IKS

Łukasz Wrótniak, Mariusz Antas (Dom Zły) [Rozmowa]

dom-zly-rozmowa

Dom Zły powraca z nowym pełnowymiarowym wydawnictwem „Ku pogrzebaniu serc”. Album powstawał na przestrzeni ostatnich paru lat, naznaczonych nie tylko pandemią. Wokalistka i autorka tekstów Ania Truszkowska ponownie sięgnęła w ludzką otchłań, by wyciągnąć z niej to, co niekoniecznie najładniejsze… O płycie jednak opowiedzieli mi gitarzysta Łukasz Wrótniak i basista Mariusz Antas.

MM: Kiedy zaczęliście pracę nad „Ku pogrzebaniu serc”?

 

ŁW: Jeśli dobrze pamiętam, to pracę zaczęliśmy niedługo po skończeniu ep-ki „Śnisz bory tak gęste”. Grzegorz (Napora, gitarzysta zespołu – przyp. MM) zaczął przynosić pierwsze pomysły i powoli zaczęliśmy w nich dłubać na próbach.

 

MA: Myślę, że łącznie zamknęło się to w mniej więcej roku. Jeden z numerów z tej płyty – „W popiele” miał się pierwotnie znaleźć jeszcze na ep-ce, ale nie zdążyliśmy go dokończyć. Zaczęliśmy go jednak dopracowywać i ogrywać na koncertach. Wydaje mi się, że coraz szybciej nam idzie też praca nad kompozycjami.

 

zdj. Janek Fronczak

 

MM: Ten utwór wyróżnia też coś innego – Ania oprócz śpiewu, dodała w nim deklamację.

 

MA: Tak, ten pomysł pojawił się już w studio. Ta deklamacja doszła podczas nagrań. Nie wiem, czy pojawi się ona na koncertach, bo w tej formie jej jeszcze nie próbowaliśmy. Zobaczymy, jak to wyjdzie – przestaniemy po prostu grać w tym momencie, by w pełni oddać pole Ani.

 

MM: Słychać też jednak więcej śmielszych pomysłów melodyjnych na tej płycie. Gdy jest ich jednak za dużo – uciekacie stricte w metal. Z czego to wynika?

 

MA: Na pewno nie kalkulowaliśmy zbytnio, chociaż odrzuciliśmy dwa numery z sesji, które nie weszły na płytę. Wydaje mi się, że te melodyjne pomysły po prostu nam się spodobały i ‘jechały’ wystarczająco dobrze, że je pozostawiliśmy.

 

ŁW: To się chyba zawiera już w początkowych pomysłach. Na przykład Grzegorz przynosi takie riffy, które są mniej lub bardziej melodyjne. Na etapie ogrywania decydujemy, w którą stronę to idzie. Jak jest za słodko, to albo czymś ‘przyciemniamy’, albo wywalamy (śmiech). Z drugiej strony – czasem zastanawiamy się, gdzie włożyć daną melodię, żeby nie uciekła. Tak było w przypadku utworu tytułowego. Nie mieliśmy pomysłu na końcówkę utworu. To była długa próba – graliśmy chyba z 6 godzin i mieliśmy już kończyć, kiedy potknąłem się o piwo i wyszła mi taka melodyjka, Grzesiek ją podchwycił i za moment wszyscy nad nią pracowaliśmy.

 

MA: Być może też zmienia się nasz gust i on idzie w stronę melodii.

 

 

MM: Zauważyłem też inne zabiegi, które słuchać było już też na „Śnisz bory tak gęste” – Ania śpiewa swoją historię, a wy muzycznie piszecie osobną.

 

ŁW: Myślę, że to dlatego, że muzyka powstaje jako pierwsza. Ania pisze teksty dopiero po jej wysłuchaniu. Potem próbujemy to dopasować i dzieje się swoista magia.

 

MA: Ostatnie szlify dodajemy w studio, gdzie często ‘na gorąco’ pod okiem Marcina Klimczaka pojawiają się jeszcze jakieś pomysły.

 

MM: Pytam o to także dlatego, że tamte wydawnictwo kończył dość monumentalny utwór „Cisza” i zastanawiam się, czy macie zakusy, by takie numery też pisać?

 

LW: Kurczę, ja to bym chciał, by w przyszłości choć jedna z naszych płyt była właśnie taka ‘zwolniona’, natomiast ciężko powiedzieć, czy coś takiego kiedyś zrobimy.

 

MM: Maciej Cesarczyk z Clairvoyance zaśpiewał gościnnie w utworze „Błękit”, ale także zrobił teledysk do utworu tytułowego. To trochę jakby był 6 członkiem zespołu w przypadku tej płyty.

 

ŁW: Pomysł z Maćkiem powstał na jednej z prób. Ania z Grześkiem wpadli na pomysł, by w którymś z utworów dodać kogoś na drugi wokal. Maciek sam wyraził chęć udziału i jego niski wokal świetnie. Natomiast w przypadku teledysku chcieliśmy od początku, by pojawił się w nim motyw z okładki płyty. I tu również Maciek pomógł nam w realizacji – wyreżyserował go do spółki z Rafałem Rudzkim. Ania znalazła miejsce, umówili się na nagranie, a potem z Rafałem go zmontowali. Główną postacią, która się pojawia w tym klipie jest siostra Ani – Kasia. Zresztą pomysł na to, by do tego utworu zrobić teledysk, był Ani. Nam jednak sam tytuł tak się spodobał, że postanowiliśmy także zatytułować nim płytę.

 

MA: Sceny z zespołem do tego klipu dogrywaliśmy w Puławach, w sali należącej do Fundacji KZMRZ, prowadzoną przez Michała Stachyrę.

 

zdj. Adrian „Kosa” Kosiorek

 

MM: Zdaje sobie sprawę, że o teksty powinienem zapytać Anię, bo to jest taka poezja walki o samego siebie. Rozumiem jednak, że w jakimś stopniu się z nimi utożsamiacie?

 

ŁW: Odbyłem wiele rozmów z Anią, zwłaszcza, gdy jeszcze mieszkałem w Warszawie i jeździliśmy razem na próby. Rozmawialiśmy na różne tematy – wesołe i niewesołe, ale dzięki temu dobrze się poznaliśmy, więc z jednej strony w tych tekstach szukam swoich interpretacji, ale z drugiej – wiem, czego dotyczą kwestie, które Ania w nich porusza. Na przykład tekst do „Nie pamiętam siebie” wzbiera we mnie inne emocje, niż to, co chciała w nim przekazać.

 

MA: Dla mnie to są bardzo trudne emocjonalnie teksty, ale utożsamiam się z nimi, gdyż znajdowałem się w podobnych sytuacjach w przeszłości. Na szczęście możemy dawać upust tym emocjom na scenie, dzięki czemu oczyszczamy się z nich, więc ma to jakiś wymiar terapeutyczny.

 

Rozmawiał: Maciej Majewski

 


ZAPISZ SIĘ DO  NASZEGO NEWSLETTERA WYSYŁAJĄC MAIL NA:  sztukmixnewsletter@gmail.com

 

Obserwuj nas w mediach społecznościowych:

👉 Facebook

👉 Instagram

👉 Twitter

IKS
Udostępnij i poleć znajomym!

Dodaj komentarz