IKS

SuperNaughty – „Apocalypso” [Recenzja] wyd. Ripple Music

Jeśli chodzi o rok 2025 w muzyce gruzowej to jestem niesamowicie ukontentowany. Odnoszę wrażenie, że nie ma miesiąca w którym nie wyszłoby coś co jest moim zdaniem po prostu świetne. Jednym z przykładów kolejnego mocarnego albumu w świecie stoneru będzie Apocalypso włoskiego zespołu SuperNaughty.

 

Album mnie kupił całkowicie od dnia premiery. Co mają do zaoferowania Włosi? Masę gorących riffów, dużo zapadających w pamięć melodii, charyzmatyczny wokal, grube brzmienie oraz ciężar, który bezlitośnie potrafi wybujać słuchacza. Jest tu cała masa energii, daje się odczuć frajdę z grania, a cały album ma klimat grupki przyjaciół, którzy grają sobie stoner w garażu. Luz, blues i gruz. Poza wyrazistym stonerowym i doomowym brzmieniem czuć tu bardzo mocno puls grunge, który jako dziecko lat ‘90 wyczuję zawsze i przyjmę w każdej ilości. Czego chcieć więcej? Album składa się z 8 kompozycji, których łączny czas trwania to 37 minut. Podczas tej riffowej podróży muzycy zabierają nas zarówno w świat mitologii oraz magii, ale nie stronią też od opowieści o realnym mroku ludzkiego umysłu. Kompozycje są zróżnicowane i pełne dobrej zabawy na ciężko i dosyć wolno. To co łączy wszystkie utwory to świetny groove, który sprawia że nóżki chodzą same.

 

Żródło : Bandcamp zespołu , Foto. Margherita Bandini Photographer

 

Otwierający album Poseidon ma w sobie nieco epickiego, doomowego zacięcia ale jest to przede wszystkim pięknie bujający banger pełen buczących riffów oraz świetnych rytmów. Do tego jest tu pełno wyrazistych partii prowadzących gitary, która dużo dopowiada i nie boi się w ten cały gruz wpleść melodii czy rozmachu. Do tego wspaniały breakdown, solówka i ze smakiem użyta podwójna stopa na wolno.

 

Black Witch Mountain to gęsty, żwawy i pełen smakowitego groove kawałek z chwytliwym, melodyjnym refrenem, jednakże nawet w tych bardziej przebojowych momentach czai się gruz oraz wpływy z Seattle. Do tego ta pełna emocji, niemalże bluesowa solówka z potężnym gruzem w tle. Smakowity numer. Amsterdamned to złowieszczy, buczący numer opowiadający o ciemnej stronie ludzkiej duszy. Jak na tego typu numer przystało formacja buduje tutaj napięcie od samego początku i powoli je podkręca, dając chwilę wytchnienia w refrenie czy nieco spokojniejszych momentach. To co zwraca moją szczególną uwagę w tym utworze to wyrazisty klik basu, który świetnie wkomponowuje się w ten ciężki i pełen gruzu numer.

 

W Weird Science zespół stawia na potężny groove i kombinowanie z rytmem czy melodiami, wybrzmiewając raz niczym fuzziasty blues, raz niczym ścieżka dźwiękowa do apokalipsy. Niezależnie jaki motyw jest tu akurat dominujący: porywa. Queen of Babylon to z kolei najprawdopodobniej najbardziej przebojowy numer na całym albumie, chociaż nie jest to numer oczywisty, ponieważ nie zabraknie tutaj nieco bardziej mistycznych motywów pobudzających wyobraźnię czy zmian tempa i motywów oraz kontrastowania tego co łagodniejsze z tym co ciężkie. In(O)culation to z kolei bardzo żywiołowy i pełen energii kawałek, co jest ciekawe o tyle, iż nie jest szybki. Jest nawet nieco wolniejszy od pozostałych, co tylko pokazuje że nie trzeba grać szybko, aby mocno wybujać słuchacza, wystarczy zapodawać smakowite riffy i melodie oraz odpowiednio kombinować z ich zmianami. Ależ to klepie.

 

King Again brzmi niczym Alice in Chains, który nigdy nie został wydany. Jest tutaj ten charakterystyczny „leniwy ciężar” i „zmęczony” klimat z bardziej energicznymi przełamaniami i tym charakterystycznym, emocjonalnym wokalem. Można się przenieść do lat ‘90, tylko trzeba wygrzebać flanelową koszulę. Zamykające stawkę Apocalypso to idealne zakończenie tego albumu, niejako podsumowujące to wydawnictwo: jest bujająco, jest ciężko, są zapadające w pamięć melodie, raz jest wolniej, raz żwawiej oraz nie brakuje tu popisów wokalnych. Piękny stonerowy banger na zakończenie albumu.

 

Cóż mogę więcej napisać? Najlepiej będzie jak sami odpalicie album i dacie się porwać w wir riffowej zabawy. Ja nie potrafię się od tego albumu opędzić. Buja mnie bez żadnej litości.

 

Marek Oleksy (Gruz Culture Propaganda)

 

Pamiętajcie, żeby wspierać swoich ulubionych artystów poprzez kupowanie fizycznych nośników, biletów na koncerty oraz gadżetów i koszulek. Płytę  „Apocalypso” możecie kupić  (tutaj).

 

 

 

Obserwuj nas w mediach społecznościowych:

👉 Facebook

👉 Instagram

 

IKS
Udostępnij i poleć znajomym!

Dodaj komentarz