W gąszczu premier, które dosłownie nas zalewają ze wszystkich stron, ciężko czegoś nie ominąć. Dlatego też dopiero teraz udało mi się przesłuchać krążek, który na naszym rynku ukazał się pod koniec listopada ubiegłego roku. Mowa o albumie „Psia mać” Dominiki Barabas, artystki pochodzącej z Łodzi. Okładka na pewno przyciąga uwagę, podobnie jak sam tytuł wydawnictwa.
Zanim przejdę do omówienia zawartości recenzowanej płyty, wypada przybliżyć postać Dominiki w kilku zdaniach. Artystka ma na swoim koncie cztery studyjne albumy, ale także szereg kompilacji płytowych (m.in. „Pamiętajmy o Osieckiej” czy „W stronę Krainy Łagodności, Vol.1”). Stworzyła także, co ciekawe, ścieżkę dźwiękową do gry komputerowej „Two Worlds II: Echoes Of The Dark Past”. Po dłuższej przerwie (sześcioletniej!) przypomina o sobie kolejnym solowym albumem.
Słychać doskonale, że artystka – która dotąd była kojarzona głównie z piosenką literacką – postanowiła trochę poeksperymentować muzycznie. Dlatego też dotychczasowi fani mogą być zaskoczeni zawartością nowego albumu Dominiki. „Psia mać” zdecydowanie stoi nowoczesnymi brzmieniami. To może sprawić, że wokalistka przyciągnie do siebie nowych słuchaczy, którzy wcześniej nie znali jej twórczości. Jednym z nich jest niżej podpisany.
Na albumie znajdziemy 10, dość różnorodnych, kompozycji. Są utwory oparte na – szeroko rozumianej – elektronice (otwierające „Cztery”). Nie brakuje rzeczy bardziej organicznych, w których liczy się klimat („Czekam”), są melodyjne refreny (moim faworytem jest „Trotyl”). Sporo też mroku – ciężar aż wylewa się z głośników, kiedy słucha się – nomen omen – „Mroku” czy – następnej na trackliście – „Kapitulacji”. Dlatego dobrze, że Dominika zadbała także o to, żeby móc, w trakcie słuchania „Psiej maci”, zaczerpnąć trochę powietrza („Odturlaj”, „Poleć”). Ostrzegam więc, że dla niewprawionych słuchaczy przeprawa przez ten album może być dosyć trudna.
Na pewno warto wgłębić się mocniej w warstwę tekstową, bo ona – tak przynajmniej uważam – jest istotniejsza niż sama muzyka, której – żeby to wybrzmiało jasno – niczego nie ujmuję. Mamy bowiem do czynienia z tematem miłości, ale dość trudnej, z poliamoryzmem w tle, czyli nurtem polegającym na tworzeniu związków, w którym partnerzy są otwarci zarówno na poznawanie nowych osób, jak i wielokrotne zakochiwanie się. Tak, „Psia mać” to album szczery do bólu. Więc tym większy szacunek należy się artystce, że postanowiła się przed słuchaczami otworzyć. I to naprawdę konkretnie. Jestem pełny podziwu!
Nie wszystkie kompozycje, które Dominika zawarła na swoim najnowszym studyjnym krążku, do mnie przemówiły. Wspomniany ciężar, w trakcie odsłuchów, miejscami mnie zbyt przytłoczył, co nie pozwala – w ogólnym rozrachunku – dać wysokiej oceny. Doceniam jednak, że artystka nie stoi w miejscu i szuka dla siebie najlepszej muzycznej drogi. Nie ukrywam, że miejsce dla szlachetnie brzmiącego popu na naszym rynku z pewnością jest. „Psia mać” to na pewno spójny i dopieszczony – w wielu aspektach – krążek, ale najwidoczniej nie do końca dla mnie. Mam jednak nadzieję, że wśród czytelników znajdą się też osoby, które – dzięki niniejszej recenzji – poznają dogłębniej twórczość Dominiki Barabas.
Ocena [w skali szkolnej 1-6]: 3 pary słuchawek
🎧🎧🎧
Szymon Bijak
Lista utworów:
1. Cztery
2. Trotyl
3. Bakteria
4. Mrok
5. Kapitulacja
6. Odturlaj
7. Czekam
8. Poleć
9. Psia mać
10. Tylko mnie kochaj
Kliknij i obserwuj nasz fanpage bit.ly/Nasz-Facebook1
Kliknij i obserwuj nasz Instagram bit.ly/nasz-instagram1