Void Sinker to jednoosobowy projekt z włoskiego miasta Salerno. Za wszystkim co związane z albumem (poza okładką) stoi jeden człowiek: Guglielmo Allegro. W jakiej stylistyce odnajduje się Void Sinker? Jest to bezkompromisowa mieszanka drone/doomu ze sludge metalem. Głównym celem maestro Guglielmo jest przygnieść słuchacza powolnymi riffami o uroku uderzenia meteorytu.
Echoes From The Deep to jak może sugerować tytuł albumu wyprawa w otchłań, w której najważniejsze jest łączenie drone/doomu z ambientem. Muzyka jest tutaj bezlitośnie wolna (muzyka w najwolniejszych fragmentach ma między 45 a 47 bpm a w najszybszych między 63 a 65 bpm), skupia się na buczeniu, rezonowaniu oraz trudnych do wychwycenia melodii. Jest tutaj cała masa użytego ze smakiem ambientu w tle, który buduje nastrój tonięcia, lub powolnego spadania w bezdenną otchłań. Jest to muzyka zdecydowanie wymagająca, ze względu na swój mało przystępny charakter, jednakże jeśli się na niej skupić, to słuchacza czeka cała masa frajdy.
Przede wszystkim bardzo mocną cechą albumu jest stopniowe i powolne stopniowanie gęstości. Raz dźwięki są bardziej przytłumione, stonowane, po to aby z czasem rozkręcić taką basowo-gitarową ścianę mocy, iż można odnieść wrażenie że oto słyszymy przebudzenie Cthulhu.

Kolejna sprawa to niesamowicie wpasowany ambient, który w odpowiednich momentach przestaje być tylko tłem, a potrafi wyjść naprzód oraz autentycznie przerazić, brzmiąc niczym jakieś nieodgadnione zło czające się w głębinach.
Następna kwestia to używanie zarówno niskiej jak i wysokiej tonacji w riffach. Gitara i bas przez cały album nie koncentrują się wyłącznie na niskim, mulastym i pokrytym szlamem brzmieniu od którego może się dokonać erozja gleby. Usłyszymy tutaj zarówno sprzężenia, wykorzystanie różnych efektów gitarowych oraz swoiste zwroty akcji. Ze względu na długość trwania utworów i ich bardzo powolny charakter można tego nie wychwycić, jednakże smaczków znajdziecie tutaj naprawdę wiele, jeśli się uważnie wsłuchacie.
Utwory same w sobie są wolne od monotonii odchodząc nawet całkowicie od drone/doomu i skupiając się na mrocznym, kontemplacyjnym oraz dziwnie kojącym ambiencie. W moim odczuciu maestro Allegro chce w ten sposób pokazać słuchaczowi różne odcienie głębi: nie tylko jako mrocznego i przytłaczającego horroru, ale też jako przestrzeni pełnej ciszy, spokoju i wytchnienia. Same dronowe kompozycje też nie są zagrane „na jedno kopyto”: w każdym mamy do czynienia z innym podejściem do budowania nastroju i znajdowania środka ciężkości. Daje się odczuć też inne kombinowanie z samą fakturą dźwięku: raz muzyka jest bardziej skupiona na pogłosach, innym razem na kontrastowaniu ciężkiego i klaustrofobicznego klimatu z dawką przestrzeni. Raz mamy do czynienia z odpowiednim zagęszczaniem i luzowaniem riffów, raz mamy narastające, destrukcyjne motywy niczym kula śnieżna. Jeśli miałbym do czegoś przyrównać muzykę na albumie to raz rozgniata ona niczym walec, a raz świdruje mózg niczym wiertło. Jeśli chodzi o metrum to też nie jest ono jednolite, raz będąc w ¾, raz w 4/4.
Na albumie nie ma żadnych wokali ani żadnej perkusji, tak jak nauczyli nas legendarni Sunn O))). Szczerze mówiąc absolutnie ich tu nie brakuje, co tylko pokazuje jak wiele dobrego można stworzyć przy użyciu riffów oraz ambientu. Tym bardziej, jeśli wyciśnie się z nich tyle soczystego brzmienia i pieszczącego bebechy dźwięku.Płyta jest po prostu fascynująca. Czysta esencja nihilizmu przekuta w dźwięki. A może czysta esencja otchłani? Nie zapominajmy o tym co otchłani mówił Nietzsche: spoglądając w otchłań, ona również spogląda w nas. Po odsłuchu tego dzieła dosłownie czuję się tak, jakby ta muzyka przeciągnęła mnie przez ponure głębiny i jakaś ich część pozostała we mnie.
Marek Oleksy ( Gruz Culture Propaganda )
Pamiętajcie, żeby wspierać swoich ulubionych artystów poprzez kupowanie fizycznych i cyfrowych nośników, biletów na koncerty oraz gadżetów i koszulek. Album możecie nabyć na bandcamp artysty (tutaj).
Obserwuj nas w mediach społecznościowych: