IKS

King Buffalo – „The Burden of Restlessness” [Recenzja]

king-buffalo-The-Burden-Of-Restlessness-muzyka-recenzja

Okładka z reprodukcją obrazu Zdzisława Beksińskiego (obraz AG81 z 1981 roku – przyp. autora) to początek zauroczenia niezwykłym albumem grupy King Buffalo, o którym przed odsłuchem wiedziałem niewiele. Sama okładka jednak spowodowała, że postanowiłem dokonać odsłuchu „The Burden of Restlessness”, i nie żałuję, bowiem muzyka zespołu zasługuje na szerszą prezentację i polecenie.

Album wrzucony do sieci na początku czerwca br. to naprawdę kawał solidnej, muzycznej roboty. Biorąc pod uwagę, że stworzony został tylko przez trzy osoby, poraża swoją przestrzennością i instrumentarium. Zacznijmy od tego, że King Buffalo to trio wokalistów założone z wokalisty Seana McVaya, basisty Dana Reynoldsa i perkusisty Scotta Donaldsona. Styl muzyczny ciężko sklasyfikować, bo to potężna dawka rocka z mieszanką bluesa i stoner rocka przeplatanego elektroniką. Motorem napędowym jest tutaj linia basu, który kręci ucho aż miło. Sporo też psychodelii w delikatnie wybrzmiewających dźwiękach stonowanej gitary, która potrafi też zahaczyć o potężnie brzmiące riffy i motywy zapadające w ucho.
 

Już otwierający album „Burning” łapie za trzewia potężnym uderzeniem basu i trzyma ten poziom do końca.

Kolejne utwory są równie masywne a gitarowe zagrywki mają w sobie sporo brudu i dysonansu. Nad wszystkim czuwa gdzieś elektroniczny bit, który napędza tę profesjonalną maszynerię. Muzyka King Buffalo jest nadwyraz niepokojąca, a tytułowy ciężar czuć nie tylko patrząc na obraz Beksińskiego, który pomimo upływu lat wciąż budzi w nas skrajne emocje. Te rany sączą się z nas bowiem i wychodzą na świat, pozostawiając go wciąż w stanie rozkładu.
 

Czyżby pandemiczne echa minionych miesięcy? Czuć to na albumie bardzo mocno.

„Silverfish” to z kolei niezły eksperyment dźwiękowy, od którego trudno się uwolnić. Warto również wspomnieć o tekstach, które zahaczają o najczulsze egzystencjalne tony. Im dalej poznajemy ten mistrzowski album, tym bardziej robi się psychodelicznie, i to zarówno na linii gitary, jak i reszty instrumentów, które tworzą niezwykły klimat czegoś nieoczywistego. Niech Was to jednak nie zwiedzie. Całość jest bardzo przemyślana i zamknięta w fajne muzyczne ramy, które z pewnością warto poznać. Polecam każdemu koneserowi dobrej muzyki.
 
Ocena (w skali od 1 do10) 8 ogników
🔥🔥🔥🔥🔥🔥🔥🔥
 

Marcin Szyndrowski

Tracklista:
Burning
Hebetation
Locusts
Silverfish
Grifter
The Knocks
Loam
IKS
Udostępnij i poleć znajomym!

Dodaj komentarz