Zadebiutowała płytowo mając 18 lat i już na swoim koncie, mimo młodego wieku, zapisała sobie trzy nagrody Grammy. Dwa lata po „SOUR” Olivia Rodrigo powraca z nowym albumem. „GUTS” został nagrany z producentem Danielem Nigro (znanym z grupy As Tall As Lions), który współpracował z artystką również przy okazji wspomnianego debiutu. W porównaniu z krążkiem z 2021 roku – jest dojrzalej (co oczywiste), ale przede wszystkim jeszcze bardziej przekonująco pod względem jakości piosenek. Olivia zmierza w dobrą stronę, co może tylko cieszyć.
Na „GUTS”, upraszczając w znaczny sposób, znajdziemy mieszankę smutnych ballad z energetycznymi pop punkowymi piosenkami, które łączy na pewno jedno. Każdy numer, prędzej czy później, stanie się przebojem. Singlowe „vampire”, „bad idea right?” i „get him back!”, pod tym kątem, nie są więc wyjątkami. Tak naprawdę dobór utworów promujących mógłby być zupełnie inny i nadal by to wszystko miało, kolokwialnie rzecz ujmując, ręce i nogi. Nie mogą więc też dziwić naprawdę bardzo pozytywne opinie ze strony dziennikarzy oraz słuchaczy. Wystarczy wejść na stronę „Metacritic”, która zbiera w jednym miejscu recenzje z różnych mediów. „GUTS” uzyskał wynik 91 na 100, co daje mu – na ten moment – szóste miejsce, jeśli chodzi o najlepsze albumy 2023 roku. To zdecydowanie nie jest przypadek.
Płyta rozpoczyna się od kompozycji „all-american bitch”, która jest oparta na znanej zasadzie delikatna zwrotka-wybuchowy refren. Działało to, kiedy Nirvana w 1991 roku wypuściła „Smells Like Teen Spirit”, działa to i teraz. Olivia Rodrigo wita się więc z słuchaczem w naprawdę wyborny sposób. W „bad idea right?” mamy już wyłącznie rockowy pazur. Fajnie wypada także recytowany refren. Magicznie robi się przy okazji „vampire”. Emocje wylewają się z głośników za sprawą fortepianowej aranżacji. Utwór powoli narasta, a artystka potrafi też wyrzucić z siebie ostre „Bloodsucker, fame fucker”. Inspiracje folkiem słyszymy z kolei w „lacy”. To jest wręcz kołysanka. Wbrew tytułowi wraz z „ballad of a homeschooled girl” wcale nie zwalniamy. W numerze numer pięć na płycie rządzą wyraźnie echa muzyki lat dziewięćdziesiątych – wiecie, Courtney Love i zespół Hole. Dzięki „GUTS” możemy również przenieść się w czasie i przypomnieć sobie, że w pierwszej dekadzie XXI wieku mocną pozycję na rynku muzycznym miała Avril Lavigne. Co jednak najistotniejsze: pop punk w wydaniu Rodrigo nie trąci myszką.
W drugiej części „GUTS” wydawnictwa wajcha została przechylona raczej w lżejszym kierunku („making the bad”, „logical”, „the grudge”, „teenage dream”). Mnie to absolutnie nie przeszkadza. Zwłaszcza, że są to przepiękne kompozycje przy których ciężko się nie wzruszyć. Moim faworytem jest absolutnie „logical”, w którym Olivia Rodrigo śpiewa w sposób tak żarliwy, że ja mam ciary, które szybko nie opuszczają. Artystka zapewniła jednak na „GUTS” odpowiedni balans muzyczny, żeby nie zrobiło się być może zbyt jednostajnie. Dlatego też przy „love is embarrassing” nie będziecie w stanie usiedzieć, bo aż się prosi, żeby wykrzyczeć wspólnie z Olivią refren, „pretty isn’t pretty” urzeka dreampopową gitarą, a w „get him back!” wprowadzony został nawet… element rapowy.
Na „GUTS” – tak naprawdę – znajdziemy 12 przebojów. Nieważne więc, czy Olivia uśmiecha się mocniej do energetycznego grania, czy kłania się balladom. Siłą tego krążka jest to, że ja, po wielokrotnym przesłuchaniu całości, nie umiałbym z jakąś łatwością wskazać 3-4 najlepszych utworów. Wybaczcie drodzy czytelnicy, ale jest to zadanie powodujące solidny ból głowy. Wolę więc cieszyć się, że na „GUTS” wypełniaczy, które odstawałyby jakoś bardzo od pozostałych kompozycji, po prostu nie ma.
Debiut Olivii Rodrigo zebrał bardzo pochlebne recenzje, więc na artystce – jakby na to nie patrzeć – ciążyła dość duża presja przed wydaniem drugiego studyjnego albumu. Na szczęście, na „GUTS” udźwignęła ona oczekiwania bez żadnych większych problemów. Jeśli mówimy o świecie poprockowym, w tym roku ciężko mi znaleźć bardziej przekonujący krążek, który od pierwszej do ostatniej sekundy trzymałby tak równy poziom. Tak jak już wspomniałem – Rodrigo ma dopiero 20 lat, więc jestem ciekawy, co przygotuje w przyszłości. Mam wrażenie, że nie pokazała ona jeszcze w pełni swoich możliwości. I to właśnie w tym wszystkim jest najciekawsze. „GUTS” ląduje więc obok ostatnich albumów Jessie Ware i Caroline Polachek. Bez dwóch zdań: te trzy panie w tym roku muzycznie rządzą u mnie w domu.
Ocena: 5,5/6
Szymon Bijak
Lista utworów: all-american bitch; bad idea right?; vampire; lacy; ballad of a homeschooled girl; making the bed; logical; get him back!; love is embarrassing; the grudge; pretty isn’t pretty; teenage dream.
Obserwuj nas w mediach społecznościowych: