Kiedy grupa Classix Nouveaux wydawała ostatnią płytę, a więc „Secret” był grudzień 1983 roku i w tym samym miesiącu dane mi było się urodzić. Trochę wody w Wiśle lub innej rzece upłynęło od tamtego czasu. To właśnie na tamtej płycie, jako szósty utwór w kolejności pojawił się jeden z największych hitów zespołu, którym bezwzględnie jest „Never Never Comes.” Potem zespół zamilkł, a Sal Solo koncertował solowo, często goszcząc na polskich festiwalach muzyki chrześcijańskiej. Jak wspominał jeden z moich przyjaciół, podobno jeden z koncertów Sala Solo odbył się nawet na rozmrożonym wówczas lodowisku miejskim Tor-Tor w Toruniu, na którym z racji pracy zawodowej bywam codziennie. Tak czy inaczej, panowie z CN postanowili po czterdziestu latach wypuścić w świat nowy album.
Sami muzycy na swojej stronie internetowej motywowali swoją decyzję chęcią zrobienia czegoś dla starych fanów, którzy swoją aktywnością w sieci pokazywali, że pamięć o Classix Nouveaux nie zaginęła i po blisko dwóch latach pracy światło dzienne ujrzał „Battle Cry”, a na kilku popularnych listach przebojów, jak za starych czasów Trójki, znowu pojawił się ich utwór.
Tyle w temacie sentymentów, resentymentów i odmętów, w których wielu z nas szuka ścieżek do przeszłości i ciepłych jak wełniane skarpety wspomnień.
Nie będę ukrywał, że sam również sięgnąłem po ten album z podobnych pobudek i niestety estetycznie rzecz ujmując, dominującym uczuciem po kilkukrotnym odsłuchu pozostało rozczarowanie. Choćbym się bardzo starał inaczej spojrzeć na ten krążek, nie da się
„Battle Cry” trwa nieco ponad czterdzieści pięć minut i zawiera dziewięć utworów, w tym siedem premierowych. Stylistycznie jest to styl CN, z rozpoznawalnym wokalem Sala Solo, ale z silniejszą rockową nutą niż na poprzednich albumach. O ile słuchając wstępu, a więc „Prelude” i następnie „Fix Your Eyes Up”, miałem nadzieję, że będzie przyzwoicie, to począwszy od trzeciego utworu, nadzieję tę straciłem.
Dalsza część recenzji pod utworem
Album jest w mojej ocenie nudny, pozbawiony pazura, z okrutnie słabymi i płaskimi tekstami. Pozbawione wyrazu brzmienie, słabe treściowo i znaczeniowo teksty odbierają chęć słuchania.
Nawet odkurzone dwie stare piosenki nie ratują sytuacji. Nowe wersje „Inside Outside” oraz hit „Never Never Comes” są niestety nieprzekonujące i kojarzą się raczej z jakimś odległym echem dawnej chwały, słabym pogłosem, który już nie porusza. Nawet kiedy Sal Solo wyśpiewuję „Revelation Song”, zawierającą cytaty z Apokalipsy, to jest to interpretacja powierzchowna i nie słyszę w niej ani trąb, ani tętentu koni apokaliptycznych jeźdźców.
Reasumując, jeśli ktoś chce sięgnąć po Battle Cry nie oczekując niczego poza sentymentem do przeszłości… droga wolna. Jeśli jednak ktoś szuka czegoś więcej, niech poszuka tego lepiej na innych albumach, a chcąc posłuchać Classix Nouveaux sięgnie po prostu po stare, klasyczne nagrania.
Ocena: 2/6
Marcin Jurzysta
Lista utworów: Prelude/Fix Your Eyes Up ; Battle Cry; Wretched; Final Symphony; No Do Overs; Revelation Song; Never Never Comes; Interlude; Inside Outside; Colour Me The Sky
Obserwuj nas w mediach społecznościowych:
Ten post ma jeden komentarz
Przy całym szacunku dla autora recenzji, ale odnoszę wrażenie, że raczej nie jest mu znana estetyka twórczości CN. Pan MJ chciałby usłyszeć utwory The Beatles kładąc na talerzu płytę The Rolling Stones.