IKS

Frozen Sun Fest, klub Progresja, Warszawa, 09.07.2022 [Relacja]

frozen-sun-fest-relacja

Dziewiątego lipca, kiedy już odnalazłem się z właściwym klubem na “P” w Warszawie, mogłem w spokoju ducha sprawdzić formę ciężkiego grania znad Wisły i nie tylko. No cóż, lato obfituje w wydarzenia, głowa w chmurach, nos w aplikacjach. Zajechałem z początku nie tam gdzie trzeba, ale w końcu dotarłem do właściwego miejsca. Frozen Sun Fest w warszawskim klubie Progresja! Edycja pierwsza 2022, mam nadzieję, że będzie edycja numer dwa.

Kluby muzyczne w Polsce są w większości bardzo do siebie podobne z zewnątrz. Budynek z czasów PRL-u a wewnątrz serducho organizatorów. Tak jest w warszawskich klubach, tak samo jest w trójmieście oraz w większości innych polskich miast, gdzie grupka ludzi walczy o to, żeby pokazywać coś fajnego. Coś, czego nie zobaczymy na Narodowym czy w Opolu, a to nie jest ani proste, ani rentowne, a czasem bywa niewdzięczne.

 

Frozen Sun Fest 2022 zaciekawił samym line-upem. To był prawdziwy przekrój różnych gatunków i pokoleń. Decapitated, Illusion, Get the shot (Kanada), From Today, Noconcreto, Sothoris i Synapsa. Death metal, hard-rock, Hard-core/deathcore, thrash, rapcore. Dawki różnych substancji, każda od fachowego dostawcy. Już w samej teorii i tylko na papierze festiwal wyglądał na mocny line-upem i ciekawy. Na miejscu zastałem profesjonalnie przygotowaną salę koncertową oraz drugą, przejściową z dużą ilością merch’u bandów oraz samego festiwalu. Organizatorzy przygotowali naprawdę ciekawie zaprojektowane gadżety i koszulki, wlepki, kostki gitarowe. Do wyboru, do koloru.

 

Dzieło muzycznego zniszczenia rozpoczęła na festiwalowej scenie deathcorowa Synapsa. Panowie wzięli na swoje barki ciężar otwarcia festiwalu, rolę teoretycznie niewdzięczną. Co z tego, że klub nie był jeszcze zapełniony, skoro zespół doskonale zna się na rzeczy i dając z siebie wszystko na scenie, rozkręcił Progresję i przygotował na wszystko, co miało nadejść dalej. Synapsa gra bardzo nowocześnie. Chłopaki pochodzą z Wrocławia, działają od 2015 roku z małymi perturbacjami kadrowymi pomiędzy, a dziś kontynuują działalność w składzie Ernest Swora – wokal, Artur Raszewski – perkusja, Jakub Szkiłądź – bas, Mateusz Wiktorowski – gitara, choć w Progresji na basie wystąpił Krzysztof Małagowski. Będzie o nich głośno. Tak też było w Progresji.

 

Po wrocławianach na scenę weszli panowie z Sothoris, czyli blackened death metal z Miłosławia. Sothoris dodaje do muzyki element wizualny w postaci makijażu, strojów, elementy corpse-paint’u znane wśród fanów gatunku. Raven, wokalista Sothoris growluje, ale też śpiewa bardziej tradycyjnie, odrobinę liturgicznie. Blasty perkusyjne, silnie przesterowane gitary, zrozumiały tekst, publiczności bardzo się podobało. To wyjątkowa kapela, za którą trzymam mocno kciuki.

Kolejni byli panowie z Noconcreto grający w stylistyce rap-corowej, nu-metalowej. Tradycyjny układ perkusja, bas, gitara, wokal uzupełniał DJ. Zawsze jestem ciekawy nowych elementów. Tego typu zespoły wciągnęły mnie lata temu w ciężkie granie mieszając gatunki i pokazując ludziom z różnych światów, że to wszystko może się ze sobą łączyć. Kruche riffy, zdecydowany wokal, duża ilość energii. Ciekaw jestem, co będzie dalej pokazywać ten zespół.

 

Kolejni na liście From Today zgromadzili zdecydowanie większą publiczność. Zaprezentowali oldschoolowe brzmienie przypominające thrash-metalowe klasyki, ale to, co odróżnia From Today od innych, to połączenie z growlem. Wokalista, Krzysztof Korolczuk, jeden ze współorganizatorów Frozen Sun Fest 2022, łapał kontakt z widownią, w charyzmatyczny sposób prowadził zespół przez swój set. Sekcja rytmiczna grała bardzo organicznie. From Today tworzą poza wspomnianym wyżej Korolczukiem Artur Charzyński na gitarze, Dariusz Mikołajczyk perkusja, Wojtek Przyłucki, druga gitara oraz Gerard Chodyra na basie.

 

Duże zainteresowanie publiczności festiwalu pojawiło się wraz z wejściem na scenę kanadyjskiego Get The Shot. Wokalista Jean-Philipp’e Lagacé wnosi niesamowitą energię, napędzając chaos pod sceną, bez pardonu wskakując w młyn. Zespół gra nowoczesny hardcore mieszając gatunki. Get the Shot tworzą ponadto Tom Chiasson (gitara), Guy-Pierre Genest (gitara), Dan Fisher Roberge (bas) oraz David St. Pierre (perkusja).

Sporo w ich muzyce deathcore’owych klimatów, szczególnie w warstwie wokalnej. Zespół 4 sierpnia wydaje nową płytę, ostatnio pojawiały się nowe single jak “Deathbound” i “Survival denied”, które zagrali z mocą w trakcie swojego seta. Fotoreporterzy mieli zdecydowanie dużo więcej roboty przy będącym dosłownie wszędzie wokaliście. Get The Shot żyją graną przez siebie muzyką, widać, że sprawia im ogromną frajdę granie na żywo i rozkręcanie publiki.

 

W przerwie pomiędzy Get the Shot a Illusion zaczęło pojawiać się więcej ludzi w koszulkach tego drugiego zespołu. Widać było, że Frozen Sun Fest 2022 przyciągnął dużą ilość osób nastawioną na zobaczenie na żywo w akcji Lipy i spółki. Set Illusion poprzedziło krótkie intro. Jednym z pierwszych utworów była “Vendetta”, której refren publiczność śpiewała razem zespołem. “Oko za oko, ząb za ząb, przemoc rodzi przemoc”. Pierwszy element old school’u tego dnia wniosło From Today, Illusion było kolejne. Thrashowy Wokal a’la Phil Anselmo brzmiał odświeżająco po nowoczesnych dźwiękach i stylistyce, które można było podziwiać podczas wcześniejszych występów tego dnia.

 

Set Illusion przeplatany był klasykami ze starszych płyt oraz bardziej świeżym materiałem, ale publiczność wyraźnie żądała starej krwi. Młyn był zdecydowanie większy w trakcie starszego materiału, głód brzmienia lat dziewięćdziesiątych jest duży i nie chodzi tylko o nostalgię. Pojawił się “Nóż”, “Wojtek”, podczas których system akcja-reakcja z widownią działał bez zarzutu.

Z bardziej świeżych utworów pojawiło się “O Iluzjach”. “Krew i gówno się ze sobą miesza/Taka jest natura/Taki człowiek jest” (…)“Mity cumami/Ze strachu czepiamy się/Każdej wiary ślepej/Płytkim oddechem/Pustymi gestami/Czy na kolanach do kurwy nędzy jest lżej?” Może napisać, że koncert Illusion był bardziej…liryczny, to zbyt mocne i niepasujące do atmosfery metalowego festiwalu słowa. Teksty miały jednak zawsze duże znaczenie w muzyce “Illusion” i brzmiały aktualnie tego wieczoru na scenie. Do tego Lipa prezentuje naprawdę mocny, ryczący wokal. Kolejny był “Kto jest winien”, najbardziej świeży materiał Illusion do tej pory, potem “Solą w oku” z 2011 roku, po którym pojawił się “Kły”. Kolejny raz wehikuł czasu powrócił do lat dziewięćdziesiątych, brzmienie Helmet, bardzo hardcore’owe i zupełnie inne od wszystkiego, co można obecnie usłyszeć w polskiej muzyce. Może ciut archaiczne, ale szczere, bezkompromisowe. Kolejne były “dwa przeboje”, jak słusznie zapowiedział następne utwory Lipa. Były to wcześniej wspomniane, ale w innym kontekście “Wojtek” i “Nóż”. Przy tym drugim publiczność zwariowała (oczywiście metaforycznie). Lipa trochę rozmawiał z publicznością czy to zapowiadając część utworów, jak śpiewany po angielsku “Fame” (“to utwór nagrany w 1992 roku”), czy komentując polityczną rzeczywistość. “Dedykacja dla pokurczy wszelkiej maści, którzy mówią nam, kto jest Polakiem a kto nie” (…)”Polak może mieć metr pięćdziesiąt wzrostu, kochać innego faceta”. Te słowa przyjęto owacją. Przyjemnie było patrzeć na swobodę gry na scenie każdego z członków zespołu. Lipa wielokrotnie improwizował z Jurkiem Rutkowskim, podobnie basista zespołu Jarosław Śmigiel. Illusion swój set zakończyli “Tylko…”, które zabrzmiało wyjątkowo tego dnia na scenie Frozen Sun Fest 2022. Wokal Lipy jest mocny, potężny, większa dawka melodii zabrzmiała więc kontrastowo, zaskakująco i słowa znowu nabrały większego znaczenia podczas setu grupy. Lipa w pewnym momencie występu powiedział kilka ciepłych słów o headlinerze, czyli Decapitated i Progresja zaczęła przygotowywać się na prawdziwą nawałnicę.

 

Przed występem zespołu Wacław “Vogga” Kiełtyki czuć było w powietrzu większe ciśnienie, pojawiła się produkcja Decapitated, w tym tło z wizerunkiem okładki wydanego w maju “Cancer culture”. Światła zgasły. W tle pojawiło się “From nothingness with love” lecące jako tło i powoli na scenę zaczęli wchodzić Rafał „Rasta” Piotrowski, James Stewart (perkusja), basista Paweł Pasek oraz Vogg.

“Cancer Culture” było pierwszym uderzeniem. Jedne z najlepszych riffów tego roku uruchomiły publiczność, pierwsze młyny. Kiedy natomiast wszedł wokal Rasty, wywołał on prawdziwą eksplozję. Ogromna energia od pierwszej sekundy, Vogg jednocześnie bardzo obecny, precyzyjnie grający swoje kompozycje, łapiący kontakt wzrowkowy z widownią, z drugiej strony będący jedną nogą i dłonią na gryfie w innym świecie. To już nie jest tylko gitarowy czad, duża dawka energii. Decapitated nie tylko na płycie, ale i na żywo wynosi swoją muzykę ponad gatunek. Jest w tym sporo artyzmu. Dodatkowo fotoreporterzy w fosie również dostali mnóstwo roboty, więcej ruchu i sami widać było, że chcą wykorzystać każdą możliwość na wyłapanie mocy Rasty i energii Vogga jak i reszty zespołu. A to dopiero jeden utwór. Kolejny rozpoczął się od świateł oświetlających Kiełtyke i niesamowita moc, z jaką Rasta wykonuje swoje wokale wzięła znowu górę nad widownią. To było “Pest”. Blasty James’a Stewarta, więcej przestrzeni na bas. Gitara Vogg’a w tym utworze była bardziej thrash-metalowa. Z czasem Vogg wymienił wiosło na siedmiostrunowiec Ibaneza, często pojawiał się blisko zestawu Stewarta – totalna kontrola nad totalnym chaosem. “Carnival is forever”, czyli tytułowy utwór z płyty z 2011 roku był następny. Z najnowszej płyty zagrali jeszcze “Just a cigarette” z dawką odrobiny melodii, kolejny raz udowadniając, że mogą zagrać wszystko oraz “Iconoclast” i “Last supper”.

 

Wymiana energii, jaka pojawia się między zespołem a publicznością myślę, że sprawia, że kto nie był dotąd fanem Decapitated, staje się nim po zobaczeniu zespołu na żywo. Muzyka Vogg’a to nieustannie zmieniające się tempa, na zmianę miażdżące i chwytliwe riffy, a kiedy myślisz, że jest po wszystkim – wyjątkowe solówki. Podobnie jest z perkusją Stewarta, na moment łapiesz rytm, żeby po chwili znowu go szukać w czymś na miarę metalowego fusion. Paweł Pasek również niejednokrotnie otrzymuje większą ilość przestrzeni na wyeksponowanie swojej gry, ponieważ Decapitated to nie tylko ściany metalowego dźwięku. Na koniec Rasta. Panuje nad tłumem. Zachęca do jeszcze większej energii, ale znika kiedy sięga do czeluści swoich trzewi, żeby sięgnąć po wokal, który miażdży i tak już nadwyrężone bębenki. A kiedy w nieczęstych chwilach oddechu przemawiają do publiczności, na przykład, żeby przekazać miłe słowa o poprzednikach z Illusion, ma się wrażenie, że słucha się najskromniejszych ludzi w klubie. Decapitated zapewnili też najciekawszą produkcję sceny, małe elementy dymu, ciekawsze oświetlenie, spersonalizowany set-up Vogg’a. Widać było, że mamy do czynienia z zespołem większego formatu. Za tym szła też jednak niesamowita moc energii i zaangażowania, które zebrane do kupy, nazwałbym jako pełen profesjonalizm. Widać, że Decapitated idą prosto do celu, jakim jest conajmniej utrzymanie statusu, jaki całkiem zasłużenie osiągnęli. Nie biorą jeńców.

 

Pomiędzy setami publiczność mieszała się z członkami zespołów. Czuć było, że jest się w miejscu, gdzie zebrała się mikro-społeczność pragnąca spędzić miło czas, atmosfera była fantastyczna. Pojawiły się też osoby z najmłodszym pokoleniem u boku. Ponadto nie był to festiwal testosteronowego szaleństwa, ale płeć żeńska również stanowiła dużą część nawet tej najbardziej aktywnej widowni. Myślę, że każdy mógł się czuć bezpiecznie, co nie jest takie oczywiste i można to zawdzięczać organizatorom i właścicielom klubu Progresja.

Gorąco kibicuję Krzysztofowi Korolczukowi i Mateuszowi Pędzichowi, żeby udało im się zrealizować kolejną edycję i żeby odbyła się ona już w następnym roku. Nie ma na co czekać. Jest masa młodych lub po prostu jeszcze nieznanych zespołów głodnych gry, czekających na swoją szansę. A ma to sens. Po drugiej stronie słuchawek z kolei znajduje się duża liczba odbiorców głodnych autentycznej muzyki nie patrzącej na aktualne mody i trendy.

 

Paweł Zajączkowski

 


 

Kliknij i obserwuj nasz fanpage👉 bit.ly/Nasz-Facebook1

Kliknij i obserwuj nasz Instagram 👉 bit.ly/nasz-instagram1

IKS
Udostępnij i poleć znajomym!

Dodaj komentarz