Volentiles to obiecujący młody zespół obecny na scenie muzycznej od niespełna dwóch lat. Za sobą mają udany debiutancki album, który niedawno recenzowaliśmy na łamach naszego portalu. Porozmawialiśmy o planach na przyszłość, o tym, dlaczego część materiału jest w języku polskim, a część w angielskim, o ulubionych płytach mijającego roku.
Link do recenzji: https://sztukmix.pl/volentiles-reset-recenzja/
Paweł Zajączkowski (PZ): Cześć, miło Was poznać!
Volentiles (V): Cześć, wzajemnie, no i dzięki za zaproszenie!
PZ: Pierwsze pytanie, dlaczego część po polsku, a część po angielsku?
V: Patryk: Ponieważ rynek tego od nas wymaga… Gdyby nie wymagał, wszystko byłoby po angielsku, ale nie leciałoby wtedy w radio.
Agnieszka: No nie do końca się zgodzę, chociaż potwierdzam, że taką wizję miał Patryk na początku (płyty w pełni po angielsku). Ale niektóre z melodii dla mnie „brzmiały po polsku”. A było ich na tyle dużo, że zebraliśmy materiał na pełną płytę.
PZ: Jak powstają Wasze piosenki? Część piosenek napisana jest przez cały zespół, ale część przez Agnieszkę i Patryka.
V: W naszej kapeli każdy może zaproponować nowy numer, często zdarza się, że ktoś przychodzi na próbę z czymś, co wymyślił w domu. Pracujemy nad takim pomysłem i często powstaje z niego piosenka. Na „Resecie” jest część numerów, które napisaliśmy we dwoje. To dlatego, że ich zarys powstał jeszcze zanim oficjalnie powstało Volentiles. (śmiech)
PZ: Jak wyglądała współpraca z Michałem Wojtasem nad płytą? Na ile miał wpływ na ostateczny kształt i brzmienie samych piosenek?
V:Z Michałem pracowało się świetnie. Od samego początku miał dużo dobrych pomysłów, nie narzucał ich, ale sugerował. Sporo rzeczy wrzucił również całkowicie indywidualnie, takich „smaczków”, które odkrywaliśmy dopiero po odsłuchaniu samych ścieżek. Jako producent wykonał swoją robotę zawodowo, a i widać było, że świetnie się przy tym bawi. Dlatego wyszło to tak dobrze.
PZ: Z czego z debiutanckiego albumu jesteście najbardziej dumni?
V: Chyba najbardziej cieszymy się z tego, jak zróżnicowany muzycznie album udało się nam stworzyć, a jednocześnie włożyć w brzmienie nasz charakter. Od wielu odbiorców słyszymy, że brzmimy charakterystycznie i już od pierwszych dźwięków numeru da się rozpoznać, że to my. To daje satysfakcję!
PZ: Jak oceniacie reakcje “na żywo” na Waszą muzykę i oceny czy komentarze samej płyt czy poszczególnych materiałów w mediach społecznościowych?
V: Reakcje na płytę są bardzo pozytywne. Teksty utworów są dostępne teraz np. w wyszukiwarce, ale zanim się pojawiły dostawaliśmy prośby o podanie ich we wiadomościach prywatnych. Różne osoby wybierają różne kawałki, jako swoje ulubione, piszą nam o tym – dlaczego, co przy nich czują, z czym się kojarzą, jakie elementy cenią najbardziej. Chyba nie ma lepszej pochwały dla twórcy, niż to, że budzi emocje, że chce się myśleć o jego utworach.
A koncerty to szaleństwo! Jest pogo, skakanie, bujanie przy delikatniejszych numerach. Ale mamy też w swojej „gablocie reakcji” zbiór całkiem odjechanych – zrzucanie koszul, spychanie odsłuchów ze sceny, czy nawet „połknięcie” mikrofonu wokalisty przez jednego z fanów. To wszystko reakcje naszej publiki pod sceną. Dzieje się!
PZ: Czy od początku planowaliście ten album wydać w ten sposób, dwupłytowo? Taki był koncept?
V: Tak było, rozmawialiśmy o Side A i Side B na długo przed powstaniem pełnego setu numerów. Wiedzieliśmy, że powstanie podział na polskie i angielskie piosenki – to się złożyło z pomysłem na dwie płyty. A nazwy płyt nawiązują z niewielką dozą rozrzewnienia do czasów kaset magnetofonowych, kiedy przekładanie kasety na drugą stronę niosło zawsze dodatkowe emocje.
PZ: Bardzo podoba mi się “Balet na różowej ulicy”. Opowiedzcie trochę więcej o tym kawałku. Skąd ten beat?
V: Dzięki, miło to słyszeć. Jak powstał?… Każdy z nas w jakimś stopniu inspiruje się muzyką elektroniczną, a Marcin na koncertach korzysta z arturii. Lubimy te dźwięki, lubimy łączyć brzmienia, które nie są oczywiste i uznaliśmy, że jeden z numerów powinien wychodzić od elektroniki do riffów rockowych. Beat stworzył Jakub Sapka, nasz perkusista. Zamysłem było stworzenie czegoś mocno popkulturowego w brzmieniu, ale kontrastującego z przekazem tekstu – antykapitalistycznym i przeciwnym pauperyzacji muzycznej rynku.
PZ: Śpiewacie wspólnie, jak powstają teksty w takim razie?
V: Teksty też powstają często wspólnie. (śmiech) Patryk lepiej czuje refreny piosenek, ja zwrotki. Ale bywa i tak, że nad całością tekstu pracujemy razem.
PZ: Ulubiona płyta 2022 roku?
V: Agnieszka: Nie będę oryginalna i nie podrzucę teraz niczego niszowego. Dla mnie ważnym albumem 2022 był minialbum Brodki. Wydała go w podobnym terminie do nas, podobnie bawi się dźwiękami i konwencją swojego gatunku i ona również rozlicza się z przeszłością tekstami. Porusza mnie i inspiruje!
Patryk: Mi najbardziej podobał się w tym roku album Kasabian ALCHEMIST EUPHORIA chłopaki świetnie bawią się elektroniką i szczerze powiedziawszy nie sądziłem, że drugi wokalista Serge tak dobrze poradzi sobie z liniami melodycznymi po odejściu Toma. Chłopaki stworzyli, w zasadzie jak zawsze świetny mix muzyki gitarowej z elektroniką z zachowaniem stylu, który towarzyszy im od dawna a nowe brzmienia synthów plus dużo przesteru nadały odpowiedniego charakteru.
PZ: Jest jakikolwiek materiał na kolejną płytę? Jeśli tak, w jaki sposób różni się od debiutanckiej płyty. Sporo gatunków muzycznych przewija się przez tę płytę, ciekawi mnie, czy znacie już dalszy kierunek.
V: Powoli zaczyna się kreować coś nowego, ale nie będziemy teraz zdradzać nic więcej. Kim byśmy byli, gdybyśmy już zaprzątali głowy słuchaczom czymś nowym, gdy dopiero poznają nasz pierwszy album.
PZ: Jaka wersja językowa będzie stosowana przez Was na kolejnym wydawnictwie? Będzie kontynuować dwie wersje językowe?
V: Czas pokaże…. (śmiech)