IKS

Kostas Georgakopulos (Avant Art Festival) [Rozmowa]

Kostas Georgakopulos jest dyrektorem Avant Art Festival, którego kolejna edycja startuje już za kilka dni. W poniższej rozmowie opowiedział  między innymi o tym, jak festiwal zmienił się przez 18 lat działalności i dlaczego na Avant Art nie ma ani jednego projektu, którego booking nie przechodziłby przez jego ręce. Wyjawił, co zrobić, żeby zainteresować niemiecką publiczność polską muzyką niezależną. Przeczytacie też o tym, jak wspomina swoje spotkania z artystami, takimi jak Nick Cave czy Mike Patton, oraz który metalowy gitarzysta jest dla niego tak ważny, że jego nazwisko ma wytatuowane. Dodatkowo dowiemy się czego możemy spodziewać się po jednym z trzech występów, jakie zagra w tym roku trio Igor Cavalera, Merzbow i Eraldo Bernocchi, oraz ile lat starał się o koncert Clipping. Kostas zdradził nam też wiele ciekawostek o festiwalu oraz zapowiedział, co może nas czekać w kolejnych latach!

 

Grzegorz Bohosiewicz: Przede wszystkim gratulacje – w tym roku wrocławska edycja odbędzie się po raz 18, czyli mamy okrągły jubileusz, pełnoletność festiwalu.

 

Kostas Georgakopulos: Bardzo dziękuję. Straciłem rachubę… wydawało mi się, że mamy 19 edycję, ale jak mówisz, że 18, to jest bardzo prawdopodobne.

 

GB: Przed wywiadem sprawdziłem materiały prasowe z zeszłego roku i było napisane, że festiwal odbędzie się 17 raz we Wrocławiu i 8 raz w Warszawie, czyli jeżeli wierzyć moim kalkulacjom, to w tym roku mamy osiemnasty raz Wrocław i dziewiąty raz Warszawę.

 

KG: Tak pewnie jest! Jeszcze raz bardzo dziękuję, bardzo się cieszę (śmiech)

 

 

GB: 18 lat to szmat czasu. Co Cię motywuje i sprawia, że po tylu latach dalej masz energię, żeby organizować ten festiwal z taką pasją i z takim zaangażowaniem?

 

KG: Wiesz co, to jest niesamowite, ale chyba faktycznie tak jest. To dotyczy wszystkich obszarów życia – jeśli sam sobie pewnych rzeczy nie wypracujesz jeżeli chodzi o funkcjonowanie jako część społeczeństwa, część rynku itd., to pojawiają się problemy. W przypadku Avant Art to jest tak, że jesteśmy firmą rodzinną. W fundacji pracują moja żona Kasia, która ze mną prowadzi fundację i moje dwie  siostry. To bardzo pomaga. Co roku jest nieco inna intensywność współpracy, ale pozostaje ona dla mnie bardzo ważna. Pracuje za mną też Krzysiu Bykowski, też członek naszej rodziny Jeśli chodzi o takie techniczne rzeczy, to od momentu, kiedy sam zacząłem w 100% programować festiwal, a to się stało mniej więcej 6 może 7 lat temu, to dużo bardziej się z tym utożsamiam. Mam naturalne, bardzo organiczne  podejście i zrozumienie tego co robimy… Rozmawiam osobiście z większością artystów albo z agentami, którzy reprezentują tych artystów. Opieram się w większości na ludziach, których znam. Czyli jeśli pracuję z agencjami to jest ich trzy, cztery, może maksymalnie pięć i są to agencje z Włoch, Niemiec i z UK. Ja tych wszystkich ludzi znam w wielu przypadkach prywatnie, osobiście… w kilku przypadkach znam ich od bardzo wielu lat, to naprawdę pomaga. Kolejna sprawa to sami artyści, do których często wracamy albo pracujemy z projektami, w których oni uczestniczą. Przykładem idealnym jest Elvin Brandhi, która jest u nas kolejny raz z kolejnym projektem. Dzięki tym osobistym relacjom czuję sporą siłę i witalności. Oczywiście dynamika mojej pracy jest bardzo duża, ale lubię to. W tym miejscu podkreślę, że przez lata nasze line upy trochę zmieniły się, charakter festiwalu uległ wyraźnej korekcie i zmianie. Dziś sprawy społeczne są wiele bardziej istotne niż kiedyś.

 

W ogóle świat się zmienił, ale my też. Zaczęliśmy wiele lat temu zapraszać artystów queerowych, osoby niebinarne. Pamiętałem zawsze o parytetach płci, ale to było i jest  zupełnie naturalne. Natomiast najważniejsza zawsze pozostanie jakość i szczerość artystów.

 

Stąd bardzo ważne dla mnie było to wejście w booking artystów bezpośrednio… całym sobą.  Na Avant Art nie ma ani jednego projektu, który nie przechodziłby przez moje ręce.  To jest właśnie to paliwo, które mnie napędza, o które zapytałeś.

 

Plakat promujący festiwal Avant Art – Wrocław / 4-14.09.2025

 

GB: Powiedziałeś o bookowaniu artystów, którzy pojawili się już kilkukrotnie na festiwalu. W tegorocznym line-upie wyłapałem kilka takich perełek, które pojawiają się po raz pierwszy, a do tego zagrają wyłącznie na Avant Art. Przykładowo The Shits. Zespół, który miałem okazję zobaczyć na Mystic Festival w zeszłym roku i zrobił na mnie ogromne wrażenie. Wydaje mi się, że to też jest jeden z tych koncertów, który będzie bardzo ciekawy. Myślę, że ludzie, którzy nie wiedzą czego się spodziewać mogą być troszeczkę zdziwieni kiedy przyjdą na ten koncert. Ale umówmy się – to, że festiwal może zaskoczyć, to jest niewątpliwa zaleta. Chciałem zapytać, jak wygląda proces bookowania takich artystów, którzy przyjeżdżają tylko na ten jeden festiwal. Czy musiałeś długo ich przekonywać?

 

KG: Dobre pytanie. Jak się domyślasz najłatwiej jest zaprosić zespoły i artystów, którzy są w tourach, wtedy jest to łatwiejsze logistycznie. Zwykle mają swój transport bądź po prostu po stronie agenta czy artysty jest dotarcie na festiwal. Dla nas to jest duże ułatwienie.  Ale mamy oprócz tego dużo one-offów. „One-off”, czyli na specjalne nasze zamówienie ściągamy artystę, płacimy za jego loty itd. To jest często droższe…. ale nie zawsze (śmiech). Dzięki temu mamy właśnie ten exclusive, jedyny koncert artysty w tym konkretnym terminie na zamówienie festiwalu

 

W rozmowach z agentami  pomaga, że mamy już pewnego rodzaju renomę ogólnoeuropejską . I często jest tak, że jak wysyłam program, który już mamy, to często nas to bardzo uwiarygodnia i szybko przekonuje artystę do tego, że sam chce u nas zagrać.

 

Jeśli chodzi o The Shits, to ich oczywiście poznałem też dzięki koncertowi w Polsce w tamtym roku. Porozmawialiśmy i oni natychmiast się zgodzili. Po prostu zobaczyli line-up … i było tylko „wow, super, fajnie, przyjeżdżamy”. Dodam, że grają z Ugorami i z Garym Gwaderą. To jest niesamowity skład wieczoru!

 

 

GB: Dokładnie! Piękny zestaw wykonawców! Chciałem zapytać właśnie o te zespoły. Macie w line-upie Avant Art kilku świetnych polskich wykonawców. Umówmy się, że to nie są nazwy z głównego nurtu. Tutaj należy też wspomnieć o edycji berlińskiej i innych zagranicznych edycjach Avant Art, gdzie promujesz właśnie tych polskich artystów…  tych mniej oczywistych, mniej znanych. Jak według Ciebie zagraniczna publiczność odbiera naszych polskich artystów wplecionych w tą śmietankę zagranicznych gwiazd?

 

KG: Kasia wymyśliła taki projekt, który się nazywa Polish Art Week. I właśnie to robiliśmy w Berlinie, Jak pewnie sprawdziłeś, byliśmy przez te wszystkie lata z realizacjami w większości krajów Europy, produkowaliśmy wydarzenia avantowe nawet w Japonii. Natomiast w Berlinie jest regularna edycja naszego festiwalu. W tym roku już szósta i największa z dotychczasowych. Mieliśmy 48 koncertów. To była na pewno największa prezentacja polskiej muzyki w ramach prezydencji Polski w Unii Europejskiej. Bo mieliśmy 20 zespołów z Polski bądź produkcje polsko-niemieckie. Wracając, 15 lat temu miałem problem, żeby zaprosić 2-3 polskie zespoły na AAF. Natomiast w tej chwili mamy mnóstwo niesamowitych polskich projektów, artystów. I to bardzo różnorodnych… W Berlinie była sekcja muzyki, która nazwaliśmy neotradycja, czyli muzyka tradycyjna grana przez artystów sceny eksperymentalnej czy post jazz. Mieliśmy ciężką gitarową muzę, mieliśmy projekty noise, jazz, muzyki elektronicznej, awangardowej. Zaprosiliśmy sporą reprezentację polskiej sceny i zrobiliśmy to z łatwością.

 

Moi zdaniem, obecnie jest najwspanialszy moment dla polskiej muzyki od wielu dekad. Mamy tak wiele wspaniałych zespołów!

 

Na przykład RZWD, który zagrał u nas w Berlinie, zagra też w Lublinie w ramach edycji we wrześniu, podobnie jak projekt Królówczana Smuga. To są światowej klasy zespoły. Ja mogę powiedzieć wprost o kim myślę. To na pewno Malediwy – Marka Pospieszalskiego i Janickiego. Zresztą Kuba będzie ponownie z projektem u nas. Wiesz, nie chcę w tej chwili nikogo pominąć, ale tak na szybko kolejny przykład to Daniel Szwed – to co on robi, to jest światowa jakość. Naprawdę wszystkie te projekty, które były w Berlinie są na europejskim poziomie. Żaden szanujący się europejski festiwal nie miałby problemu, żeby w line-upie umieścić takie projekty. Kiedyś tak nie było, absolutnie nie. Mieliśmy metalowców, mieliśmy radykalne granie, troszkę noise’u, trochę contemporary i nic więcej. A teraz? Wow…

 

GB: Zgadzam się. Super inicjatywa. Gratuluję tego podejścia do promowania polskich niezależnych artystów, bo to jest bardzo ważne. Mam wrażenie, że polska muzyka, szczególnie ta mainstreamowa jest teraz trochę w modzie. I super, że w przeciwieństwie do innych ogromnie popularnych imprez, stawiacie na te mniej znane nazwy. Nie tylko tych, „lokalnych” artystów, którzy się gdzieś tam dobrze sprzedają w Polsce. Nie chcę nawet wymieniać nazwy tych imprez, bo to nie o to chodzi…

 

KG: Wiesz, to jest trochę taka kwestia akademicka – czy to jest dobrze, czy niedobrze. Czy to, że na przykład publiczność jeździ na ogromne festiwale w Polsce za które płaci potężne pieniądze, a później nie ma już żadnej potrzeby i nie chodzi na koncerty. Można byłoby się rozgadywać. A to jest kwestia szukania pewnego rodzaju Świętego Graala, żeby zachęcać publiczność do tego, żeby cały rok była aktywna, żeby chodziła też na naprawdę wyjątkowe niszowe projekty. Na Avant Art mamy artystów, którzy są ważni, ale mają też do przekazania konkretne i duże emocje. Są niesamowicie szczerzy. Na przykład wyobraź sobie, The Shits będą w miejscu, które nazywa się Łącznik. To jest klub na 250 osób, może 300. Ja wiem co oni robią na scenie, ty też wiesz … nie będę zdradzał, ale będziesz miał ich na wyciągnięcia ręki, a to jest niesamowite doznanie. Zupełnie inne jak na ogromnej scenie jakiegoś letniego festiwalu. Ja mam takich ulubionych artystów właśnie jak Dean Blunt, którego kocham nad życie, jak Elvin Brandhi, jak Coby Sey, który będzie u nas po raz kolejny. Wiesz, to są cudowni artyści, z którymi kontakt na Avant Art jest bardzo fizyczny, wręcz intymny. I tak staramy się działać od lat.

 

Mogę się pochwalić, że w 2023 w SPATiF grał u nas Daniel Blumberg, którego wtedy prawie nikt nie znał, a to jest gość, który w tym roku zdobył Oscara.

 

 

GB: Tak, za piękny soundtrack do „The Brutalist”.

 

KG: No, więc tak to wygląda, cieszę się, że o to pytasz. Dużą część Avant Art stanowi polskie granie, ale robimy też projekty zagraniczne. Na Polish Art Week polscy artyści są najważniejsi, ale staramy się ich mieszać z gwiazdami sztuki i muzyki niezależnej, jak Kali Malone czy na przykład The Bug – Kevin Martin. Zestawienie ich z polskimi artystami zapewnia nam frekwencję. No bo pewnie zapytałbyś – jakim cudem, berlińska publiczność przyjdzie na Qbe Janickiego – no nie przyjdzie, przynajmniej nie na tym etapie. Musi być ten dodatkowy haczyk, ten magnes.

 

Foto. Materiały Prasowe

 

GB: Jak prześledziłem sobie poprzednie edycje Avant Art, to znalazłem edycje tematyczne. Na przykład była Norwegia, Szwajcaria, Japonia, Rosja. Czy planujesz jeszcze kiedyś wrócić do takiej koncepcji, która będzie dotyczyła jakiegoś konkretnego rejonu na ziemi, motywu przewodniego, wokół którego będzie się skupiał line up?

 

KG: Nie, dlatego że wtedy szukaliśmy unikalnego pomysłu i to w tamtym momencie było dość wyjątkowe. Dzięki temu też zdobywaliśmy dotacje, na przykład robiąc japońską edycję, zdobyliśmy duży grant japoński. Byliśmy zresztą kilka razy w Japonii, robiliśmy tam dwa projekty. Robiąc szwajcarską edycję Avant Art w 2011 roku zdobyliśmy dużą dotację ze szwajcarskiej organizacji Pro-Helvetia, więc to też nam pomagało wtedy po prostu budżetować festiwal. W tej chwili będziemy robić coś podobnego, ale w innej formie… jako aktywności o charakterze show case. Na przykład chcę znowu wrócić do Szwajcarii, chcę znowu wrócić do Japonii. Byliśmy w tym roku w Edynburgu na festiwalu. Będziemy pokazywać szkocką niszową muzykę, która w Polsce jest mało znana. Widziałem, że na Sztukmix promujecie zespół Mogwai- to też jest szkocki zespół. Tam jest bardzo duża scena takiego grania, czy na przykład muzyki elektronicznej. Jest sporo świetnych zespołów hip-hopowych. I my chcemy właśnie to pokazać w Polsce.

 

GB: Bardzo fajny pomysł. Trzymam kciuki!

 

KG: Reasumując, nie będziemy robić edycji w całości poświęconej danemu krajowi, ale będziemy to robić w częściach. Na przykład to zadecyduje o programie części  festiwalu. Nie wiem czy wiesz, ale tak już robimy w tym roku. Mamy projekt, który się nazywa UK/Poland Season 25. Program stworzony przez polski oddział British Council. który polega na tym, że 30 organizacji dostało granty na sprowadzania artystów z UK. I dzięki temu w tym roku na Avant Art mamy aż 17 pozycji z Wielkiej Brytanii. W ciągu tych 14 lat pracy na Nowych Horyzontach, ale głównie na Avant Art myślę, że zrobiliśmy około 200 koncertów artystów z UK i w tym roku ponownie wracamy z artystami z wysp. Bardzo mnie to cieszy, bo ja po prostu uwielbiam tę muzykę…  mam tam ulubieńców z Bristolu z wielu, wielu miast.

 

 

GB: Wspomniałeś tych wyjątkowo ważnych artystów, którzy się pojawili w line upach Avant-Art przez ostatnie 18 lat. Ja przygotowując się do rozmowy zanotowałem takie znakomite nazwy jak Peaches, Xiu Xiu, Liturgy, Amnesia Scanner, Shy Girl, Actress, Alexander Hacke, Stephen O’Malley, Dean Blunt, Haxan Cloak, Blixa Bargeld, Yves Tumor … Ale jest ich znacznie więcej.

 

KG: Cudowne, wspaniałe postacie!

 

 

GB: Czy jest jakie spotkanie z którymś z artystą z Avant Art, które na zawsze zostanie w twojej głowie?

 

KG: Wiesz co Grzegorz, odpowiem ci w sposób, który może Cię zaskoczyć. Zanotowałem kiedyś taką przestrogę, którą sobie mocno wpisałem do głowy, że jako dyrektor festiwalu raczej nie powinienem się zaprzyjaźniać, czy może skracać dystans, liczyć na jakieś specjalne traktowanie w relacji z artystami – przynajmniej z takimi, których zapraszam pierwszy raz i ich po prostu nie znam. Ale jest na przykład Elvin Brandhi, o której wspominałem już wcześniej i ona będzie już po raz piąty. Dzięki temu zbudowaliśmy naturalną bardzo przyjacielską relację. Ale do czego zmierzam…

 

Przez te wszystkie lata w branży, ja po prostu często uciekałem od kontaktu z artystami. Na przykład wtedy jak Nick Cave grał na Nowych Horyzontach, którego jestem wielkim fanem. Tak samo miałem z Mikem Pattonem. Blixa Bargeld – kolejna wspaniała postać, która była na drugiej edycji, w ogóle wtedy nie wiedziałem jeszcze co ja robię… A ja po prostu uciekałem od kontaktu z nimi. Miałem tak zaprogramowane, że muszę mieć dyscyplinę jako dyrektor, że nie mogę skracać kontaktu, że muszę zachować pewien poziom profesjonalnego dystansu. Ale oczywiście nie udało mi się uciec od kilku takich sytuacji.

 

Dean Blunt to na pewno jedna z takich postaci. Muszę wymienić też Keiji Haino, który jest dla mnie najwybitniejszym żyjącym muzykiem w tej chwili na świecie. Wielki mistrz- ma chyba z 75 lat[1], my organizowaliśmy jego koncerty już trzy razy. Na przykład robiliśmy trasę Keiji Haino wspólnie z Unsoundem i z Teatrem Szekspirowskim. Zaprosiłem Keiji Haino i dogadałem się z Matem Schulzem [2] oraz z Jackiem Skolimowskim z Teatru Szekspirowskiego, udało się dzięki temu zrobić kilka koncertów. Artyści z którymi spotkania na zawsze pozostaną w moim sercu to właśnie Dean Blunt, Keiji Haino, ale też Mica Levi … Nie wiem, czy ją znasz?

 

 

GB: Oczywiście! Uwielbiam jej soundtrack do „Under the Skin”.

 

KG: Dokładnie! Od mojej żony dostałem płytę analogową z tą muzyką. Jest cudowna!

 

 

GB: Od lat czekam, aby przyjechała do Polski i zagra ten soundtrack na żywo. Nie wiem czy to jest w ogóle wykonalne, żeby takie coś zrobić?


KG:
Próbowałem namówić ją na granie na Avant Art, ale miała też taką propozycję ode mnie na Nowe Horyzonty i ona się nie zgodziła po prostu.

 

 

GB: Miałem właśnie zadać takie pytanie – czy jest jakiś artysta, którego się nie udało ściągnąć – i chyba dostałem na nie odpowiedź (śmiech).

 

KG: Czasami staramy się wiele lat o jakiegoś artystę. Clipping to jest dobry przykład. Słuchaj… 8 lat starania. Ja co roku pisałem do Gee[3], ich europejskiego agenta i on już mnie miał naprawdę dosyć. Zagadywałem na różne sposoby… „Widzę, że twój syn znowu zagrał w turnieju hokeja … a słuchaj Gee, a co z Clippingiem?” aż wreszcie usłyszałem  „Kostas, chyba się uda, chyba to właśnie u was zagrają pierwszy koncert na trasie”.  Co roku o nich walczyłem, co roku …i w 2025 w końcu się udało!

 

 

GB: Gratulacje, to jest świetny booking. Zresztą oni się sami ogłosili, zanim w ogóle były jakiekolwiek informacje ze strony Avant Art.

 

KG: Tak, tak. No wiesz, co mogę powiedzieć? (śmiech). Podobnie było z Liturgy, pamiętam. To też wiele lat pracy, bezpośrednio kontakt z artystą, równie długo pracowałem nad Liturgy.

 

Nas nie stać na każdego artystę, to też trzeba powiedzieć jasno. Ja buduję line-up dla pewnego grona artystów. Oni widzą kto inny u nas gra, ale też, że tu nie ma ogromnych pieniędzy. Za to my staramy się mieć bardzo dobre miejsca, rewelacyjny sound system, jesteśmy przyjaźni, mamy superwyrobioną publiczność… Ale artyści są świadomi, że na Avant Art po prostu nie ma tak dużego budżetu jak na innych festiwalach w Europie.

 

To nie są budżety jak na Rewire czy Le Guess Who? (nasza relacja tu) … My nie mamy nawet jednej dwudziestej tych pieniędzy, ale artyści to wiedzą. Ja tego nie ukrywam, stąd ta droga jest dłuższa, trudniejsza, ale za to dająca satysfakcję.  Może to banał – wiesz, jak ze Starego Testamentu. Jak się napracujesz, to smak tego chleba jest o wiele lepszy… tak po prostu. A wracając do pytania o marzenia, to muszę ci powiedzieć, że mam takiego jednego artystę. Nawet mam wytatuowane nazwisko tego gościa. Nie wiem, czy znasz. Ja jestem jednym z największych fanów jego grupy, zresztą byłem 14 razy na koncertach, to zespół Meshuggah.

 

 

GB: Oczywiście, że znam.

 

KG: Ja uważam, że to jest najwybitniejszy zespół gitarowy chyba w historii muzyki. Fredrik Thordendal– to jego nazwisko mam wytatuowane – gitarzysta Meshuggah, nagrał bardzo szybko swoją jak na razie jedyną płytę solową, którą nazwał „Fredrik Thordendal’s Special Defects”. Do tej pory nie zrobił drugiej. Minęło mnóstwo czasu, bo to był 96 albo 97 rok. I słuchaj, to jest moje marzenie żeby on zagrał z solowym projektem.

 

Plakat promujący festiwal Avant Art – Warszawa/ 15-21.09.2025

 

GB: Chciałem zadać właśnie takie pytanie – jaki jest taki wymarzony artysta, którego chciałbyś zabookować? Ale chyba po raz kolejny mnie uprzedziłeś (śmiech)

 

KG: Fredrik Thordendal. Nawet nie Meshuggah, a właśnie jego solowy projekt. Ale powiem ci coś, co może być ciekawe. On nagrał tę płytę, o której ci powiedziałem w roku 1997, z bębniarzem – który nazywa się Morgan Ågren – grającym muzykę fusion. Morgan był dwa razy u mnie. Pierwszy raz z projektem – Mats Morgan Duo, a drugi raz z Billem Loswellem, czyli nie ściągnąłem Fredrika, za to zorganizowałem koncert bębniarza, który z nim nagrał tę płytę. Ale marzę o tym żeby Fredrik Thordendal w końcu nagrał swoją drugą solową płytę i z nią właśnie przyjechał do nas na Avant Art. Może na 30-lecie debiutu, w 2027… Ja poczekam.

 

 

GB: Myślę, że jest na co czekać, trzymam kciuki, żeby się udało. I na pewno zarekomendujemy płytę czytelnikom.

 

KG: Słuchajcie! jeśli nie znacie płyty Fredrik Thordendal’s Special Defects, to jest jedna z moich najukochańszych płyt w moim życiu… Ale przypomniała mi się kolejna fajna anegdotka. Tak jak wspomniałem, perkusista, który na niej zagrał nazywa się Morgan Ågren [4]. Mam nadzieje, że nic nie przekręcę…  Pod koniec lat 80’ Frank Zappa grał trasy w Szwecji. Niechcący był na koncercie 17-letniego Morgana. Jak później nagrywał płytę, to sobie o nim przypomniał. Morgan zagrał z nim, jak miał dwadzieścia parę lata i później po wielu latach ten sam perkusista nagrał album właśnie z Fredrikiem Thordendal… no i pojawił się  u nas na festiwalu.

 

 

GB: Jeżeli mówimy o kolaboracjach, w tym roku na Avant Art mamy jedną z ciekawszych, jakie widziałem od bardzo dawna.  Czyli Merzbow, Iggor Cavalera i Eraldo Bernocchi. To jeden z trzech koncertów na świecie jakie zagrają, a co najważniejsze, nigdy nie grali wcześniej razem live… czego możemy spodziewać się po tym występie? Masz jakieś przypuszczenia?

 

KG: Dobre pytanie. Cavalera ma kilka projektów, w których jest podobny pomysł. Często gra inaczej niż my go kojarzymy z Sepultury.  Jest więcej efektów na bębny. Tutaj będzie na pewno dużo improwizacji. Natomiast z całą pewnością, oni się jednak w ogromnym stopniu odniosą do tej płyty Merzbow i Bernocchiego. Oczywiście tam Cavalera pewnie wszystko pozmienia, ale myślę że core, to będzie właśnie ta płyta. Do tego mamy przepiękne miejsce, które się nazywa Piekarnia. Wiesz, co jest ważne? To jest duże miejsce, ale z małą widownią, bo to jest teatralne miejsce we Wrocławiu. Mamy tylko 300 biletów, praktycznie już mamy wysprzedany ten koncert.

 

 

GB: Nie wiem czy widziałeś tę informację, ale Cavalera w tym roku wystąpi też na Le Guess Who? I zagra set wspólnie z Attilą z Mayhem.


KG:
Wow! I mam kolejną ciekawostkę dla ciebie. W tej samej piekarni, 7 lat temu mieliśmy koncert – uważaj, Attila na wokalu, Stephen O’Malley na gitarze i trzecia wspaniała osoba, czyli Oren Ambarchi też na gitarze.

 

A na pierwszej edycji Avant Art mieliśmy świętej pamięci Krakowskiego. Wszystkie głośniki nam spalił. Mieliśmy chyba sześć piecy dla niego. Wszystko spalił.

 

 

GB: I dla takich właśnie kolaboracji i koncertów warto przyjeżdżać regularnie na Avant Art! Rok temu widziałem koncert The Body i Dis Fig na unsound i był to jeden z najlepszych koncertów 2024 roku. W tym roku Dis Fig przyjeżdża solo do Warszawy, na ten avantartowy koncert również nie mogę się doczekać!

 

KG: Mieliśmy ją w Berlinie i tam zagrała set producencki, tutaj będzie z bębniarzem.

 

 

GB: Tym bardziej się cieszę. W rozmowie padły nazwy kilku imprez dedykowanych do podobnego słuchacza jak Avant Art. Konkurencja festiwali z muzyką awangardową i eksperymentalną jest dość duża. Czy czasem inspirujesz się line-upami innych festiwali?

 

KG: Powiem nieskromnie – nie. Często jest tak, że na przykład ja zapraszam artystę, zdarzyło się tak co najmniej z 10 razy w ciągu tych 15 lat, który jeszcze nie jest w piku swojej popularności, za chwilę okazało się, że wcześniej był na jednym z polskich festiwali. Kilka razy tak miałem. I to jest dla mnie potwierdzenie, że to jest dobry, fajny, ciekawy festiwal, bo mamy ten sam booking… A ja go robię na przykład po dwóch latach. I tak właśnie często miałem.

 

Natomiast powiem ci szczerze, że z przyjemnością oglądam line-upy innych festiwali. Kiedyś  w niektórych przypadkach z odrobiną zazdrości, ale teraz już nie! Bo robię już to tak długo, że po prostu jestem bardzo spokojny i regularny w swojej pracy i cieszę się na to, żeby w Polsce było dużo ciekawych artystów, bo to oczywiście buduje publiczność, rynek etc.

 

Wiesz jak to jest? Jak ludzie chodzą w Krakowie, w Warszawie, w Bydgoszczy, w Gdańsku, w Poznaniu na festiwale, na koncerty, to wtedy robi się ta potrzeba. Co bardzo ważne, od kilku miesięcy pracujemy w kilkadziesiąt osób i organizacji w koalicji polskich  festiwali, najkrócej mówiąc festiwali i wydarzeń produkujących projekty dotyczące nowej muzyki, a dzieje się to po raz pierwszy w historii – i to jest dla nas bardzo ważne, żeby stworzyć konkretną reprezentację naszego środowiska, konieczną do rozmów z Ministerstwem Kultury i Dziedzictwa Narodowego i z Narodowym Instytutem Muzyki i Tańca.

 

Stworzyliśmy koalicję bo nie dostaliśmy od Ministerstwa i nowych władz kolejny rok dotacji. Podobnie jak kilkadziesiąt innych organizacji, byliśmy jakby przezroczyści. Zebraliśmy się w kilka organizacji na zaproszenie Unsound – podebatowaliśmy, zaprosiliśmy kolejnych i napisaliśmy list otwarty. Po raz pierwszy w historii – muszę o tym wspomnieć – bo to pokazuje, że my w końcu zaczynamy ze sobą rozmawiać. Po raz pierwszy w historii powstała reprezentacja festiwali prezentujących podobną muzyką w Polsce. Organizacji pozarządowych, które organizują festiwale, to jest bardzo, bardzo dla mnie ważne. Mega ważne! Także trzymaj kciuki za nas.

 

 

GB: Na sam koniec, chciałem zapytać o plany rozwoju Avant Art, rok temu była edycja w Lublinie? Planujecie wrócić do tego miasta?

 

KG: Tak! Robimy drugą edycję, szczegóły ogłosimy wkrótce. W tym roku powtarzamy projekt w Legnicy oraz drugą edycję w Lublinie. Mamy cztery nasze miasta – czyli oczywiście Wrocław, Warszawa, do tego Lublin, po raz drugi Legnica. Czyli dwa mniejsze ośrodki i dwa duże miasta. Program dla Lublina ogłosimy za kilka dni.

 

 

GB: W takim razie czekam z niecierpliwością. Bardzo dziękuje za rozmowę i do zobaczenia na Avant Art!

 

KG: Wszystkiego dobrego. Dziękuję. Cześć, na razie!

 

 

Rozmawiał Grzegorz Bohosiewicz

 

 

PRZYPISY:

[1] Keiji Haino urodził się 3 maja 1952 roku i w chwili wywiadu ma 73 lata

[2] Mat Schulz – Współzałożyciel i dyrektor artystyczny Unsound

[3] Gee Goll – odpowiada za organizacje trasy Clipping. w EU.

[4] Szwedzki pianista i wokalista Mats Öberg oraz perkusista Morgan Ågren 1984 roku, założyli zespół Zappsteetoot, wykonujący muzykę Franka Zappy. W 1988 roku Ågren i Öberg zostali zaproszeni przez Zappę do gościnnego występu na jego koncercie w Sztokholmie. Zappa następnie zaprosił ich następnie do Stanów Zjednoczonych, aby wzięli udział w kilku projektach, w tym w koncertach „The Universe” w Nowym Jorku w 1991 roku, na które Zappa nie mógł się wybrać z powodu choroby, a także w wyprzedanym nowojorskim koncercie „Great Performers Series”

 

 

Obserwuj nas w mediach społecznościowych:

👉 Facebook

👉 Instagram

 

IKS
Udostępnij i poleć znajomym!

Dodaj komentarz