Po wszystkich zapowiedziach, przeciekach, niewydanych dropach i teoriach spiskowych, w połowie marca 2025 w końcu otrzymaliśmy nowy album od Jordana Cartera. Na krążek „Music” trzeba było czekać aż pięć lat.Mimo kontrowersyjnego życia Playboia Cartiego – oskarżeń o bycie złym ojcem czy agresywny, momentami brutalny styl bycia – nie można odmówić mu wpływu na popkulturę. Album „Whole Lotta Red” (2020) zapoczątkował nową erę, a kultura Opium, którą Carti wykreował, stała się jednym z największych ruchów drugiej dekady XXI wieku. Połączenie trapu z metalową estetyką to coś więcej niż tylko muzyka. Opium, mimo bycia memem, to także społeczność i styl życia, który można porównać do nowoczesnego odpowiednika subkultury metalowej generacji Z.
„Music” to album, który albo Cię porwie, albo odrzuci już na starcie. W intro „Pop Out” Carti uderza wiercącymi syntezatorami i agresywną nawijką. Jeśli ktoś nie jest gotowy na taki vibe, pewnie szybko wyłączy album, a następnie będzie go otwarcie krytykować w mediach społecznościowych. Słyszałem opinie, że ten projekt „psuje słuchawki” albo że można od niego dostać „raka uszu”. Rozumiem takie zdania, ale nie każdy album musi być łatwy w odbiorze.
Często zarzuca się tej płycie monotonię, brak przekazu i dominację ad-libów nad faktycznym rapem. Ale czy „Music” faktycznie potrzebuje głębokiego przekazu? Wielu słuchaczy zachwyca się zagraniczną muzyką, mimo tego, że nie rozumieją języka, w którym utwory są śpiewane. W przypadku Cartiego chodzi o energię i klimat, a nie o filozoficzne wersy i zrozumiały sposób rapowania. Na albumie artysty pojawia się sporo gości: Travis Scott, Future, The Weeknd, Skepta, Lil Uzi Vert, Young Thug i Ty Dolla $ign. Zdziwiło mnie, że zabrakło jego „opiumowych” wychowanków, takich jak Ken Carson czy Destroy Lonely.
Największym zaskoczeniem jest jednak obecność Kendricka Lamara, który pojawia się w aż trzech kawałkach („Mojo Jojo”, „Backd00r” oraz „Good Credit”) i świetnie odnajduje się w nowym, nietypowym dla siebie stylu. Na pochwałę zasługuje także występ Jhene Aiko we wspomnianym już „Good Credit”. Jej delikatny wokal teoretycznie kontrastuje z brzmieniem Cartiego, ale w tym projekcie wszystko jest możliwe i nawet takie połączenie działa.
Jeśli miałbym wybrać najlepsze utwory na albumie, wskazałbym na pewno na „Wake Up F1lthy”. Kiedy leci ten kawałek, czuję się jak Bruce Wayne przemierzający Gotham w Batmobilu. Klimat całości jest totalnie mroczny i napędza energią, szczególnie na siłowni – sztanga sama się podnosi. Świetny jest także „Evil J0rdan”, którego można było posłuchać wcześniej, dzięki przeciekom z TikToka. Na płycie brzmi jednak jeszcze lepiej. Drop z samplem piosenki „Popular” to czysta perfekcja. Nie sposób nie wspomnieć także o „Cocaine Nose”. Został tu wykorzystany ten sam sampel, który możemy usłyszeć w utworze Błękit Policyjnych Lamp pod tytułem „Policja was je*ie”.Dziwne to uczucie słuchać Cartiego i mieć w głowie polski podziemny rap, ale mimo to kawałek robi robotę.
Playboi Carti po raz kolejny wywołał sporo emocji – od zachwytu po skrajną krytykę, dlatego ciężko mi będzie wystawić tylko jedną ocenę krążkowi „Music”. Album „Whole Lotta Red” na początku też był niedoceniany, a z czasem stało się klasykiem. Jestem pewny, że z tegorocznym wydawnictwem Cartiego będzie podobnie i obecni krytycy, staną się później fanami całości.
Ocena: 5/6*
*Ocena kogoś, kto nie czuje tej estetyki: 2/6
Erik Zarbock
Pamiętajcie, żeby wspierać swoich ulubionych artystów poprzez kupowanie fizycznych nośników, biletów na koncerty oraz gadżetów i koszulek. „Music” oraz inne wydawnictwa od Playboi Carti możecie zamówić w sklepie Universal Music (tutaj)
Obserwuj nas w mediach społecznościowych: