czego nie znamy.
I tutaj przejdę do bohatera tej recenzji, a mianowicie do najnowszego albumu Mariusza Dudy pod tytułem „AFR AI D”. Tak jak w przypadku wydawnictwa Riverside „ID.Entity”, autor kolejny raz udowadnia, że uwielbia bawić się słowem i formą jego zapisu. Dwuliterowy człon „AI” błyskawicznie rzuca się w oczy, dając początek refleksjom o tematyce płyty. Czy znana z literatury science-fiction koncepcja sztucznej inteligencji będzie czynnikiem prowadzącym do zagłady gatunku ludzkiego? A może wręcz przeciwnie, stanie się medium do transferu i gromadzenia emocji, do zapisywania pamięci i tym samym wydłuży naszą egzystencję o n+1? Te pytania stają przed każdym, kto choć odrobinę interesuje się tym zagadnieniem bo tej pędzącej na złamanie karku maszyny już nie zatrzymamy. Duda niejednokrotnie udowodnił, że ma ostre oko do obserwacji otaczającej rzeczywistości, a jego analiza i próby zrozumienia potrafią otworzyć interesujące dyskusje na szerszą skalę.
„AFR AI D” składa się z ośmiu instrumentalnych (gdzieniegdzie pojawiają się elektronicznie generowane głosy) kompozycji, zawieszonych klimatycznie między oldschoolową elektroniczną odyseją Klausa Schulzego („Taming Nightmares”) i niemalże klubowymi bitami spod ręki Jean-Michela Jarre’a („Mid Journey To Freedom”). Usłyszymy również niezrozumiały dla ludzkiego ucha język robotów („Bot’s Party”), a także diabelsko ludzki czynnik ekspresji, jakim jest gitara elektryczna („Fake Me Deep, Murf”) gościnnie pojawiającego się Mateusza Owczarka (Lion Shepherd). Nowa propozycja Dudy przyciąga wielowarstwowością i umiejętną narracją, ale nie dzięki słowom, lecz mechanizmom budowania suspensu. Podzieliłbym ten materiał na dwie półkule mózgu próbującego odnaleźć się w zastanej nowej rzeczywistości.
Pierwsza z nich opowiada o próbie zrozumienia nieznanego, którym w tym przypadku jest sztuczna inteligencja. Tej wędrówce po obcym gruncie towarzyszy potrzeba wyparcia i zaprzeczenia faktu, że AI zostanie z nami na dłużej, albo może po kres wszystkiego. Ludzie są jacy są, ale przynajmniej ich znamy. Duda, wykorzystując kontrastujące ze sobą plamy dźwiękowe (mnogość syntezatorów), buduje w tej części nastrój niepewności, sinusoidalnymi tonami podnosi i obniża tętno odbiorcy, a gdy słucha się tych dźwięków w osamotnieniu, pocą się dłonie. Kiedy negowanie obecnego stanu rzeczy i zakrywanie oczu nie przynosi rezultatów, a strach nadal stoi przed nami, pojawia się pradawna potrzeba zaspokojenia ciekawości i eksperymentowania z nowym bytem, a w ostateczności afirmacja stanu rzeczy. I tu do gry wkracza druga półkula mózgu.
Energiczna i dominująca solówka gitarowa w „Bot’s Party” jest dowodem na to, że w człowieku buzuje dociekliwość granicząca z wścibskością, chcąca dowiedzieć się, jak sztuczna inteligencja zmieni nasze życie i bieg przyszłości. Wnikliwość nie raz prowadziła do genialnych odkryć, a niewątpliwie w materii sieci neuronowych i uczenia maszynowego wiele pozostaje do zbadania. W warstwie muzycznej daje się tu zauważyć zmianę stylu na mniej osobisty. Pojawia się więcej odważnych, zawiłych bitów wspieranych przez dudniący w klatce piersiowej bas, które mogłyby symbolizować próbę przejęcia kontroli przez roboty i walkę AI z gatunkiem ludzkim. Ową konfrontację obrazuje Duda za pomocą dużej intensywności dźwięków w drugiej części albumu, urozmaiconej o agresywniejsze „dialogi” robotów, jak gdyby planowały realizować swój plan, bez względu na konsekwencje – nie mają wszak empatii i uczuć, a człowiek ma STR AC H. Ostatni numer, „Embrace The Unknown”, to ośmiominutowe przeczołganie człowieka przez skrajności. Na początku delikatne, subtelne klawisze symbolizować mogą nadzieję, że relacja ludzi i AI jest okiełznana, że wiemy, na czym stoimy. Ponownie świetna gitara Owczarka może podnosić na duchu, zarazem zostawiając z tyłu głowy myśl, że sytuacja dynamicznie może ulec zmianie. W połowie utworu pojawia się zagrożenie zachwiania równowagi, znów odczuwalna jest niepewność i człowiek może poczuć się mały, nieznaczący. I w ostatniej minucie – dłuższy oddech przynoszący ulgę. Zatem albo ludzkość zwyciężyła, jak to zawsze robią Amerykanie w filmach wojennych, albo ulegliśmy i zrozumieliśmy, że tej wojny nigdy nie wygramy. Niezależnie od wyniku końcowego pozostaje pytanie – czy umiemy opanować strach, nie tylko ten przed ciemnością?
Mariusz Duda mówił, że od młodzieńczych lat wsłuchiwał się w elektronikę, a kilka dekad później stworzył “AFR AI D”, będący dowodem na przesiąknięcie tą formą. To zupełnie inna opowieść niż Riverside czy Lunatic Soul i bardzo dobrze, bo pokazuje słuchaczom artystę z nieznanej dotąd strony. Najnowszy album swoją zawartością przynosi nam więcej pytań niż odpowiedzi, ale pokazuje również, jak muzyka bez słów może obudzić wyobraźnię. Jestem przekonany, że wydając ten materiał pod swoim imieniem i nazwiskiem, Duda pokonał strach przed nieznanym i nieuniknionym, lecz wciąż zastanawia mnie – jaki jest jego największy strach? Kiedyś, przy okazji, zapytam.
Ocena: 5/6
Błażej Obiała
Lista utworów: Taming Nightmares; Good Morning Fearmongering; Fake Me Deep, Murf; Bot’s Party; I Love To Chat With You; Why So Serious, Cassandra; Mid Jorney To Freedom; Embracing The Unknown.
Obserwuj nas w mediach społecznościowych: