IKS

Zeal & Ardor – „Greif” [Recenzja]

zeal-and-ardor-grief-recenzja

Zeal & Ardor to na muzycznej scenie twór niezwykły. Od lat kojarzony jest z Manuelem Gagneux i przez lata funkcjonował jako jego jednoosobowy projekt łączący w sobie przede wszystkim black metal z muzyką gospel. Od jakiegoś czasu zaczął jednak ewoluować bardziej w stronę klasycznego zespołu i na najnowszej, czwartej płycie o tytule „Greif” wajcha przesunęła się bardziej na kolektywne działania oraz większą muzyczną przestrzeń. Jest to najbardziej osobiste dzieło Manuela w warstwie lirycznej, ale również najlżejsze muzycznie. Przede wszystkim to kolejna bardzo intrygująca odsłona twórczości Gagneux.

Gryf to mityczne stworzenie, które jest połączeniem różnych zwierząt: lwa, orła, konia, osła i węża. Ten stwór idealnie pasuje jako symbol samego Zeal & Ardor. Przez lata Manuel Gagneux skutecznie żenił ze sobą tak wydawałoby się odległe style jak black metal z natchnionymi pieśniami gospel, bluesem i generalnie wszystkim co można nazwać negro spirituals i roots music. Poprzedni album był zdecydowanie najcięższy w dorobku Zeal & Ardor i można było się spodziewać kontynuacji tej ścieżki. Główny kompozytor i lider jednak zaskoczył wszystkich i stworzył album o wiele spokojniejszy, ale nadal mocno eksperymentalny.

 

zdj. materiały promocyjne

 

Po podniosłym chóralnym intro „The Bird, the Lion and the Wildkin”, dostajemy od razu najlepszy utworów na płycie. „Fend You Off” zaczyna się delikatnymi dzwonkami, ale niech nikogo to nie zmyli. Spokojna zwrotka mocno kontrastuje z cięższym – bardzo przebojowym i emocjonalnym refrenem. A końcówka to już bardziej blackowe rejony. Fantastyczny kawałek. Świetnie prezentuje się również połamaniec rytmiczny „Kilonova”, w którym pobrzmiewa industrialny funk.

Co jednak zaskakujące na „Greif” nie ma dużo gitarowej mocy. Pojawiają się cięższe momenty jak np. „Clawing Out” czy „Thrill” niemniej całość to przede wszystkim eklektyzm i klimat. Mamy więc gospelowe fragmenty „Go Home My friend” czy „369” ( w których jest również miejsce na mocno elektroniczne podkłady). Najbardziej zaskakujące momenty płyty to zdecydowanie „Disease” oraz „Sugarcoat”, które bardziej brzmią jak twórczość Queens Of The Stone Age albo Royal Blood niż to co Gagneux prezentował na poprzednich albumach. Jednak to absolutnie nie jest zarzut, bo to fantastyczne piosenki świadczące o rozwoju ich twórcy. Są też spokojniejsze fragmenty takie jak:  „Are You The Only One Now?” (który ma w sobie też black metalowe elementy), „Solace” (z przepięknym, ponurym fortepianem i bardzo emocjonalnym wokalem Manuela), „une ville vide” (instrumentalna, elektroniczna miniatura, której nie powstydziłby się Martin L. Gore z Depeche Mode) czy kończący cały album przejmujący „To My Ilk” (gdzie króluje gitara akustyczna). Najbliższy dotychczasowej twórczości Zeal & Ardor jest „Hide In Shade” – w którym black metalowy ciężar uzupełniony jest afroamerykańską muzyką ludową – czyli w tym przypadku nihil novi. Cała produkcja dźwiękowa to wręcz mistrzowska robota, co w przypadku tak urozmaiconego stylistycznie dzieła jest bardzo istotnym elementem.

 

 

„Greif” w warstwie lirycznej  – o czym mówi w wywiadach Gagneux – to jego najbardziej szczery i osobisty album. Twórca tym razem mniej zachwala „rogatego”, a bardziej skupia się na opisywaniu swojej rzeczywistość i swoich odczuć – unika tym razem abstrakcji. Warto również napisać, że obecnie większy wpływ na całość mieli pozostali muzycy biorący udział w sesji nagraniowej. Gagneux pozostał nadal jedynym kompozytorem, jednak otworzył się na sugestię pozostałych współpracowników. Zeal & Ardor staje się więc coraz bardziej… zespołem.

 

Najnowszy album może momentami wprawić w konsternację fanów, którzy woleli to bardziej agresywne oblicze „Zeal & Ardor” i oni zapewne będą kręcić nosem. W moim odczuciu „Greif” to kolejny ogromny krok w rozwoju projektu, zespołu Manuela Gagneux. Facet jest wizjonerem i nie boi się zaglądać do przeróżnych muzycznych szufladek. A wszyscy, którzy mają otwartą głową mogą delektować się tym eklektyzmem. Trudno mi obecnie ocenić czy to jego najlepszy album, ale na pewno nie odstaje jakościowo od poprzednich dokonań. To po prostu kolejna świetna pozycja w katalogu tego szwajcarskiego twórcy.

 

Ocena 5/6

Mariusz Jagiełło

 

P.S. Przypominamy, że Zeal & Ardor wystąpi 1 września w warszawskiej Progresji. Koncert organizuje Knock Out Productions.

 


 

 

Obserwuj nas w mediach społecznościowych:

👉 Facebook

👉 Instagram

👉 Twitter

IKS
Udostępnij i poleć znajomym!

Ten post ma jeden komentarz

  1. tylkoTeraz

    Genialny album. Wymaga wielkorotnych i cierpliwych przesłuchań.

Dodaj komentarz