IKS

The 1975 – “Being Funny in a Foreign Language” [Recenzja]

the-1975-being-funny-in-fereign-language

Patrząc na moje dotychczasowe recenzje (wykonawców o raczej mocniejszym brzmieniu), skupienie się na nowym albumie The 1975 może być niespodzianką. Jaram się jednak od wakacji kawałkiem “Happiness” w wersji “Dance Floor Edit”, a także teledyskiem do przesłodzonego “I’m in Love With You” i w ogóle nie jest mi wstyd. Ja też jestem in love with you i można mi pewnie zarzucić, że tracę głowę dla tych melodii. Mam jednak też z tyłu głowy wspomnienie z podstawówki, kiedy to została wyśmiana moja koszulka Backstreet Boys i każe mi to odrobinę wstrzymać lejce i podejść do tematu trochę na chłodno. Albo może jednak nie.

Na albumie “Being Funny in a Foreign Language” mamy do czynienia z bardzo, ale to bardzo słodziutkimi utworami od słodziutkich facetów z Wilmson, Cheshire na Wyspach Brytyjskich. Nie są to nowicjusze, co prawda nie grają od 1975 roku, ale mija dwadzieścia lat od momentu założenia grupy w roku 2002. Stały skład to słodko-creepy wokalista Matthew „Matty” Healy (wizualnie osobnik gdzieś pomiędzy Take That a Depeche Mode), gitarzysta prowadzący Adam Hann, basista Ross MacDonald oraz bębniarz George Daniel. Występy na żywo oraz personel, jaki pojawił się w trakcie nagrań, poszerzają ten skład o szerokie instrumentarium oddające na żywo wszystkie brzmienia, jakie pojawiają się w utworach albumu.

 

Jeden z pierwszych singli, który promował “Being Funny in a Foreign Language” to kawałek „Happiness”. Słychać na nim obecność instrumentów dętych oraz całą gamę motywów elektronicznych, sampli, do tego wszystko podane jest w przyjemnym vintage’owym rytmie disco. Przypomina mi to Simply Red z najlepszych lat (osiemdziesiątych, wtedy byli nieźli, no co?), odrobinę Passion Pit, Coldplay, indie-rockowe kapele, których było jak wiemy o wiele za dużo, ale też boys-bandy. Sporo harmonii wokalnych, trików melodycznych, które przywodzą na myśl popisy wokalne chłopięcych zespołów pop z castingu. Utwór jest jednak tak przebojowy, że mam to gdzieś. Do tego występ na tegorocznym Reading Festival był bardzo klawy, a i wszelkie inne materiały na żywo również dowodzą klasy zespołu. I ja to, proszę państwa, kupuję.

 

W “Looking for Somebody (To Love)” The 1975 sięgnęło bardziej jawnie po inspiracje latami osiemdziesiątymi, trochę to brzmi jak Wham!. “Part of the band” prezentuje brzmieniowy wizerunek już bliżej indie-rockowych kapel, a dęciaki wznoszą ten materiał w moim odczuciu jeszcze na ciut wyższy poziom. Cztery pierwsze utwory zapewniają dawki różnorodności muzycznych stylów właśnie tak jak lubię. W “Oh Caroline” Healy ponownie dodaje cukru, przesładza, ale bliżej tu do Maroon 5 z pierwszej płyty czy Tears for Fears niż do N’Sync. Nie chodzi mi o to, żeby komukolwiek umniejszać, po prostu porównuję zespoły, które wychodzą i samodzielnie grają swoją muzykę do tych, które podkładają tylko chórki i układ taneczny do napisanych dla nich utworów przez innych kompozytorów. Muzycznie więc jest w tym utworze bogato, funkuje sekcja rytmiczna, zespół daje czadu. Przypomina mi to wszystko odrobinę ostatnią płytę Harry’ego Styles’a. Ciekawą, ale jednak nudzącą mnie na dłuższą metę.

 

Wspominałem już o “I’m In Love With You”, prawda? No I am. Koniecznie obejrzyjcie teledysk jest jak z najbardziej wzruszających reklam świątecznych Allegro czy Pornhuba! Tyle słodyczy nie dostaniecie do wora u najlepszego sąsiada na Halloween! W “All I Need to Hear” The 1975 prezentuję formę ballady w klimacie trochę soul, może rhytm & blues, choć nie w warstwie wokalnej. Tutaj Healy konsekwentnie słodzi w wysokich rejestrach, wokalnie bliżej do cukiereczków niż kieliszka whisky. Ale jest w tym chyba autentyczny, konsekwentny, odpowiada za słowa, które przybierają ciekawe liryczne formy, a czasami, jak w “Wintering” proponuje naprawdę ciekawe aranżacje wokalne. “Human Too” przypomina trochę Phila Collins’a czy Justina Timberlake’a, którzy – umówmy się – zrobili wiele fantastycznych kawałków. W “About you” zespół zabrzmiał bardziej eterycznie, trochę jak M83. “When We Are Together” to delikatna ballada z udziałem skrzypiec, które odrobinę dodają elementu country & western z uwagi na swoje archaiczne brzmienie (brawa dla producentów). Brytyjczycy brzmią tu bardziej jak rezydenci Los Angeles niż Cheshire.

 

Dalsza część recenzji pod teledyskiem

Album wyprodukował Jack Antonoff, frontman kapel Bleachers oraz Fun, znany ze współpracy z Taylor Swift, Lorde czy Florence + The Machine. Całkiem znane to nazwiska. Przebojowość “Being Funny in a Foreign Langauge” przestaje więc być taka zaskakująca. Z wywiadów i materiałów w prasie wynika, że to, co udało się osiągnąć Antonoffowi w pracy z The 1975 to brzmienie, które jest bardziej “żywe”, organiczne i bliskie upodobanim członkom grupy. No i tak wszystko składając do kupy, daję tej płycie naprawdę przyzwoitą ocenę.

 

Ocena ( w skali szkolnej 1-6) 5 lizaczków

🍭🍭🍭🍭🍭

 

Paweł Zajączkowski

 

Tracklista:

1. The 1975
2. Happiness
3. Looking for Somebody (To Love)
4. Part of the Band
5. Oh Caroline
6. I’m in Love With You
7. All I Need to Hear
8. Wintering
9. Human Too
10. About You
11. When We Are Together

 


 

Kliknij i obserwuj nasz fanpage👉 bit.ly/Nasz-Facebook1

Kliknij i obserwuj nasz Instagram 👉 bit.ly/nasz-instagram1

IKS
Udostępnij i poleć znajomym!

Dodaj komentarz