Mateusz Nowakowski, czyli Nowakowsky, wokalista i autor tekstów, który dopiero otwiera sobie drogę na muzycznym rynku. Były górnik, obecnie barber, ale przede wszystkim pasjonat muzyczny. Właśnie ukazała się jego pierwsza solowa płyta „Dziś jestem tu”. O niej i o swojej długiej drodze do realizacji marzeń, opowiedział mi w poniższej rozmowie.
Maciej Majewski: Zacznę od kwestii fundamentalnej: skąd pomysł na 'przebranżowienie’ z górnika na barbera?
Mateusz Nowakowski: Hmm, właściwie to nie było tak. Najważniejszym pomysłem było to, aby zakończyć po 11 latach przygodę z górnictwem. Przez te wszystkie lata zawsze pracowałem na wydobyciu, czyli tam gdzie najciężej – od zwykłego młodego górnika do kierownika oddziału. Zresztą tuż przed odejściem zdałem również egzaminy na dozór wyższy… Tego było po prostu już za dużo. Miałem sporo chwil takich, że kochałem ten zawód, ale jednak wstręt do hipokryzji osób zarządzających z wyższego szczebla wygrał. Zrezygnowałem. Dopiero po prawie roku zacząłem być barberem. Po drodze były jeszcze zająłem się tatuażami (śmiech). Zawsze interesowała mnie sztuka. Barbering to też rodzaj sztuki No i trafiła się okazja na wyciągnięcie ręki.
MM: A skąd między tym wszystkim muzyka?
MN: No cóż, muzyka to odwieczna, niespełniona pasja. W mojej rodzinie zaraziłem się muzykowaniem już w latach 90. Moi wujkowie mieli zespół i przesiadywałem z nimi na próbach… Później w wieku 15 lat sam zacząłem regularnie występować. Niestety po skończeniu liceum wyjechałem i zacząłem pracę. W trakcie pracy na kopalni próbowałem swoich sił w wielu kapelach na Śląsku ale przeważnie niestety system pracy nie pozwalał długotrwałe zaangażować się. Dopiero po zwolnieniu z kopalni i pracy w barbershopie, poznałem ludzi, którzy mnie namawiali, abym do muzyki powrócił. No i poszło. Dziś bez muzyki nie wyobrażam sobie życia.
MM: Skąd zatem wzięły się wszystkie Twoje muzyczne próby, udział w talent show, aż wreszcie nagranie i wydanie „Dziś jestem tu”?
MN: Tak jak wspomniałem, pracując w barbershopie poznałem człowieka – obecnie mojego perkusistę, który wyciągnął mnie na warsztaty muzyczne. Tam pierwszy raz w życiu spotkałem ludzi, którzy mi mówili, że powinienem to robić. Że powinienem zajmować się muzyką. Wtedy założyłem zespół coverowy, ale i także rozpocząłem poszukiwania producenta, który pomoże mi rozpocząć tę muzyczną drogę. No i tak się stało – wytwórnia Delphy Records, przy współpracy z Luizą Ganczarską, stworzyli dla mnie pierwszy singiel, którym jest właśnie tytułowy i był rozpoczęciem tej przygody. Co do show – to po prostu wiesz, apetyt rośnie w miarę jedzenia. Od wielu osób słyszałem pochlebne słowa, więc postanowiłem próbować. W sumie cały czas próbuję (śmiech). Wydanie tej płyty, to długa historia, bo niektóre piosenki zostały napisane 15 lat temu. Jest tez kilka świeżych piosenek, a także takich, przy których pochylił się jako songwriter Grzegorz Porowski. Zbiór tego wszystkiego zajął mi prawie dwa lata…
MM: A skąd ta stylistyka? Bo w notce prasowej wymienione są nawet wpływy bluesowe, których na płycie nie ma.
MN: Ta różnorodna stylistyka, to tak naprawdę cały czas poszukiwania… Czy udane? Nie mnie to oceniać. Ogólnie kilka piosenek jest położone w tonacjach czysto bluesowych. Moje pierwsze kompozycje to typowy blues. Wychowałem się na BB Kingu, Claptonie, Nalepie, czy pierwszych płytach Dżemu. Mam na koncie również ep-kę bluesową „Mój blues”, którą wypuściłem w zeszłym roku.
MM: To czemu płyta jest właściwie popowa?
MN: A czemu nie? Tak jak mówiłem – ten zbiór to wynik poszukiwań. Takie brzmienia na tę chwilę były najtrafniejsze. Zamysł był, by skierować ją bardziej w alternatywę, lecz czas pokazał swoje. Ja jestem bardzo dumny z różnorodności w stylistyce tego krążka. Nauczyłem się wielu fajnych rzeczy przy tych produkcjach.
MM: Na płycie przynajmniej dwa razy zwracasz się do kobiety – w „No weź” i „Dobrze to znam”. Czy to ta sama osoba w obu przypadkach?
MN: Nie, to nie ta sama osoba. W przypadku „No weź” to bardziej skomplikowana relacja. Jeśli chodzi o „Dobrze to znam”, to przyjacielska relacja.
MM: Jednak najpoważniejszym tekstem wydaje się „Młody bóg”. Czy to opowieść autobiograficzna?
MN: To jest właśnie piosenka, która przeleżała w szufladzie kilkanaście lat. Jest to po części utwór autobiograficzny, ale także inspirowany tym, co działo się u moich rówieśników. Osobiście uważam, że równie poważna jest piosenka „Kroki”.
MM: Planujesz teledysk do któregoś z utworów z płyty?
MN: Na tą chwile są tylko decyzje o mashupach. Mówiąc prościej – to zmontowane ze sobą video stockowe, tworzące tło do utworu.
MM: I do którego utworu/utworów takie planujesz?
MN: Niebawem będzie dostępny na YT do wcześniej wspomnianej piosenki „Młody bóg”
MM: Będą koncerty?
MN: W tym roku po ciężkich negocjacjach w kilku domach kultury, odpuściliśmy koncerty w lato i postanowiliśmy zacząć koncerty unplugged jesienią. Ten okres letni aktualnie wykorzystuje do tworzenia materiału na kolejną płytę.
Rozmawiał: Maciej Majewski
Kliknij i obserwuj nasz fanpage bit.ly/Nasz-Facebook1
Kliknij i obserwuj nasz Instagram bit.ly/nasz-instagram1