Czym jest nostalgia antycypacyjna i jak wpłynęła na powstanie utworu „Na zaś”? Dlaczego odpoczynek jest ważniejszy niż kolejna sobotnia impreza? Bez jakich trzech płyt nie wyobraża sobie codzienności? O tym opowiedziała nam wokalistka Karolina Jop.
Elvis Strzelecki: Kiedy myślisz Warszawa, jakie konkretne obrazy pojawiają się w Twojej głowie?
Karolina Jop: Przede wszystkim moja rodzina i przyjaciele, dom, w którym się wychowałam i mnóstwo związanych z nim wspomnień.
ES: Nie bez kozery pytam o obrazy. Odnoszą się one nie tylko do wspomnień, rzeczy materialnych. Są również projekcją naszych pragnień, odbiciem duszy. Sądząc po tytule Twojej pierwszej płyty „Ventrem” (z łac. wnętrzności), jesteś osobą, która ma wyjątkowo bogaty świat wewnętrzny, kimś, kto ukrywa się za emocjami, które później przybierają postać piosenek.
KJ: Tak, mój świat wewnętrzny jest o wiele ciekawszy niż ten zewnętrzny, przynajmniej ja odnoszę takie wrażenie. Mogę z niego dużo wyciągać, jeśli chodzi o pisanie piosenek. Jestem osobą, która nie lubi za dużo mówić o sobie, przychodzi mi to z trudem i dużo łatwiej jest mi porozumiewać się poprzez muzykę.
ES: Tworząc utwory na pierwszy krążek, współpracowałaś z innymi autorkami tekstów – Moniką Wydrzyńską z Linii Nocnej oraz Zuzanną Ossowską (OS.SO). Czy łatwo było Ci się przed nimi otworzyć podczas pracy nad tekstami? Jak wyglądał proces ich powstawania?
KJ: Dziewczyny są przemiłe i bardzo otwarte, tak więc współpraca z nimi to czysta przyjemność. Bardzo ciepło mnie przyjęły i w piękny sposób były w stanie ująć moje myśli w teksty. Ja najczęściej przychodziłam już z pomysłem, czasem nawet szkicem na piosenkę, a później wspólnie tworzyłyśmy z tego pełny numer.
ES: Na początku rozmawialiśmy o Warszawie, jednak innym ważnym dla Ciebie miastem jest Nowy Jork. Co czuła młoda, wrażliwa dziewczyna, stawiając stopę na terenie jednej z największych metropolii świata?
KJ: Z pewnością strach i zagubienie, czasem niedopasowanie, brak jakiejkolwiek przynależności. Początkowo byłam nawet podekscytowana, było sporo fajnych i ciekawych momentów, ale tęsknota za domem jednak zwyciężyła.
ES: Poleciałaś tam, by rozwijać karierę muzyczną oraz uczyć się w School of Jazz and Contemporary Music. Jaka była to dla Ciebie lekcja, zarówno jeśli chodzi o edukację, jak i życie?
KJ: Z całą pewnością te kilka miesięcy rozwinęło mnie wokalnie oraz muzycznie. Mieliśmy dużo zajęć z improwizacji i te umiejętności zostaną ze mną na zawsze. Co do życia, wiem na pewno, że samotność to najgorsze, co może być. Mimo że czasem lubię pobyć sama ze sobą, to mam świadomość, że nie może trwać to zbyt długo, bo zaczynam wariować. Moja rodzina jest dla mnie bardzo ważna, w zasadzie chyba najważniejsza, zwłaszcza rodzice i nie wyobrażam sobie bez nich życia.
ES: Jeśli mowa o wylocie do Nowego Jorku, swój najnowszy utwór „Na zaś” poświęciłaś nostalgii antycypacyjnej – tęsknocie do teraźniejszości, którą odczuwałaś na krótko przed opuszczeniem naszego kraju. Opowiedz coś więcej na ten temat.
KJ: Już parę tygodni przed wyjazdem zaczęłam odczuwać tęsknotę za domem i rodziną, którą za chwilkę miałam opuścić. Było mi dziwnie z tym uczuciem, bo przecież nadal miałam ich przy sobie, nadal spałam w swoim własnym łóżku w Warszawie. Zaczęłam więc przeglądać internet, żeby znaleźć jakieś informacje na temat takiej „tęsknoty na zapas”. Trochę mi to zajęło, aż w końcu dokopałam się do „nostalgii antycypacyjnej”, czyli tęsknoty za teraźniejszością i postanowiłam napisać o tym piosenkę.
Dalsza część wywiadu pod teledyskiem
ES: Żyjemy w trudnych czasach. Boimy się o teraźniejszość, zarówno w kontekście omawianej przez nas uprzednio nostalgii antycypacyjnej, jak i zwykłego lęku dotyczącego codzienności, spraw prozaicznych. To samo dotyczy przyszłości. Jak Ty sobie z tym radzisz? Gdzie szukasz wytchnienia?
KJ: Przede wszystkim staram się za dużo nie myśleć, bo to tylko pogarsza stan mojego umysłu. Co ma być, to będzie, a w międzyczasie robię wszystko, żeby dojść do swoich celów w zgodzie z samą sobą.
ES: Inną przypadłością, z którą zmaga się współcześnie wielu ludzi, jest FOMO. Boimy się, że coś nas ominie, że nie dowiemy się, co robiła nasza znajoma, że nie przeczytamy ważnej informacji ze świata polityki. Tymczasem jeszcze 15 lat temu prawie nikt nie miał dostępu do Fejsa, Wikipedia raczkowała, a my korespondowaliśmy okazjonalnie smsowo lub na Gadu-Gadu.
KJ: Gdy byłam młodsza, to zdecydowanie bardziej odczuwałam FOMO. Wtedy bardzo ważne było dla mnie to, co się dzieje u moich znajomych, chciałam wszędzie być, żeby nic mnie nie ominęło. Teraz wolę spędzić wieczór w domu oglądając Netflixa, bo zwyczajnie nie mam ochoty wychodzić co weekend na miasto, nawet jeśli inni akurat to robią. O wiele ważniejszy jest dla mnie mój własny komfort i odpoczynek niż kolejna impreza, na której dzieje się zawsze to samo. Nie oznacza to, że nie lubię bawić się w towarzystwie moich znajomych, ale robię to tylko wtedy, kiedy naprawdę mam na to chęć, a nie dlatego, że kieruje mną strach, że coś mi umknie.
ES: I właśnie dlatego warto dzielić się dobrymi rzeczami, np. muzyką. Kiedy i gdzie spotkamy Cię na koncertach?
KJ: Koncerty wpadają mi ostatnio bardzo spontanicznie, ale na pewno będzie można mnie zobaczyć 7.10 w Willi Białej. Od dawna planowaliśmy tam koncert, więc wszystkich serdecznie zapraszam! Wszelkie informacje związane z koncertami i nie tylko można znaleźć na moim Instagramie.
ES: Co oprócz nowego singla przygotowuje obecnie Karolina Jop?
KJ: Kolejne single, ale to na razie tajemnica.
ES: I na koniec pytanie bonus – bez jakich trzech płyt nie wyobrażasz sobie codzienności?
KJ: Billie Eilish – WHEN WE ALL FALL ASLEEP, WHERE DO WE GO?
Sanah – Królowa Dram
Rihanna – Good Girl Gone Bad
Rozmawiał: Elvis Strzelecki
Kliknij i obserwuj nasz fanpage bit.ly/Nasz-Facebook1
Kliknij i obserwuj nasz Instagram bit.ly/nasz-instagram1