“Generation Axe” to 20-minutowy punk-metalowy wpierdziel. Fani muzy z solidnym wykopem będą wniebowzięci. Miłośników klasycznego Black River czeka natomiast twardy orzech do zgryzienia.
Z reguły chwali się, gdy muzycy kombinują, gdy zbaczają z utartych ścieżek i wytyczają nowe dźwiękowe szlaki. Ale ja doprawdy źle znoszę sytuacje, gdzie w ten sposób postępują bandy, które szanuję za ich określony styl. Zespoły, od których nie oczekuję naprawdę niczego więcej niż kolejnych nagrań w ich niepowtarzalnym, ugruntowanym klimacie. Pamiętam na przykład, jak byłem rozczarowany „Iową” Slipknota. Płytą, nad którą wszyscy pieją z zachwytu i do dziś uznają za szczytowe dokonanie Coreya Taylora i spółki. Czułem się zawiedziony, bo pierwsza płyta urzekła mnie balansem pomiędzy melodyjnością a brutalnością. Na drugiej koledzy poszli w ekstremę i sporo magii gdzieś się zgubiło.
„Generation Axe” stanowi podobny case. Poprzednie płyty Black River opierały się na dość prostym, ale soczystym i energetycznym łojeniu z pogranicza stoner i hard rocka. Chwytliwe numery zagrane były z luzem i wykopem, a przy tym dostarczały uczciwej dozy przebojowości (za którą przecież tak kochamy rock’n’rolla, nie?) Nawet wydany po kilkuletniej przerwie w 2020 roku ostatni w dotychczasowej dyskografii BR „Humanoid” utrzymany był w podobnym klimacie. Jakież więc było moje zdziwienie, gdy po odpaleniu nowego materiału Black River spadło mi na szczękę 11 megaszybkich dźwiękowych ciosów, z których połowa nie trwała dłużej niż 2 minuty! Supergrupa złożona z muzyków m.in. Behemoth, Dimmu Borgir, Rootwater i Geisha Goner, postanowiła zaszaleć i nagrać materiały szybszy, cięższy i bardziej szalony niż kiedykolwiek dotąd.
Jeśli komuś na pierwszej “czerwonej” płycie Black River najbardziej przypadł do gustu numer „Punky Blonde,” to czeka go tu wielkie używanie. Tymczasem fani przedkładający nad czerwony album płytę „Black&Roll” będą mieli spory zgryz.
Soczystych, zalatujących teksańską stodołą rocknrollowych riffów jest tu jak na lekarstwo. Pewne nadzieje wzbudza w tym względzie intro do „Under my flag” czy „Whiplash”, ale niestety krótkie flirty z klimatem znanym z “Black’n’roll” szybko ustępują miejsca punk-metalowemu galopowi. Nie uświadczymy tu zbyt wielu piosenek z chwytliwymi refrenami, które mogłyby poturlać się po głowie nieco dłużej. Nie ma przebojów do śpiewania, jest bezlitosne glanowanie. Choć z drugiej strony trzeba oddać panom z supergrupy, że nie tracą poczucia humoru – vide cytat z „Hit the road” Jack w końcówce tytułowego kawałka. Uśmiech na usta przywołuje też doorsowski cover „Break on through”, który okazał się być świetnym materiałem do rockowej przeróbki.
Jak głosi przysłowie – gdy się człowiek śpieszy, to się diabeł cieszy. Nie ucieszą się raczej fani klasycznego, stonerowego Black River. Zaliczam się do nich i, niestety, będę narzekał na kierunek, w którym zespół tym razem zdecydował się podążyć. Maciej Taff bez wątpienia jest w świetnej formie i niczym drapieżnik rozszarpuje wokalnie kolejne wersy. To powód do zadowolenia dla jego fanów, zwłaszcza, że przez lata nie było wiadomo, czy chłop w ogóle wróci do grania. Ale… mówiąc w skrócie, gdybym chciał posłuchać Rootwater, to bym włączył sobie Rootwater. Tymczasem nowe wydanie Black River sprawia momentami wrażenie, jakby ktoś się stęsknił za swoim macierzystym bandem.
„Generation Axe” bez wątpienia skutecznie zasili koncertowy repertuar grupy, przysparzając klientów niejednemu kręgarzowi. Bez dwóch zdań każdy z nowych numerów to fantastyczny podkład do rozkręcenia dobrego młyna. A jednocześnie trzeba zauważyć, że lapidarność poszczególnych kawałków łączy się z solidnym kompozycyjnym rzemiosłem. Numery nie są krótkie z powodu braku pomysłów. Przeciwnie – mamy tu bogactwo charakternych, umiejętnie dopasowanych do siebie riffów.
Swoją nową płytą panowie z Black River spuszczają po prostu solidny łomot z zaskoczenia. Zupełnie niczym spragniony bitki uliczny opryszek napotkany w ciemnej alejce. Tyle, że, podobnie jak spotkanie z pięścią osiedlowego karka, przesłuchanie “Generation Axe” nie zostawia po sobie zbyt wielu wspomnień. Choć trzeba im oddać, że porządnie dzwoni w uszach.
Ocena (w skali od 1 do 10) 7 aXów
❌❌❌❌❌❌❌
Grzegorz Morawski
Lista utworów:
1. Oxygen
2. Joker
3. Whiplash
4. Under My Flag
5. Generation aXe
6. Crossover Love
7. Civil Army
8. Burn It
9. Motherless
10. Inner Hell
+ bonus track
11. Break On Through
Kliknij i obserwuj nasz fanpage bit.ly/Nasz-Facebook1
Kliknij i obserwuj nasz Instagram bit.ly/nasz-instagram1