IKS

Amy Madeja – „Open’er Festival 2024: Każdy jest mile widziany? (Wrażenia osoby niepełnosprawnej z pierwszego dnia imprezy)” [Felieton]

amy-madeja-felieton

Open’er 2024 miał być dla mnie wielkim powrotem do muzycznej sceny w Polsce po latach uczestnictwa w zagranicznych festiwalach. Jako osoba niepełnosprawna, która porusza się częściowo na wózku inwalidzkim, będąca w towarzystwie 70-letniej mamy po skomplikowanym złamaniu nogi, miałam pewne obawy co do pokonywania rozległych terenów. Organizatorzy zapewniali jednak na stronie internetowej, że są gotowi na przyjęcie „każdego” i że przygotowali specjalne udogodnienia dla osób „uprzywilejowanych” – czyli niepełnosprawnych i kobiet w ciąży. Przekonało mnie to do wzięcia udziału. Niestety, rzeczywistość szybko zweryfikowała te obietnice.

 

Pierwsze rozczarowania

Już na samym początku natrafiłyśmy na problemy. Organizatorzy reklamują się, że dla osób mających trudności z poruszaniem się dostępne są wózki inwalidzkie oraz opieka wolontariusza. Nie można ich jednak wcześniej zarezerwować, co wzbudziło moje wątpliwości. Postanowiłam mimo wszystko zaryzykować.

 

Na miejscu okazało się, że liczba dostępnych wózków była skrajnie niewystarczająca. Wolontariusze sami nie wiedzieli, ile ich jest – słyszałam sprzeczne informacje: jedni mówili o dwóch, inni o czterech, ale rzekomo „jeden zepsuł się wczoraj”. Pracownicy festiwalu, którzy powinni być dobrze poinformowani, sprawiali wrażenie kompletnie zagubionych. Na pytanie, jakie opaski wydawać osobom niepełnosprawnym, nie byli w stanie udzielić jednoznacznej odpowiedzi. Przepływ informacji był skandalicznie słaby.

 

zdj. archiwum prywatne Amy Madeja

 

Logistyczne wyzwania i brak koordynacji

Jednym z najtrudniejszych aspektów była logistyka związana z przemieszczaniem się po terenie festiwalu. Wspomniane przez organizatorów wózki inwalidzkie były dostępne jedynie przy przejściu technicznym, a nawet tam trzeba było mieć sporo szczęścia, aby na taki wózek trafić. Gdy w końcu udało się znaleźć wolontariusza z wózkiem, pomoc kończyła się już po krótkim odcinku. Wolontariusz pomagał jedynie na samym backstage’u, a resztę trasy trzeba było pokonać pieszo. Z czterech razy, kiedy korzystałam z przejścia technicznego, tylko raz udało mi się trafić na wózek po właściwej stronie.

 

Platformy dla niepełnosprawnych: dobra słyszalność, słaba widoczność

Choć sama obecność platform dla osób niepełnosprawnych na Open’er Festival była pozytywnym akcentem, ich lokalizacja pozostawiała wiele do życzenia. Platformy były umiejscowione daleko od sceny, co sprawiało, że choć dźwięk docierał do nas wyraźnie, widoczność była mocno ograniczona. Oglądanie koncertu z takiej odległości pozbawiało nas możliwości doświadczania emocji i bliskości, które są esencją uczestnictwa w koncertach na żywo. Z jednej strony, cieszyło mnie, że można było komfortowo słuchać muzyki, jednak to, co widzieliśmy, to w zasadzie maleńkie postacie artystów na scenie, przypominające bardziej figurki niż prawdziwe gwiazdy muzyczne.

 

mama autorki felietonu/ zdj. Amy Madeja

 

Niewiedza i dezinformacja

To, co najbardziej zszokowało mnie na festiwalu, to niewiedza i brak koordynacji między pracownikami obsługi. Każdy mówił coś innego. Przykład? Pracownik służby informacyjnej, nazwijmy go Piotr, skierował mnie na przystanek autobusowy, oznakowany zresztą logo wózka inwalidzkiego, który jak się okazało, wcale nie był czynny. Kiedy dotarłyśmy tam z mamą, ochroniarka Monika kazała nam natychmiast opuścić to miejsce, twierdząc, że nie jest to właściwy przystanek. Takie sytuacje powtarzały się kilkakrotnie. Brakowało jasnych wytycznych, a każde zapytanie prowadziło do nowych, sprzecznych informacji. To rodziło chaos i niepotrzebny stres.

 

Kontrast z zagranicą

Moje doświadczenia z Open’erem 2024 zmusiły mnie do porównania tego wydarzenia z festiwalami muzycznymi za granicą, w których uczestniczyłam w ostatnich latach. Różnice były druzgocące. Na przykład w Niemczech wsparcie dla osób niepełnosprawnych jest nie tylko zapewnieniem na papierze, ale realną pomocą. Wózki inwalidzkie są tam dostępne w większej liczbie, platformy dla osób niepełnosprawnych są bliżej scen, a personel jest doskonale przeszkolony i gotowy do udzielenia pomocy. W kontekście tych doświadczeń, Open’er wydaje się pozostawać daleko w tyle za swoimi zagranicznymi odpowiednikami.

 

autorka felietonu ze swoja mamą/ zdj. archiwum prywatne Amy Madeja

 

Złudne nadzieje

Decyzja o niezabraniu własnego wózka inwalidzkiego była ogromnym błędem. Liczyłam na zapewnienia organizatora, że dostępne będą wózki na miejscu, co niestety okazało się złudne. Transportowanie wózka z Warszawy było dla mnie wyzwaniem – polskie pociągi nie są najlepiej przystosowane do przewożenia wózków, a komunikacja miejska to już w ogóle temat na inny felieton. Teraz żałuję, że nie zaryzykowałam i nie wzięłam własnego wózka, bo liczenie na wsparcie organizatorów było kompletnie nieuzasadnione.

 

Festiwalowe koncerty – ratunek w muzyce

Mimo wszystkich trudności, muszę przyznać, że poziom muzyczny na festiwalu był wspaniały. Zespoły, które wystąpiły, zaprezentowały się znakomicie, zarówno pod względem technicznym, jak i zaangażowania. To właśnie muzyka, jak i energia płynąca ze sceny, sprawiły, że cały dzień nie był całkowicie stracony. Dzięki artystom, takim jak m.in. Foo Fighters, Maneskin, Kwiat Jabłoni, Tom Morello, udało mi się choć na chwilę zapomnieć o trudach i cieszyć się tym, co w festiwalach najważniejsze – muzyką na żywo.

 

zdj. Amy Madeja

 

Organizatorzy Open’er Festival mają przed sobą wiele do poprawienia, aby ich festiwal rzeczywiście był przyjazny dla wszystkich uczestników, zwłaszcza dla osób niepełnosprawnych. Warto, aby przemyśleli swoje podejście i podjęli kroki, by zapewnić realne wsparcie, a nie tylko marketingowe obietnice. Festiwale powinny być miejscem, gdzie każdy, niezależnie od swojego stanu zdrowia, może cieszyć się muzyką i atmosferą wydarzenia. Open’er ma potencjał, by stać się takim miejscem, ale musi podjąć konkretne działania, aby to urzeczywistnić. Mam nadzieję, że kolejne edycje będą lepsze i bardziej przyjazne dla wszystkich uczestników. W kontekście obecnej edycji, termin „uprzywilejowani”, którym organizatorzy nazywają osoby niepełnosprawne i kobiety w ciąży, brzmi jak bolesny żart.

 

Amy Madeja

 

 


 

 

Obserwuj nas w mediach społecznościowych:

👉 Facebook

👉 Instagram

IKS
Udostępnij i poleć znajomym!

Dodaj komentarz