Ridley Scott to reżyser wybitny. Ma na koncie takie filmowe dzieła jak „Obcy 8. pasażer Nostromo”, „Gladiator”, „Łowca androidów”, „Thelma i Louise” czy „Helikopter w ogniu”. Naprawdę wiele obiecywałem sobie po jego najnowszej produkcji „Dom Gucci”. Jak mogło być inaczej? Arcyciekawy temat, rewelacyjna obsada. Niestety – parafrazując dokonania świata mody – zamiast produktu o jakości najznamienitszych projektantów, dostaliśmy co najwyżej wyrób niczym z Wólczanki. Absolutnie nie mam nic do Wólczanki. Jednak to nie ta liga, co Louis Vuitton, Dior czy Prada. Podobnie jest z najnowszym filmem Scotta. Jest jedynie przeciętny.
A taki miał przecież potencjał! Na warsztat wzięto losy jednej z najznamienitszych rodzin ze świata mody – Guccich. A że do kręgu tej rodziny należały postacie, delikatnie mówiąc, ekstrawaganckie, to mogliśmy spodziewać się konkretnych fajerwerków. Fabuła skupia się na dwóch wątkach. Pierwszy to historia związku Maurizia Gucci (Adam Driver) z Patrizią Reggiani (Lady Gaga). Drugi to kulisy rodzinnej wojny o władzę w tej modowej potędze.
Miłość Maurizia i Patrizii to, można rzec, klasyczny mezalians.
On – syn właściciela firmy giganta ze świata mody, ona – córka właściciela małej firmy transportowej. On – wykształcony, obyty na salonach. Ona – bez wykształcenia, sekretarka w firmie ojca. To nie mogło się udać. A jednak dzięki wielkiemu sprytowi i urokowi Patrizia rozkochała w sobie Maurizia do tego stopnia, że ten był w stanie zrezygnować ze wszystkich profitów, jakie czerpał jako dziedzic niemałej fortuny. Finalnie para pobrała się, Maurizio pogodził z ojcem Rodolfo (Jeremy Irons) i żyli iście po królewsku (chociaż niekoniecznie długo i szczęśliwie). Szczególnie Patrizia zasmakowała w rozpasanym do granic możliwości życiu.
„Lepiej płakać w Rolls Royce’ie, niż być szczęśliwym na rowerze” – to jedna z bardziej znanych jej wypowiedzi, pokazująca stosunek do bogactwa.
A że miała do tego „łeb na karku”, ogromny temperament oraz absolutny brak skrupułów, hamulców i moralności, szybko zaczęła manipulować swoim mężem, aby ten przejął całkowitą władze w Domu Gucci i wyeliminował z wpływów pozostałych członków rodziny – wuja Aldo (Al Pacino) oraz jego syna Paolo (Jared Leto). Jak skończyła się ta rozgrywka dla poszczególnych jej graczy oraz całej rodziny? O tym przekonacie się na seansie.
Wszystko to ładnie wygląda i skoro zarys fabuły jest tak intrygujący, czemu wyszedł z tego kapiszon? Ano dlatego, że Ridley Scott przestrzelił z formą, w jakiej ukazał te wydarzenia, i nie do końca zapanował nad aktorami.
Wady można dostrzec już na etapie scenariusza. Niektóre wątki zostały przedstawione bardzo skrótowo, inne zostały urwane bez jakiegokolwiek wyjaśnienia. Drugim grzechem jest chaos gatunkowy. „Dom Gucci” to momentami dramat, opera mydlana, melodramat, komedia, kryminał i tylko reżyser wie, co tam jeszcze. O ile bawienie się formą przez twórców filmowych jest czymś powszechnym, o tyle w przypadku tej produkcji wydaje się, że Scott zupełnie nad tym nie zapanował. Miałem również wrażenie, że gdzieniegdzie kulał montaż. Razi też udawany włoski akcent, którym posługują się aktorzy. Brzmi po prostu karykaturalnie. Równie karykaturalna jest postać Paolo wykreowana przez Jareda Leto. Momentami czułem się jakbym oglądał Michaela Scotta (zbieżność nazwisk z reżyserem przypadkowa) z serialu „The Office”. Leto przeszarżował pod każdym względem. OK, jego postać miała być z założenia humorystyczna (i nawet momentami była), ale tutaj wyszło to po prostu słabo – jakby wciśnięty na siłę element niepasujący do całości. Spory niedosyt pozostawia również rola Adama Drivera. Jego Maurizio jest znowu totalnie nijaki.
Nie znęcajmy się jednak zbytnio nad mistrzem Scottem. Jest w tym filmie kilka zacnych elementów oraz przede wszystkim Lady Gaga.
Nie wiem, czy można było lepiej obsadzić rolę Patrizii Reggiani. Lady Gaga po raz kolejny pokazała, że w świecie filmu jest równie wybitną postacią co w świecie muzyki. Charyzma, temperament, urok – włoskie korzenie Stefanii Joanny Angeliny Germanotti zrobiły tu robotę. Do tego rewelacyjnie pokazała snobizm i lekko psychopatyczny charakter głównej bohaterki. Wybitna kreacja zasługująca na wszystkie nagrody. Bardzo dobrze wypada również Al Pacino jako Aldo Gucci. A w drugoplanowej roli wróżbiarki Piny – Salma Hayek. Twórcy bardzo dobrze ukazali również przepych, w jakim funkcjonowała rodzina Gucci. Wnętrza domów (a raczej pałaców), w których żyli, piękne krajobrazy z miejsc, w których bywali, pokazy mody, w których uczestniczyli. Przepych niczym w Bizancjum.
„Dom Gucci” to obraz kontrowersyjny. Żyjący członkowie tej rodziny nazywają film Scott szmirą nie mającą nic wspólnego z rzeczywistością.
Nie jesteś w stanie ocenić, ile w tym filmie prawdy. Jednak, biorąc pod uwagę inne aspekty, w mojej opinii to obraz co najwyżej przeciętny. W pamięci po nim pozostanie jedynie rola Lady Gagi. Ridley Scott zafundował widzom w tym roku również „Ostatni pojedynek”, który okazał się klapą finansową. Może lepiej było skupić się na jednej produkcji? Tego niestety już się nie dowiemy. W przypadku obrazu o rodzinie Gucci potencjał został wybitnie zmarnowany. Wielka szkoda!
Ocena (w skali od 1 do 10) 6 markowych butów
👞👞👞👞👞👞