Śląska formacja Snowblind właśnie wydaje płytę „Słaby”. Jak sami o niej mówią „opowiada o walce, nadziei, wsparciu, zrozumieniu istoty i sensu życia, o jeszcze jednej szansie, którą dostaliśmy od losu”. Materiał to mocno rockowy z kilkoma niespodziankami stylistycznymi i gośćmi, którzy ubarwili poszczególne utwory. O szczegółach powstawania tego wydawnictwa opowiedział mi gitarzysta Adam Klimasz.
MM: Przed nagraniem płyty pod koniec 2023 roku, u Bartka, waszego perkusisty zdiagnozowano nowotwór, a po koncercie w Jarocinie Gumiś wylądował na kardiologii z niewydolnością serca. To pech, fatum, czy jeszcze coś innego?
AD: Pech? Fatum? Może jednak przeznaczenie? Dla zespołu była to przede wszystkim lekcja i okazja do retrospekcji. Takie sytuacje uczą pokory, dają nową perspektywę, kompletnie obracają światopogląd. Człowiek nagle zdaje sobie sprawę, co tak naprawdę w życiu jest ważne. Nas jako zespół wiele to nauczyło. Pozwoliło odkryć siebie na nowo. Dzięki temu ,co nas spotkało, nasz materiał stał się jeszcze bardziej szczery, a wręcz intymny. Był to bardzo trudny czas, przede wszystkim dla chłopaków, ale na szczęście wyszli z tego cało i teraz wspólnie będziemy mogli przeżywać premierę albumu.
MM: Te wydarzenia jakoś zmieniły samą zawartość płyty?
AK: Skłamałbym jakbym powiedział, że tak nie było. Takie sytuacje zawsze pozostawiają po sobie ślad. W tym wypadku sytuacja związana ze zdrowiem Bartka i Gumisia miała wpływ przede wszystkim na teksty. Stały się one bardziej szczere i dojrzałe. Po tym czego doświadczyliśmy, jesteśmy po prostu w innym miejscu. Przykładem może być utwór „Jeszcze raz”, który jeszcze na etapie pierwszych nagrań miał zupełnie inny tekst, ale wydarzenia z ostatnich miesięcy doprowadziły do totalnego przewrotu. Po tym co przeszli chłopaki, a także my, chcemy pokazać też innym, że naprawdę wiele da się pokonać i zawsze warto walczyć, bo jest o co.
MM: Wiem, że od początku mieliście pomysł, by na płytę zaprosić gości. Według jakiego klucza ich dobieraliście?
AK: Podczas nagrywania płyty od początku chodziła nam po głowie współpraca z innymi artystami, wyróżniającymi się na rodzimej scenie muzycznej. Z kilkoma małymi wyjątkami, zależało nam przede wszystkim na kontrastach. Chcieliśmy połączyć ze sobą światy, których zbyt często się u nas w Polsce nie łączy – szczególnie w cięższej muzyce. Robiąc ten album chcieliśmy wbić przysłowiowy kij w mrowisko, sprawdzić granice, sięgać po brzmienia, barwy i głosy, których wiele osób może się po nas nie spodziewać. Oczywiście nie mogło również zabraknąć na nim miejsca dla kilku dobrych kolegów z ‘własnego podwórka’. To, co na świecie jest dosyć popularne na naszym podwórku dopiero raczkuje. Postanowiliśmy więc zaryzykować i po prostu bawić się muzyką.
MM: Każdy z gości był zapraszany do konkretnego utworu, czy też daliście im prawo wyboru?
AK: W poszczególnych utworach bardzo naturalnie i organicznie powstała przestrzeń, na którą od początku mieliśmy wizję. Wiedzieliśmy jaką barwą ją wypełnić, żeby podkreślić klimat, czy uwypuklić charakter kompozycji i tekstu, lub przewrócić aranż zupełnie do góry nogami. Później została kwestia znalezienia osób, które odpowiadały tym kryteriom. Mimo to od początku wiedzieliśmy, kogo chcielibyśmy usłyszeć na naszej płycie. Ku naszej uciesze – wszyscy się zgodzili. Każdy z zaproszonych przez nas gości dostał od nas konkretny utwór, w którym widzieliśmy go oczyma naszej wyobraźni. Zostawialiśmy im jednak całkowitą swobodę, jeśli chodzi o kwestie związane z tekstem czy melodią. Nie ograniczaliśmy ich w żaden sposób, ponieważ zależało nam, aby wnieśli w dany utwór swój charakter i cząstkę siebie.
MM: Wszyscy goście dopisali swoje teksty?
AK: Nie, ponieważ część z nich utożsamiała się z tekstami, które mieliśmy już przygotowane wcześniej. Musieliśmy być gotowi na każdą ewentualność. Niektórzy goście w ogóle nie śpiewali.
MM: Tak jak na przykład Tomasz Andrzejewski?
AK: Tak, między innymi. Tomek to jeden z najwybitniejszym polskich gitarzystów, a do tego fantastyczny człowiek. Wybitna postać polskiej sceny muzycznej, której nie mogło zabraknąć na tym albumie.
MM: Silnym atutem tego materiału są melodie. Rozumiem, że to również było waszym odgórnym założeniem?
AK: Dzięki, bardzo nam miło! Materiał na płytę powstawał bardzo naturalnie, nie kierowaliśmy się żadnymi założeniami i nie robiliśmy nic na siłę. Wchodząc w proces pisania, wiedzieliśmy tylko, że chcemy poeksperymentować z brzmieniami i nie wyznaczać sobie żadnych granic. Na efekt końcowy mógł rzutować fakt, że na co dzień słuchamy bardzo różnej muzyki. Skoro już o to pytasz, to czy któraś melodia szczególnie wpadła Ci w ucho?
MM: Ta z refrenu „Szarej twarzy” z gościnnym udziałem Dominika Pajewskiego z Gorgonzolli.
AK: My też ją bardzo lubimy. Wybór tego utworu na pierwszy singiel nie był przypadkiem! Co ciekawe – był jednym z ostatnich, które napisaliśmy i zarejestrowaliśmy na album. Gościnny wykon Dominika, jego charyzma i charakterystyczny wokal, dodały całości dodatkowej głębi.
MM: A czy do tych eksperymentów brzmieniowych zalicza się elektronika, która okazyjnie pojawia się na tej płycie?
AK: Też, chociaż z elektroniką zdarzało nam się już romansować wcześniej, co w przypadku muzyki rockowej czy metalowej – szczególnie kierując wzrok poza granice naszego kraju – nie jest niczym odkrywczym. Tym razem użyliśmy jej jednak więcej i trochę bardziej eksperymentowaliśmy z jej brzmieniem. Do eksperymentów na pewno można zaliczyć użyte przez nas instrumenty takie jak: lap steel, banjo, itp. Niektóre zabiegi stylistyczne czerpiące z innych gatunków, wcześniej wspomniani goście, zabawy formą czy głosem, jak onomatopeja w stylu ‘kici kici’, która pojawiła się w utworze „Uciekaj”. W obecnych czasach, kiedy coraz więcej zespołów – w tym także i my – wybiera rozwiązania cyfrowe, zdecydowaliśmy się nagrać cały materiał bardzo organicznie, oldschoolowo, na vintage’owym sprzęcie, co można również nazwać pewnym eksperymentem.
MM: Domyślam się, że materiału, który stworzyliście z myślą o tej płycie jest więcej?
AK: Tak, to chyba dość normalne i naturalne, że materiału powstaje więcej, a potem następuje pewien proces selekcji. W czasie tworzenia numerów na album powstało kilka, które finalnie nie trafiły na krążek – głównie przez kwestie związane z tekstami. Nie spięły się nam one z koncepcją i wizją na ten longplay. Jednym z takich utworów jest „Zwierz”, który powstawał i był rejestrowany na tych samych sesjach, a wyszedł jako osobny singiel kilka miesięcy przed premierą albumu. Jest tego więcej, a część pewnie prędzej czy później ujrzy światło dzienne.
MM: Będziecie grali na żywo w najbliższym czasie?
AK: W najbliższym czasie czeka nas kilka klubowych koncertów, podczas których będziemy dzielić scenę z takimi zespołami jak Transgresja, Gorgonzolla czy Klangor. Najbliższy już 23 listopada, czyli dwa dni po premierze albumu. Jesteśmy również w trakcie dopinania wiosennej trasy, ale o tym wkrótce.
Rozmawiał Maciej Majewski
Obserwuj nas w mediach społecznościowych: