Na temat wydań przygotowywanych i wydawanych przez FARNA Records rozpisywałem się już co najmniej kilkukrotnie. Jest to najwyższa jakość, jeśli chodzi o polski przemysł fonograficzny, dla wielu poziom nieosiągalny. Reedycje kultowych pozycji w dyskografii Quidam otrzymujemy w ostatnich latach regularnie. W 2024 roku, poza wznowieniem „Pod Niebem Czas”, na rynku pojawił się także koncertowy albumu grupy i to naprawdę w formie deluxe.
W Mexicali, na granicy meksykańsko-amerykańskiej, w latach 1997-2008 odbywał się festiwal dla miłośników muzyki progrocka, Baja Prog. To właśnie na trzecią edycję tego wydarzenia dostał zaproszenie obiecujący inowrocławski zespół Quidam. Mogę sobie tylko wyobrażać, co musieli czuć członkowie grupy 25 lat temu, kiedy dotarła do nich taka propozycja. Zespół z takiej oferty skorzystał i 6 marca 1999 roku zagrał na zakończenie Baja Prog ’99, rejestrując przy tej okazji koncertową płytę. Ciężko byłoby wymyślić taką historię, bo brzmi ona jak z filmu, ale wydarzyła się naprawdę.
Ćwierć wieku później otrzymujemy wznowienie tej kultowej, ciężko dostępnej w katalogu, pozycji i to jeszcze w pełnowymiarowej formie. Na pierwotnym wydaniu Rock-Serwis brakowało trzech kompozycji („Pod powieką”, „Nocne widziadła” oraz „Bajkowy”), które trafiły, na szczęście, na tegoroczną reedycję. Została ona opatrzona kapitalnie odświeżoną, przez Damiana Bydlińskiego, szatą graficzną. Odświeżone zostało również brzmienie z oryginalnych taśm i jest to zasługa jednego z najlepszych polskich producentów, Roberta Szydło. Efekt finalny jest taki, że czasem można odnieść wrażenie, że mamy do czynienia z nagraniem studyjnym, a nie koncertem w odległym Meksyku.
Jeśli chodzi o zawartość muzyczną, to na „Live in Mexico ‘99” dominuje materiał z eponimicznego debiutu formacji Quidam. Nie zabrakło więc takich kultowym nagrań, jak m.in. „Sanktuarium” (z obowiązkowym cytatem z „Firth of Fifth” grupy Genesis), „Choćbym” czy „Głęboka rzeka”. Z drugiego albumu „Sny aniołów” muzycy wykonali doskonałe „Pod powieką”, „Przebudzenie” czy anglojęzyczną wersję „Moich aniołów”. Do tego wyborne covery: „Rhayader/Rhahader Goes To Town” Camel, całkowicie odbiegające od oryginału „Child in Time” Deep Purple oraz polska perełka – „Jest taki samotny dom” z repertuaru Budki Suflera (również ukazała się na płycie „Sny aniołów”).
Reedycja „Baja Prog – Live in Mexico ‘99” dostępna jest w trzech wersjach: CD, winyl oraz box. Dwupłytowy digipack zawiera pełny materiał dźwiękowy w jednolitej szacie graficznej w barwach flagi Meksyku. Winylowe wydanie tego koncertu to trzy płyty, również w barwach meksykańskich, umieszczone w gustownym pudełku. Ogromny box zawiera ponadto kasetę magnetofonową i szereg dodatków: plakat ze zdjęciem zespołu, na którym uwieczniony został wyjazd do Meksyku, pocztówka z tą samą grafiką, replika oryginalnej przepustki z festiwalu Baja Prog dla grupy oraz magnes wraz z albumem. Nie potrafię być w tym momencie obiektywny, ponieważ wydania od FARNA Records są po prostu fantastyczne. Koniec, kropka.
Wznowienie „Live in Mexico ‘99” to gratka nie tylko dla prawdziwych muzycznych kolekcjonerów. Przede wszystkim to album zespołu, który pod koniec szarych lat 90. wyruszył za Ocean, by wziąć udział w naprawdę ciekawym festiwalu i zaśpiewał tam swoje kompozycje, w większości w ojczystym języku. Tym samym muzycy pokazali w odległym Meksyku naszą kulturę. I choć obecnie historia Quidam od niemal dekady jest zamkniętą księgą, to mam nadzieję, że będzie szansa jeszcze usłyszeć ich na koncertach z tym materiałem (i nie tylko). Na pewno byłbym wtedy jednym z pierwszych fanów pod sceną. Nawet mimo tego, że kiedy formacja grała na Baja Prog, miałem zaledwie cztery lata.
Ocena: 6/6
Szymon Pęczalski
Obserwuj nas w mediach społecznościowych: