Cóż wpisuje się lepiej w początek jesieni, jeśli nie black metalowy eklektyzm? Zeszłej soboty mogliśmy doświadczyć jego interpretacji z trzech różnych perspektyw. Na jednej scenie spotkali się bowiem Grecy z Rotting Christ, Norwegowie z Borknagar oraz francuski Seth. Każdy z nich dozując na swój sposób melancholię, melodyjność, ale i chłodną, złowieszczą żywiołowość black metalu.
Koncert w warszawskiej Progresji był pierwszym na trasie. "35 years of evil existance" to szyld, pod którym Rotting Christ świętuje obecnie swoją twórczość. Przez lata eksperymentując z brzmieniem, zespół ma na swoim koncie aż 14 pełnoprawnych albumów długogrających. Czasem bardziej symfonicznie, czasem wręcz gotycko, jednak tematycznie niezmiennie obracając się wokół tematów okultystycznych. W maju pojawiło się ostatnie dotychczas wydawnictwo grupy: "Pro Xristou", tłumaczone jako "Przed Chrystusem".
Również w tym roku ukazał się ostatni album Borknagar. "Fall" jest kolejną epicką i podniosłą podróżą w ducha Skandynawii. W Progresji mogliśmy usłyszeć 3 kompozycje z tego albumu: "Summits" oraz "Moon" i "Nordic Anthem". Z dwoma ostatnimi tytułami fani mogli zapoznać się jeszcze w formie singli zapowiadających całą płytę.
Otwierający wieczór Seth również święcił w tym roku swoją premierę. Grupa promuje na obecnej trasie "La France deu maudits" ("Francję przeklętych"), czyli black metalowy cios w tradycyjnej odsłonie.