IKS

Maarten Devoldere (WARHAUS, Balthazar) [Rozmowa]

warhaus-rozmowa

Jedną z gwiazd II edycji festiwalu Inside Seaside był Maarten Devoldere, belgijski artysta ukrywający się pod pseudonimem Warhaus. 22 listopada ukazała się jego nowa płyta zatytułowana „Karaoke Moon”. Dzięki uprzejmości PIAS Poland miałem okazję spotkać się z artystą na kilka godzin przed jego występem i porozmawiać, między innymi o tym, jak wygląda jego życie po bolesnym rozstaniu, o którym śpiewał na „ha ha heartbreak” i jak na potrzeby stworzenia „Karaoke Moon” wybrał się w podróż do swojej podświadomości. Rozmawialiśmy też o tym, że w życiu każdego mężczyzny przychodzi moment, kiedy trzeba dorosnąć, używkach i Jimie Morrisonie oraz dlaczego woli Inside Seaside od belgijskich festiwali, na których gra Coldplay.

 

 

Grzegorz Bohosiewicz : Przede wszystkim gratulacje. Twój nowy album „Karaoke Moon” jest niesamowity. Miałem okazję posłuchać go przed premierą i moim zdaniem jest naprawdę bardzo dobry.

 

Maarten Devoldere (WARHAUS) : Dzięki. Doceniam

 

 

GB: Pytanie na rozgrzewkę. Sprawdziłem Twoje poprzednie wizyty w Polsce i byłeś na wybrzeżu trzy razy z rzędu. Na Open’er Festival dwa lata temu, w klubie Stary Maneż pół roku temu i na Salt wave Festival z zespołem Balthazar . Jesteś tu naprawdę częstym gościem. Prawie, jak lokalny mieszkaniec. Jakie to uczucie być tak często nad polskim morzem ?

 

Maarten Devoldere : Cóż, chyba powinienem dostać prawo do głosowania. Jestem tak często, że chciałbym móc mieć wpływ na lokalną politykę (śmiech), ale żarty na bok. Gdańsk to bardzo klimatyczne miasto, ogólnie kocham Polskę, uwielbiam tu przyjeżdżać. Od zawsze łączy nas coś na kształt historii miłosnej.

 

 

Pamiętam, że nasz pierwszy koncert tutaj z Balthazar był superszalony, do tego stopnia, że zastanawialiśmy się, co się tu odpierdala…   jak ludzie reagowali. To ciepło i entuzjazm publiczności, to coś czego nie dostawaliśmy w Belgii.

 

To coś jest zapisane w waszej kulturze. Tak… mam na myśli to, że od początku moja relacja z Wami to historia miłosna, zwłaszcza w przypadku Warhaus. Jestem bardzo wdzięczny.  … Jest tu coś w powietrzu lub w kulturze, co naprawdę pasuje do tego, co robię z Warhaus.  Świat, który tworzę, szczególnie tutaj w Polsce, ludzie czują bardziej niż w innych krajach i jestem za to bardzo wdzięczny.

 

 

GB: Dzięki za tak miłe słowa. Przejdźmy do Twojego nowego albumu. Regularna trasa koncertowa promująca „Karaoke Moon” rusza w przyszłym roku. Wygląda na to, że Inside Seaside jest doskonałą okazją, żeby sprawdzić, jak nowe utwory zabrzmią na żywo. Czy usłyszmy dziś jakieś nowe piosenki?

 

Maarten Devoldere: Obawiam się, że jeszcze nie teraz. To było dla nas niewykonalne, żeby przećwiczyć nowe utwory. Jako zespół, potrzebowalibyśmy kilku miesięcy, żeby przygotować nowy set przed trasą, a to nie było możliwe ze względu na harmonogram i wszystko co się teraz dzieje … ale sposób, w jaki gramy piosenki i sposób, w jaki je śpiewam… To oczywiste, że nowy album chodzi mi po głowie i myślę, że energia i klimat nowej płyty będzie odzwierciedlony w starych piosenkach, jeśli wiesz, co mam na myśli.

 

 

Warhaus na Inside Seaside Festival 2024. Foto. Adrian Kosiorek
Warhaus na Inside Seaside Festival 2024. Foto. Adrian Kosiorek

 

 

GB: Poprzedni album, „Ha Ha Heartbreak” , został nagrany na Sycylii, we Włoszech, a nowy w Belgii.

 

Maarten Devoldere: Zgadza się.

 

 

GB:  Miejsce, w którym tworzysz i nagrywasz wpływa Twoim zdaniem na klimat płyty?

 

Maarten Devoldere :  Na potrzeby „Karaoke Moon” również wybrałem się w podróż, ale była to podróż w głąb siebie. Tak więc, wszystko w moim życiu układało się dobrze. Byłem szczęśliwy, wiesz, kupiłem dom w Ghent i mieszkam w nim, mam psa i dziewczynę…. i jest to bardzo spokojne, dobre życie.  W tym samym czasie dostałem możliwość wejścia w jakąś ciemniejszą podświadomą części siebie, to było jak przygoda.

 

Prowadziłem dziennik snów przez rok. Spisałam wszystkie swoje sny. Brałem dużo psychodelików, ayahuascę*, LSD i tego typu rzeczy.  Poddałem się hipnozie. Spodobały mi się sesje z hipnoterapeutą, który mnie hipnotyzował. Chodziło mi o to, że chciałem się dowiedzieć, czy możliwe jest skontaktowanie się z muzą. Tym czymś, co daje mi inspirację. Jeśli jesteś pod hipnozą, jesteś bliżej, ponieważ w pewnym sensie anulujesz swój umysł poznawczy i jesteś bardziej w kontakcie ze swoją podświadomością. Więc prowadziłem tego rodzaju sesje i nagrywałem się będąc w stanie hipnozy, a z tych nagrań mogłem czerpać wiele pomysłów na nową płytę,

 

 

Przykładowo, zwrot  „Karaoke Moon”, to coś, co wyszło z moich ust pod wpływem hipnozy. Po pewnym czasie pomyślałem sobie: OK, rozumiem jak to działa… potem zapytałem , czy moglibyście mnie zahipnotyzować, kiedy gram na pianinie. Więc zacząłem grać na pianinie przez jakieś pół godziny pod wpływem hipnozy. Potem wsłuchiwałem się w te nagrania. Z tego wypłynęło masę drobnych pomysłów, które mogłem użyć na albumie. Wiec płyta faktycznie była nagrywana w Belgii, ale na potrzeby sesji wybrałem się w podroż i zanurzyłem we własnej podświadomości.

 

 

Warhaus na Inside Seaside Festival 2024. Foto. Adrian Kosiorek

 

 

GB. Miałem przyjemność przedpremierowo posłuchać nowy album i wydaje mi się, że jest on bardzo eklektyczny. Podoba mi się to, że piosenki są tak różne. Na przykład mamy małe instrumentalne arcydzieło „Jackie N”, jest też masa chwytliwych melodii i świetne teksty. Czy jest jakiś czynnik, który łączy utwory na „Karaoke Moon”?

 

Maarten Devoldere:  Dobre pytanie.  Właściwie to Jasper, który gra w zespole i też wyprodukował album, naprawdę popchnął mnie do zrobienia wszystkich tych rzeczy, których wcześniej nie robiłem. Więc na początku napisałem jakieś 30- 50 popowych kawałków. Jasper stwierdził, że są to fajne piosenki, ale już go nie zaskakują, ponieważ tworzę podobne utwory od tak długiego czasu. Powiedzieliśmy sobie, że spróbujemy zrobić rzeczy, których nigdy wcześniej nie robiliśmy, dlatego na płycie znalazł się wiersz…  słowo mówione. W utworze „Jim Morrison” najpierw napisałem tekst, a potem dodaliśmy do niego muzykę, a  z reguły jest na odwrót, zawsze najpierw tworzę muzykę.  Jest też instrumentalne „Jackie N” … powiedziałem: okej, zamierzam zrobić bardziej klasyczny utwór, co było wyzwaniem, ponieważ wiesz, to mimo wszytko musi brzmieć jak Warhaus. Patrzyliśmy na album jak na film, są różne atmosfery, które się pojawiają. Jest jak fabuła książki…  co było pewnym wyzwaniem. Tak naprawdę nie potrafię wyjaśnić, jak te elementy do siebie pasują…

 

 

GB: Ale pasują.

 

Maarten Devoldere : Tak, pasują … To coś w produkcji , oczywiście to też zasługa Jaspera…

 

 

GB: Produkcja ”Karaoke Moon” jest doskonała! Wspomniałeś o Jimie Morrisonie. W tekstach pojawia się też David Bowie. Czy któryś z nich Cię zainspirował?

 

Maarten Devoldere : . Nie Jim Morrison. Myślę, że Jim Morrison jest w tym miejscu, ponieważ dla mnie symbolizuje stereotyp staromodnej męskiej gwiazdy rocka w skórzanych spodniach i ze skłonnościami destruktywnymi… wpadający w kłopoty i zażywający narkotyki… Ładny chłopiec, to jest to, co on tu reprezentuje, ponieważ ta piosenka jest o dojrzewaniu, dorastaniu i odczuwaniu pewnego rodzaju wewnętrznego konfliktu, że nie chce się dorosnąć.

 

 

Utwór napisałem mając 35 lat. Był to moment w moim życiu, w którym moja dziewczyna mnie zostawiła, a ja miałem wiele uzależnień. Więc było jasne, że muszę przejść do nowego rozdziału w życiu i stać się pełnoprawnym mężczyzną, który bierze odpowiedzialność i bla bla bla… To było kilka lat temu. Myślałem sobie: OK, ale jak mam to zrobić? Kto pokaże mi drogę? Narastały bóle związane ze znalezieniem tego nowego rozdziału.  To jakby wyprawa po to jak się stać dorosłym, jak osiągnąć dojrzałość .

 

 

GB:  Myślę, że jesteśmy w podobnym wieku, więc wydaje mi się że rozumiem o czym mówisz. Od jakiegoś czasu dużo częściej myślę o przeszłości i przyszłości, o obowiązkach, o których wspomniałeś. Dużo częściej niż 10 lat temu….

 

Maarten Devoldere  Masz dzieci?

 

 

GB : Tak, dwójkę

 

Maarten Devoldere : Okej, mogę sobie wyobrazić moment, w którym masz dzieci, musisz dbać o nie jako ojciec.

 

 

Ja nie mam dzieci, ale jestem artystą. Więc chcę po prostu grać i puścić wodzę kreatywności. Ale wiesz, jeśli zostajesz w tym stanie za długo, to cię zacznie rozpierdalać. Potrzebujesz w sobie tego małego dziecka, bo myślę, że to właśnie w tym tkwi kreatywność. Więc musisz go zachować, ale potrzebujesz też żeby w pokoju znajdowała się osoba dorosła. A kiedy byłem młodszy, w tym pokoju nie było nikogo dorosłego.

 

 

GB : Czuję, że twój styl pisania piosenek również zmienia się z albumu na album. Perspektywa w „Karaoke Moon” jest trochę inna niż w „ha ha Heartbreak” czy twoich poprzednich pracach.

 

Maarten Devoldere:  Myślę, że na „Karaoke Moon” też jest więcej humoru, dlatego, że wszystko szło dobrze. Ale też dlatego, że chodzi o męskość i dojrzałość… to trochę głupie. Nie możesz brać tego zbyt poważnie, wiesz, że musisz się z tego śmiać.

 

 

Myślę, że mężczyźni, którzy traktują siebie zbyt poważnie są podstawą wielu problemów na świecie.

 

GB: Na początku naszej rozmowy wspomniałeś o Balthazarze. Widziałem twój zespół na żywo kilka razy w Polsce i tak jak wspomniałeś, macie tutaj całą rzeszę oddanych fanów. Po prostu muszę zadać to pytanie, czy planujecie jakąś nową muzykę od Balthazar ?

 

Maarten Devoldere: Nie, nie, jeszcze nie.  Skupiam się na mojej nowej płycie. Jinte też skupia się na swoim solowym projekcie. Więc tak, mamy przerwę. Ale jestem przekonany, że pewnego dnia nadejdzie czas, kiedy znów wejdziemy do studia, aby napisać nowe piosenki, ale to jeszcze nie jest ten moment. Ludzie będą musieli poczekać.

 

 

Warhaus na Inside Seaside Festival 2024. Foto. Adrian Kosiorek

 

 

GB: Twój nowy, znakomity album ukaże się już niedługo, a my mamy dziś koncert, więc wszyscy powinniśmy być szczęśliwi! Kończy nam się czas, więc mam ostatnie pytanie. Jesteśmy na Inside Seaside Festival. To mój pierwszy raz tutaj,  zakładam że pewnie Twój też. Miałeś okazję sprawdzić plakat? Czy jest jakiś artysta, który jest dla Ciebie szczególnie interesujący?

 

Maarten Devoldere :  Tak, czuję się trochę głupio, bo wczoraj chciałem zobaczyć IDLES i cały zespół poszedł na IDLES.  Przyjechali tutaj na teren festiwalu, a ja byłem tak zmęczony poprzednimi dniami i wszystkim, więc zostałem w hotelu.  Dziś rano przy śniadaniu zapytałem jak było na IDLES, ale znałem już odpowiedź.

 

 

GB: To prawda, zagrali fenomenalnie.

 

Maarten Devoldere: … dziś chce zobaczyć BLACK PUMAS, których też lubię , a wczoraj grał Kevin Morby, którego również bardzo lubię.  Tak naprawdę, data tego festiwalu nie pasowała do naszego harmonogramu, ponieważ wiesz,  w lecie graliśmy trasę i mamy nową płytę, a Inside Seaside prostu wypadł pomiędzy, ale ponieważ tak bardzo podobał nam się lineup, to chcieliśmy tu zagrać za wszelką cenę…

 

 

 GB: Dziękuję, to niesamowite, że jesteś na Inside Seaside. Jestem bardzo podekscytowany twoim dzisiejszym występem.

 

Maarten Devoldere : Nie ma wielu festiwali, których line up tak bardzo mi się podoba, jak ten.

 

 

GB:  Daj spokój, jesteś z Belgii, macie niesamowite festiwale, jedne z najlepszych w całej Europie.

 

Maarten Devoldere : Taaak, ale tam jako headliner gra Coldplay i tym podobni… Tutaj jest znacznie fajniej. Na plakacie macie masę świetnych i ciekawych zespołów indie i to jest super!

 

 

GB:  Bardzo dziękuję za rozmowę.

 

*Ayahuasca czyli „liana duszy”, „pnącze dusz”. Rytualny psychodelik zażywany w formie napoju. Ayahuasca przgotowywana przez szamanów działa silnie halucynogennie. Indianie sporządzają napój, który jest zażywany przez szamanów w celach leczniczych, a także by wprowadzić się w trans, mający jakoby umożliwić im jasnowidzenie lub kontakt z mityczną pamięcią plemienia. Podczas seansu ayahuascę pije zarówno pacjent, jak i szaman. Według relacji, obaj doświadczają wizji, w których duchy mają dyktować im, jak ma przebiegać kuracja. (źródło Wikipedia)

 

 

Rozmawiał Grzegorz Bohosiewicz

 


 

 

 

 

 

Obserwuj nas w mediach społecznościowych:

👉 Facebook

👉 Instagram

IKS
Udostępnij i poleć znajomym!

Dodaj komentarz