Tomasz Budzyński – polski wokalista rockowy, malarz i poeta. Znany jest przede wszystkim jako wokalista zespołów Siekiera, Armia, 2Tm2,3 oraz Budzy i Trupia Czaszka.
„Artysta to chyba nigdy się nie czuje spełnionym. Sztuka jest tak ogromną przestrzenią, że zawsze można coś odnaleźć i coś ciekawego zrobić. Trzeba tylko opowiadać swoją własną historię. Kilka płyt, które nagrałem w życiu, mi się podoba (śmiech). Niewiele bym tam zmienił. Jak już coś, to wokal (śmiech). Po prostu uważam, że dziś jestem znacznie lepszym wokalistą niż 30 lat temu.” – m.in o życiu w czasach pandemii, niedzielnych koncertach domowych i byciu spełnionym jako artysta – Tomasz Budzyński opowiada w rozmowie z Marcinem Szyndrowskim dla strony SztukMix
Marcin Szyndrowski: Przyszło nam żyć w ciężkich czasach. Niektórzy już nadali im nazwę „covidowych”. Jak się czujesz?
Tomasz Budzyński: Czuję się średnio, jeżeli tak można powiedzieć. Cieszę się, że udało mi się przeżyć covid , bo jeszcze dwa miesiące temu byłem chory i Bogu dzięki, nie skończyło się to w szpitalu. To nie są żarty. Wielu ludzi w moim wieku umarło. Naprawdę cieszę się, że przeżyłem. Sytuacja jest taka jaka jest. Nie możemy występować , a przecież z czegoś musimy żyć. Powoli jakieś koncerty zaczynają się pojawiać na horyzoncie , ale i tak jest tego tyle co kot napłakał. Tak naprawdę to nie wiadomo co będzie. Jak się rozmawia z lekarzami to panuje swoista bezradność . Co tutaj dużo gadać. Z jednej strony powinienem się cieszyć, a z drugiej strony narzekam jak każdy. Ale mimo tego narzekania nie tracę nadziei.
MS: Doskonale wiem, że jesteś wierzący. Czy wiara pomogła ci przetrwać ten trudny czas?
TB: Bardzo pomogła. Człowiek jak go dopada ta zaraza to zaczyna poważnie myśleć o sprawach ostatecznych – o śmierci; czy jest Bóg, czy nie. Ja wierzę, że Bóg jest i człowiekowi pomaga. Modliłem się dużo i jakoś to przeszedłem w sensie duchowym i psychicznym. Zwyczajnie bałem się co będzie następnego dnia, bo nie wiedziałem czy mój stan się nagle nie pogorszy , jak w to bywa w przypadku tej choroby, wezmą mnie do szpitala i już z niego nie wrócę. Modlitwa dała mi dużo w tym czasie. Ta sytuacja ,paradoksalnie jest dobra ,bo pozwala się zbliżyć do Boga , być z Nim w intymnej relacji. To bardzo ważne doświadczenie. Trzeba czasem poznać swoją bezsilność.
MS: Zastanawiam się czy wrócimy jeszcze do normalności twoim zdaniem, czy nie?
TB: Ja uważam, że to nie są żarty. To jest naprawdę poważna sytuacja na świecie i należy się zachowywać odpowiedzialnie. Nie jestem z pewnością za zachowaniami typu „wszystko mi wolno”. Uważam, że Pan Bóg dał człowiekowi rozum żeby z niego korzystał. Lepiej zatem teraz uważać niż później cięko żałować. Po takim covidzie można przecież zostać kaleką na całe życie – mieć powikłania płuc czy serca. Ja nikomu tego nie życzę ,dlatego lepiej się zaszczepić. Przecież nikt z nas nie żyje sam na świecie ,obok nas żyją inni ludzie ,których można zarazić. Nie chciałbym tutaj wchodzić w jakieś polemiki, ale uważam, że sytuacja jest bardzo poważna i nikt nie wie co będzie jak dojdzie ten wirus Delta.
MS: Głośno jakiś czas temu było o dofinansowaniu artystów przez rząd. Jaka jest twoja opinia w tej kwestii?
TB: Jeżeli są środki na to w budżecie państwowym to można pomóc artystom szczególnie takim, których najbardziej dotyka ta pandemia np. muzyków jazzowych. Mam wielu znajomych, którzy utrzymują się głównie z tego, że grają koncerty w klubach. To nie są gwiazdy estrady, które widzimy w telewizji. Gwiazdom nie jest potrzebna żadna pomoc bo oni z ZAIKS-u – tylko z tantiemów radiowych- mają bardzo duże ,roczne dochody. Ja mówię o tych muzykach, którzy utrzymują się głównie z grania koncertów np. w klubach. Oni dziś nie mają prawie żadnego źródła utrzymania i niektórzy są w tragiczbej sytuacji. Uważam, że takim ludziom należy pomagać, a nie tym, którzy są lansowani przez radio co godzinę
MS: Na swoim kanale YouTube od dłuższego czasu publikujesz tzw. niedzielny koncert domowy. Czy mógłbyś przybliżyć jego formułę?
TB: Jak nie można grać na scenie, to można grać w domu. Pomysł podsunęła mi moja żona Natalia. Powiedziała mi po prostu, że mogę spróbować zagrać jakiś utwór, nakręcimy to na komórkę, może powiesz kilka słów o tym. I tak poszło.
MS: Dla mnie największą wartość mają historie, które opowiadasz przed każdym utworem. Czy to są spontaniczne opowieści, czy w jakiś sposób się do nich przygotowujesz?
TB: Oczywiście, że się przygotowywałem, ale jak już zaczynam mówić to idzie to spontanicznie. Nie sadziłem ,że aż tyle tego będzie , już ponad 80 koncertów. Pamiętam, że jak zacząłem, to przez chyba miesiąc koncert był codziennie. To było jakieś szalone tempo i w końcu zwolniłem trochę . Zacząłem nagrywać raz w tygodniu, w niedzielę. Stałem się artystą niedzielnym. Teraz już coraz rzadziej. Ludzie jednak mówią, że to oglądają i im się podobało. Namawiają mnie żebym to kontynuował. Nie zaprzestałem całkowicie, ale robię to wtedy kiedy coś ciekwego przyjdzie mi do głowy.
MS: 37 lat istnienia Armii. Uważasz się za spełnionego człowieka?
TB: Artysta to chyba nigdy się nie czuje spełnionym. Sztuka jest taką ogromną przestrzenią , że zawsze można coś odnaleźć i coś ciekawego zrobić. Trzeba tylko opowiadać swoją własną historię. Kilka płyt, które nagrałem w życiu mi się podoba (śmiech). Niewiele dziś bym tam zmienił . Jak już , to swój wokal (śmiech). Po prostu uważam, że dziś jestem znacznie lepszym wokalistą niż 30 lat temu.
MS: W Radiu Poznań prowadzisz audycję pt. „Melodramat”. Wciągnęła cię praca radiowca?
TB: Bardzo mi się podoba – nie chcę powiedzieć, że praca – bo mam tylko jedną audycję autorską w tygodniu, w poniedziałki po godz.22 . Otrzymuję za to jednak honorarium z czego się cieszę. Ja osobiście zawsze bardzo lubiłem słuchać radia. Kiedyś muzykę poznawało sie głównie za pośrednictwem radia i w latach 70-tych i 80-tych radio było najważniejszym dla mnie medium. Cenię sobie tę radiową magię. Moją audycję prowadzę już ponad dwa lata i jestem bardzo zadowolony. Mam tam zupełnie wolną rękę. Nikt nigdy mi nie mówił co mam puszczać, a co nie. Moja audycja jest całkowicie niezależna . Prezentuję to, co mi się podoba i nigdy nie puściłem czegoś wbrew sobie.
MS: Fanów twojej twórczości najbardziej interesuje, nad czym pracujesz obecnie?
TB: Teraz najbardziej zajmuje mnie moja czwarta płyta solowa ,którą nagrywam z synem. Nad tym teraz pracujemy. Muzyka jest już nagrana –w każdym razie znakomita jej większość. Oczywiście wokalista teraz się męczy nad tekstami jak to zazwyczaj jest w moim przypadku. Niestety wszystko się przeciąga ,bo w międzyczasie covid mnie dopadł i nie mogłem za bardzo zebrać myśli żeby cokolwiek napisać. Przez długi czas nie mogłem ,jak to się mówi , dojść do siebie. Poza tym głównie zajmuję się malarstwem , w zasadzie mogę powiedzieć ,że malarstwo to obecnie moje podstawowe artystyczne zajęcie. Dzięku Bogu mogę jakoś przeżyć.
MS: Jakaś wystawa?
TB: Nie mam na razie takich propozycji ale jak ktoś by chciał zorganizować moją wystawę to bardzo chętnie.
MS: Wróćmy do Armii. Jakie plany?
TB: Przed pandemią pracowaliśmy nad nową płytą. Mamy kilkanaście bardzo ciekawych pomysłów i chcemy powoli ,w miarę możliwości wrócić do pracy. Jestem bardzo zadowolony z aktualnego składu i bardzo bym chciał żebyśmy w tym składzie nagrali nowa płytę (aktualny skład zespołu to: Tomasz Budzyński – głos, Jakub Bartoszewski – waltornia, instrumenty klawiszowe, Amadeusz Kaźmierczak – perkusja, Darek Budkiewicz – gitara basowa i Stanisław Budzyński – gitara – przyp. autora). Nie wiem jeszcze kiedy to będzie, ale chcemy jakoś wrócić do prób. Tak jak powiedziałem wcześniej ,koncertów jest tyle co kot napłakał . Ale mamy propozycję z dwóch festiwali aby zagrać tam w całości płytę „Legenda” . Zobaczymy jak nam to wyjdzie i czy ja w ogóle się nadaję , po tej chorobie, do śpiewania na scenie.
MS: Na naszej stronie publikujemy recenzje filmowe, muzyczne i książkowe. Czy w ostatnim czasie jakaś płyta, film czy książka zrobiły na tobie szczególnie duże wrażenie?
TB: Jeżeli chodzi o książki to ostatnio przeczytałem nową książkę Andrzeja Stasiuka pt. „Przewóz”. Podobała mi się . Stasiuk jest w ogóle moim ulubionym ,polskim pisarzem współczesnym. Jeżeli chodzi o muzykę , to ja głównie słucham muzyki poważnej ,ostatnio najczęściej sonat fortepianowych Haydna. Z muzyki pop bardzo podobaja mi się jazzujące płyty Joni Mitchell , które nagrała z Jaco Pastoriusem. Jeżeli chodzi o coś nowego, to duże wrażenie zrobił na mnie młody , brytyjski zespół Black Midi. Nagrali dwie świetne płyty – bardzo je polecam. W kinie byłem ostatnio z żoną (po półtorarocznej przerwie) na filmie „Nomadland” z Frances McDormand w roli głównej. Na sali byliśmy tylko my, a szkoda, bo to dobry i przejmujący film.
MS: W Krotoszynie (skąd pochodzi autor wywiadu) odbywają się cykliczne imprezy Więc Wiec. Czy – jeśli organizatorzy zaprosiliby Armię na występ – zgodzilibyście się?
TB: Oczywiście, bardzo chętnie.
Rozmawiał: Marcin Szyndrowski
Ten post ma jeden komentarz
Brawo pan Szyndrowski !!!