IKS

The Weeknd – „Hurry Up Tomorrow” [Recenzja] dystr. Universal Music Polska

the-weeknd-recenzja

„Hurry Up Tomorrow” to szósty album studyjny Abla Tesfaye, znanego jako The Weeknd. Zamykający trylogię zapoczątkowaną przez „After Hours” i „Dawn FM”, projekt ten symbolizuje również koniec pewnego etapu w karierze artysty. W tej recenzji przyjrzę się bliżej temu projektowi i jego znaczeniu w dorobku Abla.

Album, wydany przez XO i Republic Records, został poprzedzony singlami „Timeless” z Playboiem Cartim oraz „Sao Paulo” z Anittą. W ramach promocji albumu powstaje psychologiczny thriller o tej samej nazwie co album – „Hurry Up Tomorrow”, w którym wystąpią m.in. Jenna Ortega, Barry Keoghan oraz Charli D’Amelio. Nie jest to pierwsza przygoda The Weeknda z produkcjami filmowymi. Artysta wcześniej stworzył kontrowersyjny serial „Idol”, gdzie zagrał jedną z głównych ról u boku Lily-Rose Depp.

 

zdj. materiały promocyjne

 

Już od pierwszych utworów na „Hurry Up Tomorrow” czuć nostalgiczną atmosferę, jakbyśmy przemierzali kosmos, co doskonale podkreśla motyw pożegnania i rozwija główny wątek „Dawn FM”. The Weeknd nie ograniczył się jednak do ambientowych, elektronicznych produkcji Mike’a Deana i swojego charakterystycznego falsetu. Album eksploruje różne gatunki, oferując intrygującą różnorodność brzmieniową, która wykracza poza typowy mainstreamowy pop i radiowe hity.

Singiel „Sao Paulo” zanurza się w rytmach Brazilian Funk, inspirowanych viralowymi trendami z TikToka. Z kolei „Timeless” to ukłon w stronę fanów kultury Opium, nawiązujący do stylu Playboia Cartiego. Pozytywnie zaskoczył mnie także gościnny występ Future’a w melancholijnym, zsamplowanym „Enjoy The Show”, w którym obaj artyści doskonale się odnaleźli. Na albumie znajdziemy także świetny występ Lany Del Rey w utworze „The Abyss”, gdzie wokalistka pokazuje się z jak najlepszej strony.

 

„Hurry Up Tomorrow” nie jest albumem stworzonym z myślą o hitach radiowych. To raczej zamknięcie pewnego rozdziału i podsumowanie dotychczasowej kariery The Weeknda. Artysta odwołuje się do swoich wcześniejszych albumów zarówno poprzez tytuły utworów, wykorzystując antonimy tytułów z poprzednich albumów, jak i poprzez różnorodność gatunkową. Co więcej, ostatnie sekundy tytułowego utworu łączą się z początkiem oryginalnej debiutanckiej trylogii, tworząc metaforyczną klamrę spinającą jego muzyczną podróż.

 

 

Mimo odważnych eksperymentów, The Weeknd pozostaje wierny swojemu charakterystycznemu stylowi, inspirowanemu muzyką lat 80-tych XX wieku. Choć jego brzmienie jest zmodernizowane i dopracowane przez producentów takich jak Metro Boomin, Pharrell Williams czy DaHeala, momentami może wydawać się już nieco wyczerpane. W efekcie album, choć solidny, oceniam gorzej niż poprzednie wydawnictwa ostatniej trylogii Abela.

Na tle całej trylogii „Hurry Up Tomorrow” wypada słabiej niż „After Hours” czy „Dawn FM”, ale nie oznacza to, że jest złym albumem. The Weeknd wciąż pozostaje jednym z najważniejszych współczesnych artystów muzyki pop i R&B, choć jego rozwój wydaje się mniej dynamiczny niż u artystów w XXI wieku znanych z ciągłego eksperymentowania, jak Tyler, The Creator. Nawet Travis Scott, który pojawia się na tym krążku, wykazuje większą chęć eksploracji nowych brzmień w ramach trapu. Lirycznie, The Weeknd skupia się na mrocznych aspektach sławy, ale nie brakuje tu również bardziej romantycznych i intymnych tekstów jak to na Abela przystało.

 

Ostatecznie „Hurry Up Tomorrow” to album, który wymaga kilku przesłuchań, by w pełni go docenić. Nie jest to najlepszy projekt w karierze The Weeknda, ale dla oddanych fanów XO będzie satysfakcjonującym zakończeniem jego dotychczasowej muzycznej ścieżki.

Ocena: 3,5/6

Erik Zarbock

 

Pamiętajcie, żeby wspierać swoich ulubionych artystów poprzez kupowanie fizycznych nośników, biletów na koncerty oraz gadżetów i koszulek bezpośrednio od wykonawców.

 

 

Obserwuj nas w mediach społecznościowych:

👉 Facebook

👉 Instagram

IKS
Udostępnij i poleć znajomym!

Dodaj komentarz