IKS

Corey Taylor – „CMF2” [Recenzja]

corey-taylor-cmf2

Corey Taylor powrócił ze swoim drugim autorskim materiałem. Nie da się ukryć, że facet jest prawdziwym muzycznym zwierzakiem. Jego twórczość obejmuje już 15 albumów (siedem ze Slipknotem, sześć ze Stone Sour i dwa albumy solowe). Słuchając „CMF2” czuć, że muzyk miał ogromną frajdę tworząc ten materiał. Nikt tutaj nie odcina kuponów od swoich dotychczasowych dokonań. Nie ma też mowy o jakimkolwiek wypaleniu. Ta płyta to czysta pasja oraz radość z grania.

Już od jakiegoś czasu miałem wrażenie, że w Slipknot, Corey delikatnie się dusił i jego muzyczne oraz twórcze ADHD nie do końca mogło znaleźć ujście. Trochę mu to rekompensował Stone Sour (zespół zawiesił działalność w 2020 roku), który ukazywał delikatniejsze oblicze wokalisty. Jednak dopiero solowa twórczość pozwoliła naszemu bohaterowi w pełni rozwinąć skrzydła. I o ile jego pierwsza solówka nie do końca mnie przekonała, to już najnowszy materiał Taylora przy każdym kolejnym odsłuchu wywołuje na mojej twarzy szeroki uśmiech.

 

Na „CMF2” Corey pokazał wszystko to, za co kochają go fani, ale zaserwował też kilka niespodzianek. Album rozpoczyna spokojny, akustyczny „The Box”, idealny jako otwieracz koncertów. I kiedy słuchając go mościmy się już wygodnie w fotelach, nucąc słowa „…take a breath, enjoy the show”, po chwili zostajemy przejechani muzycznym buldożerem „Post Traumatic Blues”. Ten kawałek spokojnie mógłby znaleźć się na ostatnim krążku Slipknota i byłby jednym z jego najlepszych momentów. Agresywne zwrotki i ultramelodyjny refren. To przecież za taki patent świat pokochał muzyków z Des Moines.

 

 

Corey Taylor to też muzyczny kameleon. Potrafi stworzyć country- balladkę z solówką a’la Slash („Breath of Fresh Smoke”) i mega przebojowe rockowe pociski („Beyond”, „We Are The Rest”, „Starmate”) – takie powiedzmy w klimacie Stone Sour. Potrafi również udowodnić Chadowi Kroegerowi z Nickelbeck, że on też umie nagrać słodziutki radio-friendly hicior („Someday I’ll Change Your Mind”). Na tej płycie po prostu nie ma nudy. Bardzo stylowa ballada „Sorry Me” urzeka klimatem nieśmiertelnego, slipknotowego „Snuff”, a „All I Want Is Hate” to dźwięki, które mógłby puścić nam sam rogaty u bram piekieł. Całość wieńczy epickie „Dead Flies” i po zakończeniu ostatniego utworu absolutnie nie można mówić o jakimkolwiek niedosycie. Ten album składa się z wielu przeciwieństw i jest niczym postacie, które widzimy na jego okładce. Niby są kolorowe, ale jest w nich sporo mroku. Taki zapewne jest też Corey Taylor.

 

W nagrywaniu płyty Taylora wspierali oczywiście inni muzycy. Grający wcześniej w Stone Sour Christian Martucci (gitara), ale też Zach Throne (gitara), Eliot Lorango (bass) oraz Dustin Robert (perkusja). Za mocarną produkcję odpowiada Corey wraz z Jayem Rustonem. Trudno doczepić się do czegokolwiek jeśli chodzi o realizację dźwięku, ale biorąc pod uwagę staż muzyka na światowej scenie, nikogo nie powinno to dziwić.

 

Na „CMF2” praktycznie nie ma słabych momentów. Nie jest to oczywiście też płyta, która zrewolucjonizuje rockowo-metalowe brzmienia. Słychać wszak na niej mnóstwo zapożyczeń od zespołów, w których udziela/ał się Taylor, ale i również od jego muzycznych mistrzów. Wszystko to jednak jest bardzo gustowne i cholernie przebojowe. Dla fanów mocniejszego gitarowego grania, którzy jednak nie gardzą spokojniejszymi momentami „CMF2” to lektura wręcz obowiązkowa.

Ocena: 5/6

Mariusz Jagiełło

Lista utworów: The Box; Post Traumatic Blues; Talk Sick; Breath Of Fresh Smoke; Beyond; We Are The Rest; Midnight; Starmate; Sorry Me; Punchline; Someday I’ll Change Your Mind; All I Want Is Hate; Dead Flies


 

Obserwuj nas w mediach społecznościowych:

👉 Facebook

👉 Instagram

👉 Twitter

IKS
Udostępnij i poleć znajomym!

Dodaj komentarz