Riverside nie zatrzymuje się i nie zwalnia tempa. Po wydaniu w styczniu albumu „ID.Entity” zespół ruszył w trasę po Stanach Zjednoczonych, a następnie rozpoczął europejski tour, zwieńczony festiwalami wakacyjnymi. Jesienią nadszedł czas na drugą część koncertowania po Europie, której finał podobnie jak przed rokiem ma miejsce w Polsce. Tym razem, w przeciwieństwie do zeszłego roku, Gliwice otworzyły polską część „ID.Entity Tour”.
Warszawska formacja na polską część trasy zaprosiła znamienitych gości – londyński Atan oraz Jakuba Żyteckiego. Pierwszy z zespołów tworzy trójka Polaków oraz pochodząca z Ameryki Południowej, wokalista Claudia Moscoso. Co to był za koncert, energia i czad, które biły ze sceny doskonale wprowadziły w atmosferę tego wieczoru. Na początku miałem wrażenie, że słyszę brzmienia w stylu Evanescence, lecz w bardziej progresywnej odmianie. Claudia szybko wyprowadziła mnie z błędu, gdy subtelny wokal zastąpiła growlem, którego nie powstydziłaby się sama Angela Gossow. Po tym występie udało mi się zamienić z całym zespołem kilka zdań i skompletować dyskografię. Będę na pewno śledził ich dalsze poczynania. Jakub Żytecki, jeden z najlepszych wirtuozów gitarowych młodego pokolenia, wydał w tym roku trzeci studyjny krążek „Remind Me” i to ten materiał zdominował większość setlisty wczorajszego koncertu. Śledzę Kubę od czasów Disperse i cieszy to, że mamy tak zdolnego muzyka, a najlepsze jeszcze – moim zdaniem – przed nim.
Kto z kolei śledził dotychczasowe koncerty w ramach „ID.Entity Tour” wiedział doskonale, czym uraczy nas Mariusz Duda i spółka. Co trzeba podkreślić, śląscy fani dopisali i tłumnie wypełnili gliwicką Małą Arenę. Zresztą wyraźnie było widać zaskoczenie na twarzach muzyków. W porównaniu z ubiegłym rokiem było to widoczne od samego początku, bowiem żeby dostać się do środka trzeba było trochę postać w kolejce. Jednak cały proces nie trwał długo za co brawa należą się ochronie oraz obsłudze całego wydarzenia. Tuż po 21:00 na gliwickiej scenie wybrzmiał poprzedzony dłuższym intrem „#Addicted” (prawie) jedyny przedstawiciel albumu „Love, Fear and the Time Machine” w tegorocznej setliście. Po nim grupa zagrała hymnowe „02 Panic Room” – to z kolei jedyny utwór z „Rapid Eye Movement”.
Mariusz Duda, jak zwykle zresztą, chętnie wchodzący w interakcje z publiką zapowiedział, że skoro to trasa promująca najnowszy krążek to wybrzmią głównie nowe kompozycje i kilka starych. Jako pierwsze przedstawiciele „ID.Entity” w setliście wybrzmieli „Landmine Blast” oraz „Big Tech Brother”. „Left Out” towarzyszyła znana już uczestnikom koncertów warszawskiej formacji historia o progresywnych konotacjach zespołu oraz prośba do widowni o zostanie piątym członkiem grupy i udział w chóralnym zaśpiewie. „Riverside A.D. 2023” tak w skrócie można podsumować zapowiedź kolejnych propozycji z najnowszego albumu w postaci „Post Truth” oraz „The Place Where I Belong”.
W porównaniu z lipcowym koncertem na Summer Fog Festival, gdzie siłą rzeczy setlista została okrojona tych dwóch kompozycji zabrakło, a jak pokazał koncert w Gliwicach brzmią one jeszcze bardziej mocarnie niż w wersji studyjnej. Przy zapowiedzi pierwszego z nich Mariusz Duda wspomniał także, że lubią interakcje z publicznością, więc w tę kompozycję wplotą coś starszego, a zadaniem widowni będzie zasygnalizowanie tego momentu jakąś wrzawą lub okrzykiem. Wpleciony fragment „Caterpillar and the Barbed Wire” z albumu „Love, Fear and the Time Machine” natychmiast wywołał wspomnianą reakcję. Drugi, ponad 13-minutowy progresywny „kolos” jest równie kapitalny w koncertowej scenerii i mógłby zagościć w secie na dłużej.
Nie mogło umknąć uwadze nikomu obecnemu, że 2023 rok to także 10-lecie albumu „Shrine of New Generation Slaves”, wobec tego lider zespołu śmiał się, że powinien z tej okazji zostać wydany ultra limitowany, dwudziestopłytowy box w różnych wersjach, ale tego nie zrobią. Uraczyli za to widownię jedną kompozycją z tego albumu, która opowiada o rozpadającym się związku, a z czasem nabrała bardziej uniwersalnego znaczenia. Mowa oczywiście o „We Got Used to Us”. Zrobiło się magicznie, zresztą towarzyszyła mi bliska osoba, dla której był to pierwszy koncert Riverside i wzruszenie na jej twarzy mówiło wszystko.
Drugim przedstawicielem albumu „Anno Domini High Definition” był podobnie jak w Katowicach „Egoist Hedonist”, który zwiastował powoli koniec podstawowej części setu. Płynnie przeszedł on w „Friend or Foe?” – kompozycje, która otwiera „ID.Entity”. Publiczność, która do tej pory i tak doskonale się bawiła dała się ponieść do końca. Zresztą przy takich „ejtisowych” brzmieniach ciężko jest po prostu stać, nóżka sama „chodzi”, a i głowa mimowolnie porusza się do przodu i do tyłu. Bisy rozpoczął energetyczny „Self Aware”, który krótko można podsumować zabawy ciąg dalszy. Na koniec rozbudowana wersja wzruszającego „Conceiving You” i tym razem udana próba „krzyczenia szeptem”.
To było doskonałe zwieńczenie tego wieczoru na Śląsku, był to drugi koncert Riverside w tym roku, w którym uczestniczyłem i mimo, że setlista nie uległa większej modyfikacji (o 3 utwory więcej niż w Spodku) to zdecydowanie było warto. Na sam koniec przy ukłonach zespół zaskoczył, z taśmy poleciał house’owy numer Sidneya Samsona o tytule… „Riverside”. Taki klubowy smaczek podczas którego grupa bawiła się w najlepsze razem z fanami zakończył ten poniedziałkowy wieczór. Dzisiaj Kraków i już zazdroszczę tym, którzy wybierają się i tam.
Szymon Pęczalski
Obserwuj nas w mediach społecznościowych: