Po raz pierwszy o formacji Hamulec, która notabene pochodzi z mojego miasta (Będzin, województwo śląskie), usłyszałem w trakcie ubiegłorocznych wakacji. Muzycy zagrali bowiem dwa koncerty w ramach krakowskiej odsłony Męskiego Grania na małej scenie zorganizowanej przez Radio 357. Stacja – a zwłaszcza redaktor Piotr Stelmach – uwierzyła w nich i puszczała utwory na swojej antenie. Po obejrzeniu krótkiego, 15-minutowego występu na terenie Muzeum Lotnictwa nie miałem wątpliwości, że chłopaki mogą w niedalekiej przyszłości sporo osiągnąć. Czy tak się stanie? To się okaże, ale na debiutanckim albumie – zatytułowanym „Na gapę” – potwierdzili, że drzemie w nich ogromny potencjał.
Z jednej strony muzykom nie obce są cięższe brzmienia (heavy i thrash metal), z drugiej – bliskie sercu są także klimaty punkowe. I to z naszego podwórka. Z mocnym przekazem i konkretnym brzmieniem (kłania się przede wszystkim Dezerter). Nic więc dziwnego, że w notkach prasowych przewija się stwierdzenie, że to thrash-punk. A jak dodamy jeszcze przed określenie „garażowy”, będziemy mieli tak naprawdę komplet. W telegraficznym skrócie: Hamulec łoi aż miło. I wbrew swojej nazwie – nie zwalnia. Jest bowiem wręcz przeciwnie. Szybko, brudno i niezwykle głośno. „Mamy różne korzenie. Jedni wolą bardziej punk, inni klasyczny metal albo jeszcze bardziej bezkompromisowe jego odmiany, jak death czy black. I to wszystko spotyka się w naszej muzyce” – nie ma wątpliwości basista Kacper Sobczyk.
Na albumie „Na gapę” otrzymujemy dziewięć konkretnych „strzałów”. Podczas ich słuchania ciężko usiedzieć na czterech literach. Ma się ochotę od razu trochę poskakać i pomachać „piórami” (jeśli oczywiście się je posiada). Nie mamy jednak do czynienia z bezmyślną jazdą bez trzymanki. Muzycy Hamulca zadbali o to, żeby nie brakowało pierwiastka przebojowości. No i co najważniejsze: tworzą po polsku. Nie jest to tak oczywiste – wiele młodych kapel, które wykonują cięższą muzykę, decyduje się jednak na język Szekspira.
Mikołaj Karolewski, wokalista i gitarzysta, przyznaje jednak, że w rodzimym języku tworzy mu się łatwiej. No i może przekazać swoje przemyślenia bez żadnych barier. Weźmy fragment tekstu do utworu „Mechanizm”: „Idź przynieś podaj/Nie myśl zamilcz wykonaj/Nie pozwolę dojść Ci do słowa/Potrzebna mi jest posłuszna głowa”. Na debiucie znaleźć można wiele celnych myśli. Choć z drugiej strony mamy też historię z „Hamulca” o… nieszczęśliwym spotkaniu z „kanarem” podczas podróży komunikacją miejską. Bywa i tak.
Wracając jednak do spraw stricte muzycznych. Chłopaki potrafią pędzić na złamanie karku np. w „Pętli”, ale w skandowanym refrenie odpowiednio zwalniają, żeby całość nie zlewała się w jedną magmę. Świadczy o tym również spokojniejsza końcówka wspomnianego już „Mechanizmu”. Już nie mówiąc o wstępie do „???”. Czyżby muzycy Hamulca przygotowali dla swoich słuchaczy romantyczną balladę? W drugiej minucie orientujemy się, że tak słodko przez cały utwór nie będzie. I bardzo dobrze. Sporo się tu dzieje. Wkrada się – tak po cichu – wielowątkowość. Czy to drogowskaz na przyszłość? Ja bym na taki obrót spraw, szczerze mówiąc, się nie obraził. Pojawia się także trochę mroku w „Pozerze”, który rozpoczyna się od kapitalnej partii basu. Na debiucie zespół przede wszystkim chciał się jednak pokazać ze strony czadowej („Thrash”, „Mechanizm”, „Zły”, „Tornado”).
Choć do końca roku jeszcze sporo dni pozostało, to jestem pewny, że debiutancki album formacji Hamulec w moim podsumowaniu za 2022, jeśli chodzi o polskie podwórko, będzie bardzo wysoko. Panowie dołożyli do pieca i po prostu… znokautowali mnie. Oczywiście, w dobrym tego słowa znaczeniu. Obserwujcie, bo o nich jeszcze będzie głośno!
Ocena ( w skali od 1 do 10) 9 płomieni ognia
🔥🔥🔥🔥🔥🔥🔥🔥🔥
Szymon Bijak
Tracklista:
1. Thrash
2. Hamulec
3. Mechanizm
4. Pętla
5. ???
6. Generacje
7. Pozer
8. Zły
9. Tornado