Listopad zdecydowanie może kojarzyć się z formacją Sorry Boys. Z wyjątkiem „Miłości” z 2019 roku, wszystkie pozostałe albumy ukazały się właśnie w tym miesiącu. Piąty studyjny krążek, zatytułowany „Renesans”, podtrzymuje więc tę tradycję. I bardzo dobrze. Kiedy za oknem jest szaro i ponuro (lub pada śnieg – w trakcie pisania tych słów taki właśnie mam widok za oknem), muzycznego koktajlu dostarcza nam trio, na którego czele stoi wokalistka Bela Komoszyńska. Sporo tu energii, więc nowe utwory pozwolą nam lepiej przetrwać okres jesienno-zimowy.
Zapowiedzi „Renesansu” niewątpliwie intrygowały. Przewodniczką po najnowszym albumie jest Starry, alter ego liderki Sorry Boys. Wspomniana postać komunikuje się ze słuchaczami za pośrednictwem pocztówek. Są to „intymne listy, w których dzieli się [ona] swoimi przemyśleniami z anonimowym adresatem”. Sam album jest natomiast – tak jak można było się spodziewać – poetycki i naprawdę przebojowy. Nie brakuje patetycznych fragmentów, ale zespół, na szczęście, doskonale wie, jak nie przekroczyć linii oddzielającej przyjemność od nieznośności. Muzycy przyznawali natomiast, przed premierą, że to nowy rozdział w ich historii. Ja słyszę na „Renesansie” przesunięcie lekko wajchy w stronę bardziej współczesnych klimatów, więc to nie było czcze promocyjne gadanie.
Utwór tytułowy uderza słuchacza w sposób pompatyczny, później następuje zwolnienie, żeby dojść do potężnego refrenu, w którym Bela może zaprezentować swoje umiejętności wokalne. Warto w tej kompozycji doszukać się też ciekawych zabiegów w tle. Najważniejsze, że sporo tu „powietrza”, numer „płynie” i chce się do niego wracać. Zajawiłem w poprzednim akapicie, że słychać, że muzycy trzymają rękę na pulsie, jeśli chodzi o obecne trendy. Doskonałym przykładem „Na na na” z wyrazistym bitem i zapętlonym refrenem, w którym do głosu dochodzi elektronika. Podobnie sprawa ma się z przyjemnie bujającą „Petrykorą”, do której słowa – wyjątkowo – obok Beli, napisał także Miłosz Borycki, bardziej znany jako Mioush.
W „Fudżi” natomiast pojawia się tradycyjny szwedzki instrument smyczkowy, nyckelharphę, na którym gra Magdalena Laskowska, a przysłowiowe „trzy grosze” pod względem muzycznym dorzucił także… Mioush. Można powiedzieć, że to numer letni, taneczny, który przenosi nas do ciepłych krajów, i bardzo nośny. Do hitów w dorobku SB należy dodać obowiązkowo „Mapy gwiazd”, który – co ciekawe – został wykorzystany jako soundtrack do jesiennego spotu telewizji TVN. Egzotycznie w zwrotkach i „ejtisowo” w refrenie – w skrócie: przepysznie.
Z kolei „Moje kochanie”, który zamyka album, brzmi bardziej etnicznie. I to kolejny hit, który z całości można wykroić bez żadnego problemu. Najbardziej delikatnym fragmentem „Renesansu” jest z kolei akustyczny „Wenus” z emocjonalnym śpiewem Beli Komoszyńskiej. Balladowy klimat obecny jest także w „Jakby nigdy nic”, ale ta kompozycja się z czasem rozkręca, a gitara pięknie „łka” pod koniec. Palce lizać. Tak jak wspomniałem – Sorry Boys to trio, ale w kilku utworach („Renesans”, „Mapy gwiazd”, „Wenus”, „Moje kochanie”) pojawia się także perkusja (za partię odpowiada Łukasz Tomczak), co dodaje im odpowiedniej mocy.
Ostatnio, na spokojnie, poprzypominałem sobie wszystkie studyjne płyty Sorry Boys. Po odsłuchach utwierdziłem się w przekonaniu, że bardzo dobrą decyzją ze strony zespołu było przejście w pełni z języka angielskiego na polski. Dzięki temu, teksty zdecydowanie lepiej trafiają do mnie, jako słuchacza. Muzycznie słychać, że zespół idzie do przodu, kombinuje i robi to w sposób przekonujący, bo to pop-rock najwyższej próby. Z „Renesansu” kilka przebojów z pewnością się wykroi. Innej opcji nie widzę. Po wielokrotnych przesłuchaniach stwierdzam, że to mój ulubiony album Sorry Boys.
Ocena [w skali szkolnej 1-6] 4 listy z serduszkiem
💌💌💌💌
Szymon Bijak
Lista utworów:
1. Renesans
2. Na na na
3. Petrykora
4. Fudżi
5. Jakby nigdy nic
6. Na spalonym moście
7. Mapy gwiazd
8. Wenus
9. Moje kochanie
Kliknij i obserwuj nasz fanpage bit.ly/Nasz-Facebook1
Kliknij i obserwuj nasz Instagram bit.ly/nasz-instagram1