IKS

Amarok – „Hope” [Recenzja] dystr. Independent Music Market

amarok-hope-recenzja

Albumem „Hope” zespół Amarok zamyka trylogię, z których każda część ma w tytule czteroliterowe słowo zaczynające się od H. Najnowsze dzieło jest z tych trzech pozycją najbardziej przystępną, równą i po prostu najlepszą. Od „Hunt” i „Hero” różni je bardziej zespołowy charakter – wiekszy udział przy tworzeniu muzyki wzięli pozostali muzycy, choć oczywiście Michał i Marta Wojtas nadal mają na brzmienie największy wpływ. Muzyka zyskała na dyscyplinie, bardziej zwartej formie i różnorodności pomysłów.

Amarok konsekwentnie kroczy muzyczną ścieżką mieszającą do progresywnego rocka elementy ambientowe. Floydowy rodowód jest nadal wyczuwalny, ale w coraz mniej decydującym stopniu, a i inspiracji wydaje się być o wiele więcej. Z jednej strony czuć, że zespół współpracował w przeszłości z Mariuszem Dudą (na płycie „Metanoia”). Pokrewieństwo z Riverside pobrzmiewa w głównym riffie otwierającego płytę „Hope Is”, czy też w środkowym riffie w „Trail”. „Insomnia” z kolei czaruje pięknym gitarowym intro przywołującym bardziej późne Dire Straits niż Davida Gilmoura. To zresztą przepiękny utwór początkowo oparty na brzmieniu wiolonczeli, a potem rozwijający się w bardziej dynamiczny mocniejszy fragment by zgasnąć wraz z piękną kodą na elektrycznym pianinie.

 

 

Motoryczny „Trail” w pierwszej części brzmi nawet nieco ejtisowo, by potem przejść prawdziwą kanonadę riffową, bardzo – może nawet nieco za bardzo w stylu Riverside. Ale to żadna wada, bo kopie bez litości.

Z kolei na „Welcome” można usłyszeć w roli wokalisty Konrada Zielińskiego i nie jestem pewien czy to najlepszy pomysł, ale sama kompozycja autorstwa tegoż, jest jak najbardziej udana. Z kolei „Queen” zaśpiewany jest przez Kornela Popławskiego. Zarówno wokalnie jak i w solo skrzypcowym stanął on na wysokości zadania. Z tym pierwszym zresztą jest dość ciekawie: „puszczona”, zaśpiewana chyba zamierzenie niedbale zwrotka sugerowałaby raczej ciekawostkę, tymczasem w refrenie wspomaganym wielogłosami okazuje się, że basista dysponuje całkiem solidnym sygnałem.

 

zdj. Eliza Krakówka

 

Co ciekawe oba utwory – nieco różniące się od reszty płyty i dotychczasowej twórczości zespołu – wydano na singlu, co wydaje się być krokiem dość odważnym. Za folkowe, od dawna istniejące w estetyce zespołu odniesienia, odpowiada na tej płycie chyba tylko zamykająca materiał „Dolina”. To jedyny utwór zaśpiewany po polsku, zaaranżowany właściwie wyłącznie na akordeon, skrzypce i głos – stanowiący swoistą miniaturkę.

Nie ma na tej płycie wypełniaczy – ciągnących się przez długie minuty ambientowych pejzaży (fani wcześniejszej twórczości – musicie obejść się smakiem…), ani po prostu utworów wyraźnie słabszych od reszty. Nawet instrumentalny „Perfect Run” ma w sobie więcej rockowej mocy (nawiasem mówiąc świetnie nadaje się do nadawania tempa przy bieganiu – więc tytuł jak najbardziej trafny) niż epatowania klimatem.  Jest równy wysoki poziom i pełna samodzielność każdej z piosenek. Póki co, żadna nie rzuciła mnie takiego uroku jak „Winding Stairs” z „Hope”, ale może to kwestia jeszcze kilku przesłuchań – potencjał jest: „Stay Human”, „Insomnia” czy „Simple pleasures” i „Dolina” to świetne nastrojowe numery zapadające w pamięć.

 

zdj. Eliza Krakówka

 

To co na tej płycie mniej mi odpowiada, to melodeklamacje. O ile jeszcze w „Don’t Surrender” nie bardzo przeszkadzają, to w otwierającym „Hope Is” podbijają i tak wysoki poziom patosu.

Pierwsze moje zetknięcie z materiałem z tego powodu było zresztą dość ambiwalentne, bo solidny riff i refren gryzł mi się z wyraźnie z deklamowaną zwrotką. Gdyby ktoś miał podobnie to dajcie tej płycie więcej czasu. Rozwija się ona smakowicie, jest w niej dużo oddechu, ale też i energii.

 

Warto jeszcze odnotować bardzo atrakcyjną wizualnie okładkę ze zdjęciem Kacpra i Justyny Kwiatkowskich. Pięknie odwołuje się ona do ruchu jako elementu, jeśli nie przewodniego to stale obecnego na tej płycie. To zresztą robi się Amarokowa tradycja, wszystkie okładki płyt zespołu włącznie z reedycją „Metanoi” (pierwowzór był koszmarny) są przemyślane i wysmakowane graficznie.

 

Lada moment zespół rusza na minitrasę koncertową. Dla mnie to obowiązkowy punkt kalendarza. Oglądając materiał video z ubiegłorocznego widowiska w Terminalu Kultury już cieszę sie na połączenie światła, dźwięku, klimatu i po porostu dobrych melodii. Materiał z nowej płyty powinien świetnie wpasować się w nadchodzące występy.

 

Ocena 5/6

Michał Straszewicz

 

 


ZAPISZ SIĘ DO  NASZEGO NEWSLETTERA WYSYŁAJĄC MAIL NA:  sztukmixnewsletter@gmail.com

 

Obserwuj nas w mediach społecznościowych:

👉 Facebook

👉 Instagram

👉 Twitter

IKS
Udostępnij i poleć znajomym!

Ten post ma 3 komentarzy

  1. Misza

    Zaciekawiła mnie ich muzyka. Wcześniej nie znałem, ale muszę się zapoznać.

  2. Adam

    Bardzo dobra muzyka, na światowym poziomie.

  3. Ryszard

    AMAROK sledze od kilku lat, a nawet udalo mi sie dwukrotnie zaprosic na koncert w koninskim OSKARD. Dzis dotarl do mnie REWELACYJNY H O P E, podwojny LP. Jest w nim ogromna ilosc pomyslow muzycznych. Zespol o duzych mozliwosciach I pomyslach. Zycze najlepszego na drodze !!!!!

Dodaj komentarz