IKS

Lupa [Rozmowa]

Białostocki zespół Lupa po blisko dekadzie istnienia i licznych zmianach w składzie, wreszcie wydał debiutancki album. Płyta „Synergia” łączy sobie wpływy rocka, numetalu z domieszką progu, a polskie teksty autorstwa wokalisty Łukasza Wasilewskiego, wzbogacają warstwę muzyczną. O niełatwych początkach, genezie muzycznej grupy, niuansach płyty i dalszych planach, opowiedział mi wspomniany Łukasz.

 

MM: Zespół powstał w 2015 roku. Czemu więc „Synergia” wyszła dopiero teraz?

 

LW: W 2015 roku ja i Patryk Łuczyński postanowiliśmy zrobić materiał na płytę, a następnie zebrać muzyków i stworzyć zespół. Musieliśmy się wiele nauczyć na temat tworzenia i produkcji muzyki. Ja musiałem popełnić wiele tekstów, żeby dojrzeć w tym temacie. Czekała mnie też bolesna prawda na temat moich ówczesnych umiejętności wokalnych. Zanim wyklarował się obecny skład, przez zespół przewinęło się sporo muzyków. Popełnialiśmy chyba wszystkie możliwe błędy, co wydłużało drogę do celu, którym było stworzenie profesjonalnie brzmiącego materiału.

 

zdj. Krzysztof Jonio

 

MM: Od początku poruszaliście się w stylistyce numetalowo-progmetalowej?

 

LW: Kiedy zaczynaliśmy ja byłem pod mocnym wpływem blues rocka. Patryk miał dużo bardziej otwarty umysł ode mnie, a bluesa chyba nigdy nie lubił – także było ciekawie (śmiech). Mieszaliśmy, każdy chciał do muzyki wrzucić coś ze swojej bajki. Łatwo nie było. Na szczęście po pewnym czasie zrozumieliśmy, że to Patryk powinien zająć się kompozycją. Ja skupiłem się na tekstach i wokalu. Swoją drogą, ciekawie określiłeś naszą stylistykę. My nigdy nie umieliśmy zamknąć się w konkretnym gatunku. Kiedy ktoś nas pyta o gatunek odpowiadamy, że gramy MAGIC ROCK. To określenie bardzo nam pasuje do twórczości Lupy.

 

MM: Teksty od początku pisałeś po polsku?

 

LW: Dla Lupy teksty zawsze pisałem po polsku. Muszę się jednak wygadać, że w najbliższej przyszłości planujemy zrobić coś po angielsku. Nie ukrywam, że będzie to dla mnie wyzwanie, bo pisanie tekstów i śpiewanie  wymaga trochę lepszej znajomości języka, niż rozmowa. Przede mną dużo pracy w tym temacie.

 

MM: Mówisz, że Patryk przejął komponowanie. Od razu przystałeś na jego propozycje muzyczne?

 

LW: Patryk od zawsze coś komponował i nagrywał. Byłem pod wrażeniem tego, co robił. Miał dużo głębsze, bardziej rozbudowane i ambitne pomysły. Wydaje mi się, że od początku to on miał się tym zajmować. Ja chciałem dołożyć swoją cegiełkę, ale szybko zaakceptowałem fakt, że to jego działka. Nie wszystko, co robił Patryk mi pasowało, ale robił tego tak dużo, że mogliśmy wybierać. Z czasem zaraził mnie swoją muzyką i różnice między nami zaczęły się zacierać.

 

MM: Jak reagowali na to, co proponowaliście pozostali muzycy, którzy przewijali się przez skład zespołu?

 

LW: Sytuacja była o tyle wygodna, że zanim zaczęliśmy szukać muzyków, stworzyliśmy i nagraliśmy materiał. Ludzie, którzy do nas dołączyli, wiedzieli na co się piszą i zakładam, że im to pasowało. Choć z perspektywy czasu widzę, że problemem mógł być fakt, że tylko jeden człowiek zajmuje się komponowaniem utworów. Osobiście uważam, że Lupie taka strategia służy.

 

zdj. materiały promocyjne

 

MM: Pytam, bo kompozycje, które słychać na „Synergii” wymagały pewnie niemałego zgrania was wszystkich?

 

LW: Obecny skład zespołu w pełni akceptuje ten sposób tworzenia muzyki. Udało nam się stworzyć zespół zgrany pod każdym względem. Każdy z nas jest inny i każdy ma swoją rolę do wykonania. Z Patrykiem jest o tyle dobrze, że jest producentem muzycznym. Ogarnia każdy instrument i kompozycje przedstawia nam w formie gotowego demo. Wtedy przychodzi czas na dyskusję i uwagi. Po zatwierdzeniu utworu dostajemy swoje partie i ćwiczymy.

 

MM: A jak na płycie znaleźli się goście: Tomek Szczepanik i Cira?

 

LW: Jak mówiłem – Patryk jest producentem muzycznym w PAT STUDIO, którego udziałowcami są też Marek i Remek z Lupy. Z usług Patryka korzysta m.in Cira. O ile dobrze pamiętam, Patryk zrobił mu kilka podkładów. Chyba się polubili, skoro Cira zgodził się pojawić na płycie Lupy. Tomek Szczepanik z zespołu Pectus to przyjaciel Marka – naszego basisty. Znają się chyba jeszcze z czasów studenckich. Kiedyś Marek zaproponował Tomkowi gościnny występ w piosence Lupy. Wysłał mu gotowy numer, do którego Tomek stworzył linie melodyczną i dograł wokale. Po chwili przyjechał do Białegostoku, żeby wejść ze mną do studia.

 

 

MM: Rozumiem, że będziecie promowali tę płytę koncertami? 

 

LW: Tak. Chcemy pokazywać się na żywo. Jest to najlepsza forma przekazania energii jaką niesie nasza muzyka.

 

MM: Nazwa zespołu sugeruje powiększenie, bądź zwrócenie uwagi na coś. Czego jest wyrazem?

 

LW: Nazwa zespołu to zabawna historia. Nie mieliśmy pomysłu na nazwę, dlatego postanowiliśmy nie komplikować sprawy. Było nas wtedy dwóch, napisaliśmy nasze imiona i kombinowaliśmy, co z nich można stworzyć. Po odrzuceniu polskich znaków, pierwsze dwie litery naszych imion dały nam nazwę zespołu (śmiech).

 

MM: Myślicie już o kolejnej płycie?

 

LW: Myślimy intensywnie. Wiem, że Patryk ma już kilka demówek. Mam nadzieję, że niedługo to dostanę i będę mógł usiąść do tekstów.

 

Rozmawiał Maciej Majewski

 


ZAPISZ SIĘ DO  NASZEGO NEWSLETTERA WYSYŁAJĄC MAIL NA:  sztukmixnewsletter@gmail.com

 

Obserwuj nas w mediach społecznościowych:

👉 Facebook

👉 Instagram

👉 Twitter

            

 

IKS
Udostępnij i poleć znajomym!

Dodaj komentarz