IKS

„Mare z Easttown”, reż. Craig Zobel, HBO [Recenzja]

mare-z-easttown-serial-recenzja

Kate Winslet, w swojej długoletniej karierze, kilkakrotnie była nominowana do Oscara. Za rolę w filmie „Lektor” została uhonorowana tą statuetką. Nikt nie ma wątpliwości, że to aktorka wybitna. I chyba mało kto spodziewał się, że jedną z najlepszych swoich ról odegra w serialu. A tak właśnie się stało. Jej kreacja w „Mare z Easttown” to jedno z najwybitniejszych dokonań artystycznych w jej przygodzie aktorskiej. Niektórzy krytycy uważają wręcz, że najwybitniejsze.

„Mare z Easttown” to produkcja HBO, która z pewnością zgarnie kilka nominacji Emmy czy Złotych Globów – a w większości rankingów będzie na szczycie najlepszych tegorocznych seriali. Naprawdę rzadko mamy do czynienia z produkcją, w której tak dobrze zbudowane są postacie, dialogi, wątki – a co najważniejsze w przypadku kryminałów – akcja trzyma w napięciu do ostatniego odcinka. I wszystko byłoby cacy, gdyby nie… ostatni odcinek. Ale o tym napiszę w dalszej części tekstu.
 

„Mare z Easttown” to przede wszystkim kryminał, w którym jednak bardzo mocno zarysowane są wątki obyczajowe oraz dramatyczne.

Mare Sheehan (Kate Winslet) jest policjantką z małego miasteczka w Pensylwanii. Mieszka ze swoją matką Helen (Jean Smart), córką Siobhan (Angourie Rice) i wnukiem Drew. W tym domu jednak nie panuje sielanka. Wszyscy zmagają się z pewną traumą, która bardzo silnie rzutuje na relacje między kobietami. W okolicy mieszka też jej były mąż Frank (David Denman), który właśnie zaręczył się ze swoją nową partnerką, oraz wieloletnia przyjaciółka Lori (Julianne Nicholson), z którą Mare omawia wszystkie plotki i problemy osobiste. A tych kobietom nie brakuje. Lori ma męża Johna (Joe Tippett), córkę Moirę (Kassie Mundhenk) cierpiącą na Downa oraz niepokornego syna Ryana (Cameron Mann). Życie Lori również nie jest usłane różami.
 

Mare poza swoją osobistą traumą zmaga się również z nierozwiązaną od roku sprawą zniknięcia młodej kobiety Katie Bailey.

Kiedy wszystkim wydaje się, że to zagadkowe zniknięcie nigdy nie zostanie rozwiązane, w miasteczku dochodzi do morderstwa innej kobiety. Prowadzi to do połączenia tych spraw i bardziej aktywnego wznowienia śledztwa. Do pomocy Mare zostaje przydzielony detektyw Colin Zabel (Evan Peters). Czy za morderstwem stoi ta sama osoba co za porwaniem? Jakie tajemnice kryją mieszkańcy Easttown? Oczywiście tego wszystkiego dowiemy się z serialu.
 

Produkcja HBO to jednak nie tylko watki kryminalne.

Fantastycznie zbudowana jest postać Mare. Rzadko zdarza się twórcom filmów czy seriali tak rewelacyjnie sportretować kobietę. Mare to osoba pełna wad i traum, ale posiadająca też ogromną wewnętrzną siłę. Zdecydowanie nie jest ideałem. Na pewno jest wybitnym detektywem. Pod wieloma względami ma jednak rozpieprzone życie osobiste. Ma skomplikowane relacje z rodziną, zaś gdy w jej życiu pojawia się nowy mężczyzna Richard (Guy Pearce), szuka wszelkich wymówek, aby go odtrącić. Kate Winslet tę pełnokrwistą kobietę odegrała po prostu wybitnie. Naprawdę pod każdym względem można się zachwycać jej rolą.
 

Byłbym jednak niesprawiedliwy, gdybym wyróżnił za kreację aktorską jedynie Winslet.

Inni aktorzy również bardzo dużo wnieśli do jakości serialu. Szczególnie wyróżniłbym Evana Petersa, jako detektywa Colina Zabela. Peters (znany przede wszystkim z „American Horror Story”) bardzo dobrze zbudował postać detektywa, który nie do końca dobrze zna się na swoim fachu, do tego też ma tajemnicę, z którą średnio może sobie poradzić. Rewelacyjna również jest Jane Smart (seriale „Watchmen” i „Fargo”) jako matka Mare. Relacje obu pań to jeden z najmocniejszych, ale też… najśmieszniejszych wątków produkcji.
 

Wielkie brawa należą się też reżyserowi (Craig Zobel) i scenarzyście (Brad Ingelsby).

Panowie uszyli serial, który zachwyca zarówno krytyków, jak i widzów. Sześć odcinków oceniłbym w naszej skali na dziewięć. Niestety, kiedy zachwycony oczekiwałem wybuchowego zakończenia, to ostatni epizod okazał się być bardzo przewidywalny w swojej… nieprzewidywalności. Przez to niestety robi się ta historia mało wiarygodna. Jeśli oglądacie dużo produkcji kryminalnych, powinniście wiedzieć, o co mi chodzi. Twórcy starają się zmylić tropy, gdzie tylko się da. A sprawcą okazuje się być… no, tego Wam nie zdradzę. Niemniej fani dwóch pierwszych sezonów „The Killing” i serialu „Broadchurch” odszukają tutaj podobny schemat. Razi jednak, w jak łatwy sposób bohaterka finalnie doszła do prawdy. Ostatni odcinek to również szereg wzniosłych dialogów, monologów i scen, które wprowadzają wręcz nieprzyswajalny dla mnie patos.
 

Niech nam jednak minusy nie przysłaniają plusów. „Mare z Easttown” to lektura obowiązkowa dla każdego fana kilkuodcinkowych produkcji (szczególnie tych kryminalnych).

Amerykańska Akademia Filmowa powinna specjalnie stworzyć nową kategorię dla najlepszych aktorów serialowych. A Oscar powinien „goes to” Kate Winslet. Oczywiście tak się nie stanie, a Winslet bez dwóch zdań zgarnie nagrodę Emmy oraz Złotego Globa. „Mare z Easttown” to również podręcznikowy przykład świetnych dialogów i bardzo dobrze rozłożonych proporcji pomiędzy wątkami kryminalnymi, dramatycznymi i obyczajowymi (zawierającymi sporą dawkę humoru). Czy powstanie drugi sezon? Spokojnie mógłby. A biorąc pod uwagę zasadę, że „nie zarzyna się kury znoszącej złote jajka” – jest to dość prawdopodobne. Jednak życzyłbym sobie, żeby osoby odpowiedzialne za niego nie poszły na takie uproszczenia, jak w przypadku pierwszego sezonu (za to obniżyłem ocenę o jeden punkt). Podsumowując, to jeden z głównych faworytów do najlepszego serialu tego roku.

Ocena w skali od (1 do 10) 8 skomplikowanych osobowościowo kobiet

👩👩👩👩👩👩👩👩

Mariusz Jagiełło
IKS
Udostępnij i poleć znajomym!

Dodaj komentarz