..co może być wspólnym mianownikiem dla Janowa Lubelskiego i Biłgoraja? Suka. Ale nie chodzi o policyjny dyliżans. Suka, taka drewniana. I to nie byle jaka, bo biłgorajska. Staropolski instrument z rodziny smyczkowych, choć w oryginalnej formie nie zachował się ani jeden egzemplarz, a na replikach grywa niewiele osób, stał się jednak inspiracją dla nazwy zespołu Same Suki.
Założoną w 2012 roku formację tworzył początkowo duet dwóch pań: Heleny Matuszewskiej i Magdaleny Wieczorek-Duchewicz. Obecny skład uzupełnia zaś Karol Kolor Gadzało. Instrumentarium jest dość antyczne, ale w dobrym tego słowa znaczeniu, gdyż usłyszymy tu bębny, wspomnianą wyżej sukę, kontrabas i złóbcoki. I w zasadzie, po przesłuchaniu całości, rodzi się wniosek, że cokolwiek więcej byłoby przesytem. Dyskografię zespołu rozbudowuje wydana w tegoroczny Dzień Kobiet nakładem krakowskiego wydawnictwa Audio Cave płyta pod tytułem: „Dziadoskie Piosenki O Miłości”. Czy materiał na niej brzmi dziadosko? Zaprzeczam i zapraszam do dwunastu kompozycji.
Jako silnik napędowy postrzegać można w tym przypadku kilka elementów. Wokale – niekonwencjonalne, momentami mocno ze sobą kontrastujące, jakby od niechcenia, z niewymuszonym i kontrolowanym wysiłkiem, sprawiają, że folk nabiera nieco wolniejszej, ospałej formy. I absolutnie nie jest to zarzutem, bardziej pokazaniem, że można inaczej, a łamanie utartych schematów zawsze oceniam na duży plus. Kontrabas – tego mi było trzeba. Przypomina mi bardzo styl Piotra Komosińskiego w duecie z Zofią Olszewską (POLA). Jest bardzo punktowy, niczym precyzyjne wbijanie igieł w czasie akupunktury. Nie za blisko, nie za często, zgodnie ze sztuką. Jak kiedyś miałem słabość do skrzypiec, tak teraz moje uczucia przybierają na sile, gdy słyszę kontrabas. Suki i inne niepowszednie instrumenty są bez dwóch zdań wyraźnym urozmaiceniem instrumentarium. Dzięki nim można na chwilę wsiąść do wehikułu czasu i obserwując z boku życie mieszkańców starych osad, doświadczyć, w jaki sposób umilali sobie życie, tańcząc i bawiąc się przy żywej muzyce. Czułem się, jakbym odwiedził skansen i chodząc po izbach, czuł na własnej skórze oddechy i rozmowy prawie zapomnianych już dzisiaj instrumentów. Brawo Suki, brawo.
Ekspresyjnie najnowszy album jest łagodnym zejściem z wysokiego i ostrego klifu, na który przy poprzednich płytach Same Suki wchodziły bardzo żywiołowo, zdzierając gardła. Po dekadzie intensywności przyszła pora na uspokojenie systemu nerwowego, obniżenie kortyzolu i wyciszenie. Z wyciszeniem przyszły w parze głębsze poszukiwanie siebie, analiza doświadczeń i nierzadko niezwykle ironiczny, czasem groteskowy punkt widzenia na choćby relacje damsko-męskie. Usłyszymy tu teksty prześmiewcze, często autobiograficzne, ale też stonowane i kiedy trzeba – poważne. Prawdziwość, bezpośredniość i odwaga budują ich urok, a i zdarzało się, że wywoływały uśmiech na mojej twarzy.
Materiał zgromadzony na „Dziadoskich Opowieściach O Miłości” udowadnia, że folk, ten prawdziwy, z korzeniami głęboko w tradycji, nie musi być nudny, przeterminowany i przaśny. Zespół pokazuje jednocześnie, że dobór ciekawych muzealnych instrumentów z minionych epok urozmaica odbiór i skłania do zastanowwienia, o ilu jeszcze instrumentach nie wiemy, bo nie przetrwały po dziś dzień. Miło było mi spędzić czterdzieści pięć minut w towarzystwie Samych Suk i Karola.
Ocena [w skali szkolnej 1-6]: 4 drewniane domki z mnóstwem starych instrumentów
🏠🏠🏠🏠
Błażej Obiała
Lista utworów:
1. Rycerz
2. Pieśń baby
3. Lada dziada
4. Siwy kuniu
5. Miejsca
6. Motyl
7. Jasio
8. Rainbow
9. Ajałaska
10. Wadera
11. Mama suka
12. Pieśń dziada
Kliknij i obserwuj nasz fanpage bit.ly/Nasz-Facebook1
Kliknij i obserwuj nasz Instagram bit.ly/nasz-instagram1
Ten post ma jeden komentarz
to nie jest recenzja