IKS

„Zabijaj uważnie” | Serial Netflix (Recenzja)

Niemcy nakręcili dobrą czarną komedię! Domyślam się, że wiele osób po przeczytaniu tego zdania przestanie czytać dalej, ale to już ich strata. Ośmioodcinkowy serial w reżyserii Borisa Kunza, Martiny Plury i Maxa Zähle śmieszy, tumani, przestrasza, jednocześnie pozostając dziełem nieprzegadanym i nieprzekombinowanym. Mimo coraz mocniej zagęszczającej się gmatwaniny wydarzeń, które tworzą sytuacje bez wyjścia.

Scenariusz powstał na bazie książki o tym samym tytule (org. „Achtsam Morden”) autorstwa Karstena Dusse, który sam jest z wykształcenia prawnikiem i nie waha się swojej wiedzy wykorzystywać w tworzeniu wciągających fabuł. Sam nie wiedziałem, czy bardziej bać się czy może raczej pękać ze śmiechu. Po najlepszych odcinkach „Czarnego Lustra” mało które netflixowe dzieło potrafi wywołać tak skrajne emocje. Oczywiście to zupełnie inny rodzaj wrażliwości, ale nerw i element zaskoczenia dość podobny.

 

zdj. materiały reklamowe/ Netflix

 

Sformułowanie „niemiecki humor” brzmi jak oksymoron. Mniej więcej podobnie do „uczciwego polityka”. Gdybym więc przez czysty przypadek nie trafił na niniejszy serial, nikt ani nigdy nie miałby najmniejszych szans na namówienie mnie. Poza tym już pierwszy odcinek może być trudny do przebrnięcia. Główny bohater – paskudnie śliski, ale skuteczny prawnik na usługach groźnej emigracyjnej mafii – budzi bowiem totalną odrazę. Początkowo.

Co dzieje się jednak później, gdy Björn Diemel (w tej roli fenomenalny Tom Schilling) znajduje się w rozpaczliwym klinczu pomiędzy swoimi głównymi zleceniodawcami, którzy bez wątpienia na pewno nie mają poczucia humoru, zawziętą niemiecką policją, a zdeterminowaną żoną grożącą rozstaniem (w tej roli cudownie odklejona od głównej osi wydarzeń Emily Cox), to inna sprawa. Björn zdecydowanie za dużo pracuje i bardzo rzadko nawiedza swój przepiękny dom, zaniedbując rodzinę, ale… z czasem okaże się, że to jego najmniejszy problem.

 

zdj. materiały reklamowe/ Netflix

 

W ustawieniu odpowiedniego work-life balance ma pomóc dość specyficzny rodzaj terapii, który początkowo uznawany jest przez głównego bohatera za „ezoteryczne bzdury powracające średnio co dekadę pod inną nazwą”. Okazuje się jednak, że gdy Björn połączy nowe umiejętności ze swoim prawniczym talentem, zaczną dziać się rzeczy naprawdę niezwykłe.

Więcej fabuły nie zdradzę. Napiszę jedynie, że w tej czarnej komedii występującej w formie ośmioodcinkowego serialu obrywa się centralnie wszystkim: narwanym Słowianom, nieogarniętym przybyszom z Bliskiego Wschodu, ociężałym umysłowo funkcjonariuszom publicznym, tłustym kotom biznesu, starym sfrustrowanym babom, poprawności politycznej i ogólnie dziurawemu „systemowi”, który sam na siebie kręci bat, dopuszczając do wielu bezsensownych nadużyć i patologii. Nie obrywa się jedynie czteroletniej córce głównego bohatera, stanowiącej niewinny kontrapunkt względem głównych wydarzeń, ale również będącej podstawową argumentacją w działaniach Björna.

 

Dawno nie widziałem czegoś tak błyskotliwego, wciągającego i porywającego, a jednocześnie wyluzowanego i prostego. Normalnie byłoby 5/6. Dlaczego? Dlatego, że ocena dzieła musi mieć jednak charakter obiektywny, a to co spodobało się mi, niekoniecznie musi spodobać się wszystkim. Nie jestem więc do końca pewien, czy użyte w serialu środki artystyczne mają uniwersalną moc rażenia. Ale ponieważ to Niemcy, których nigdy nie podejrzewałbym o taką sprezzaturę, lekkość i błyskotliwość, z czystym sumieniem wystawiam dziełu 6/6 bez żadnych dalszych przypisów.

 

Ocena: 6/6

    Michał Dziadosz

 


 

Obserwuj nas w mediach społecznościowych:

👉 Facebook

👉 Instagram

IKS
Udostępnij i poleć znajomym!

Dodaj komentarz