Są pewne zespoły, których słuchanie jest jak podróż do krainy magii. Takim zespołem jest właśnie Faun. Tym razem ta niemiecka grupa, poprzez swój najnowszy album „Hex”, postanowiła zabrać słuchaczy do świata czarownic i uzdrowicielek, opowiadając nie o złych wiedźmach z bajek, lecz o niesamowitych, inteligentnych kobietach, posiadających niezwykłe umiejętności i moce. O „Hex” porozmawiałam trochę z liderem grupy, Oliverem Satyrem i ciekawa była to rozmowa. Zespół wystąpi też na dwóch koncertach w Polsce, najpierw 28 września pojawią się w krakowskim klubie Studio, a dzień później zagrają w warszawskiej Progresji.
Agata Podbielkowska: Cześć Oliver, jak się masz?
Oliver Satyr: Mam się bardzo dobrze, dziękuję. To mój trzeci wywiad z rzędu, ale to jest wspaniałe, bardzo się cieszę, że jest takie zainteresowanie nami i naszym najnowszym albumem.
AP: Oczywiście, że jest zainteresowanie. Ja jestem w nowym albumie absolutnie zakochana.
OS: Dziękuję, bardzo miło mi to słyszeć. My dopiero skończyliśmy go nagrywać i bardzo trudno jest mi go ocenić. Włożyliśmy w niego wszystko, co mieliśmy, całych siebie, więc naprawdę cudownie jest słuchać pochlebnych opinii.
AP: Pochlebne opinie się jak najbardziej należą. Nazwa tego albumu, czyli „Hex”, pochodzi od słowa „hagazussa”, co oznacza „tą, która kroczy między światami”. Powiedz mi zatem, co dla Ciebie oznacza kroczenie między światami?
OS: O, to jest bardzo fajne pytanie. Na tym albumie śpiewamy o czarownicach, ale może każdy z nas ma w sobie trochę czarownicy? Jeśli wyobrazić sobie stary świat, to Europa była pokryta lasami, było dość niebezpiecznie, od natury ludzi oddzielały płoty. No i była ta „hagazussa”, ta wiedźma, która była jedyną osobą, która przemieszczała się między tymi dwoma światami, ponieważ szła do lasu po lecznicze zioła i tak dalej. Ona łączyła te dwa światy – ludzi i przyrody – ze sobą.

AP: A czy był jakiś konkretny impuls, który spowodował, że postanowiliście zająć się tematem czarownic i uzdrawiaczek na tym albumie?
OS: Poprzedni album nazywał się „Pagan”, było to więc swego rodzaju wprowadzenie do kultów religijnych związanych z naturą. Chcieliśmy ten temat wtedy po prostu ogólnie przedstawić. Są trzy gałęzie pogaństwa – jest świat Wikingów, Normanów, jest świat Celtów i jest Wicca. Kiedy badaliśmy to terytorium, rozmawialiśmy z wieloma niesamowitymi ludźmi, również z wyznawcami Wicca. Zdałem sobie sprawę, że temat jest bardzo szeroki. Wspaniale było się teraz zanurzyć w świecie Wicca. Od wielu lat gramy też utwór, który nazywa się „Walpurgisnacht”, a Noc Walpurgii to największa celebracja czarownic. Kiedyś zażartowałem na scenie, że dedykujemy ten utwór wszystkim zgromadzonym tu czarownicom. Od tamtej pory, gdziekolwiek bym nie pojechał, czy jest to Brazylia, czy Stany Zjednoczone, czy Meksyk, czy kraje europejskie, publiczność zawsze jest niezwykle rozentuzjazmowana po podobnych słowach i przy tej piosence. Myślę, że dużo ludzi utożsamia się z czarownicami, z uzdrowicielkami, z kobietami, które miały swego rodzaju moc i które były w jakiś sposób prześladowane.
AP: Często o czary oskarżane były kobiety, które były po prostu ponad przeciętnie inteligentne, które były nierozumiane. Dlatego też nic dziwnego, że dużo ludzi wciąż się utożsamia z takimi postaciami. To jest dobry czas na mówienie o tym.
OS: Tak, to wszystko nadal jest aktualne. Wydaje mi się, że daleko nam do pełnej emancypacji, również w kwestii duchowej. Nadal w większości przewodzą mężczyźni, spójrzmy chociażby na kościół katolicki. Wciąż rządzą faceci, którzy z kolei wciąż boją się kobiet. Wydaje mi się, że kobiety mają zdecydowanie więcej mocy w pewnych kwestiach. Świat Wikingów jest dobrym przykładem. Wieloma sprawami związanymi z magią mogły zajmować się tylko kobiety. O tym się dzisiaj zapomina. Wiedźma była tą, która pozwalała pająkowi zrobić swoją sieć obok swojego miejsca zamieszkania, ponieważ na podstawie tego, jak pająk tę sieć zbudował, ona mogła stwierdzić, jaka następnego dnia będzie pogoda. Ludzie bali się tych dziwnych postaci, mających kontakt z naturą, żyjących z nią w zgodzie. Dlatego uznawali takie osoby za idealne kozły ofiarne. Jeśli rolnik miał słaby plon, kogoś trzeba było za to obwinić. Wtedy najłatwiej jest na takiego winnego wybrać kogoś, o kim się wie, że nie będzie miał żadnego wsparcia.
AP: Tak, zawsze padało na tych „innych”, na tych „odmieńców”. Dzisiaj nadal mamy z tym do czynienia, to nadal się dzieje.
OS: To nadal się dzieje. Jeśli chodzi o wiedźmy, nadal panuje pewne cliché. Jeśli zacznie rozmawiać się o czarownicach z dziećmi, to dla nich to będzie ta zła czarownica z bajki. Boją się ich, zamiast bać się szaleńców, którzy te czarownice palili. Nawet oglądając dzisiejsze filmy, wiedźmy przedstawiane są raczej jako te złe. Dobrze jest zatem śpiewać piosenki o nich, mówić ludziom o innym spojrzeniu na czarownice.
AP: Dokładnie tak. Trzeba pokazać ludziom, że te kobiety są w rzeczywistości po prostu inteligentne i piękne.
OS: Tak jest i mają leczniczą moc.

AP: A powiedz mi, czy pamiętasz, w jakich okolicznościach natrafiłeś po raz pierwszy na historię Isobel Gowdie? Trochę o niej opowiedzieliście na tym albumie.
OS: Zawsze interesowały mnie tego typu historie. Kiedy zaczęliśmy pracę nad tym albumem, kupiłem dużo książek i znalazłem właśnie Isobel Gowdie. Potem przeczytałem dwie książki o niej samej. To kobieta, która została oskarżona o czary. Jej proces trwał 6 tygodni. To, co jest niezwykłe to fakt, iż przez te 6 tygodni spisywano wszystko, co ona mówiła, a ona opowiadała o wszystkim ze szczegółami. To nie była wykształcona kobieta, zastanawiające jest więc, skąd miała tak ogromną wiedzę. Inną ciekawostką jest to, że niektóre rzeczy, o których mówiła pojawiły się też w innych procesach czarownic, co można interpretować jako dowód na to, że tak właśnie wyglądały niektóre rytuały. Stworzyliśmy też utwór, „Hare Spell”, którego słowa to zaklęcie, które Isobel podyktowała, a które zamieniało ludzi w zające. Mam nadzieję, że będziemy ten utwór grać podczas naszych koncertów.
AP: Tak, poproszę!
OS: Przyjdź zatem na nasz koncert i zobacz, czy Twoja prośba zostanie spełniona.
AP: Zamierzam. Kocham każdy utwór na Waszym najnowszym albumie, ale chyba ten zafascynował mnie najbardziej. Jak go słucham, to naprawdę mam wrażenie, że ktoś rzuca na mnie zaklęcie. Jeszcze nie zamieniłam się w zająca, ale zobaczymy, co się będzie działo. Jak udało Wam się przenieść ten utwór do zupełnie innego wymiaru?
OS: Cóż, odeszliśmy z Universal Music i działamy teraz niezależnie. Bywa to bardzo trudne, ale jest to również błogosławieństwo. Na nowym albumie nie ma ani jednego numeru, który mógłby być hitem, kawałkiem imprezowym. Możemy robić to, co chcemy, mieszać ze sobą różne style, mamy tę wolność, oddaliśmy zatem piosenkom przewodnictwo, właściwie niemalże napisały się same. Mamy wrażenie też, że nasi fani nam ufają i wiedzą, że dajemy z siebie wszystko i nawet, jeśli złapanie klimatu albumu zajmie kilka odsłuchów, to warto poświęcić ten czas. Mamy też dobry zestaw ludzki w zespole, jestem bardzo zadowolony z obecnego składu.
AP: Miałam właśnie mówić, że brzmienie muzyki sugeruje, iż pracowała nad nią dobrze dobrana ekipa.
OS: Jestem naprawdę bardzo zadowolony z muzyków, z którymi teraz pracuję i ze sposobu, w jaki pracujemy nad muzyką. Zajęło nam to 20 lat, ale w końcu znaleźliśmy się w miejscu, w którym chcieliśmy się znaleźć. Mamy świetną ekipę i do tego możemy robić, co nam się podoba.
AP: Czasami potrzeba trochę czasu, żeby dotrzeć do punktu, do którego dojść się chce.
OS: Zgadza się. Jest tyle świetnych muzyków, którzy nie mają publiczności, a my ją mamy. Na „Hex” mieliśmy paru wspaniałych gości, na przykład Daniela Fredrikssona. Nikt go właściwie nie kojarzy.

AP: Ja miałam nawet pytać, jak Wam się współpracowało z tymi wspaniałymi, muzycznymi gośćmi, bo wnieśli oni jeszcze więcej magii do tego albumu.
OS: Tak jest. Ostatni utwór, „Alfar”, to stara, duńska ballada, którą nagraliśmy na żywo, a muzyków było 8. Wspomagało nas mnóstwo muzyków folkowych. Ten numer ma naprawdę niesamowity klimat i czuć w nim pracę tych 8 ludzi.
AP: Ten numer jest niesamowity. Skoro już mowa o „Alfar”, to ta początkowa linijka brzmi jak język fiński, co bardzo mnie zaciekawiło.
OS: Z tą linijką to całkiem zabawna sytuacja. Mam mnóstwo artystycznych, szalonych przyjaciół i mam taką przyjaciółkę, która u mnie nocowała, bo miała tutaj show. Jej występy są dość nietuzinkowe. Okazało się, że pochodzi z ludu Samów i zna starodawny fiński, a ja mam świetne książki ze starymi wierszami i piosenkami folkowymi w tym właśnie języku. Spisałem z tejże książki parę słów i zapytałem tej przyjaciółki, czy nie chciałaby wpaść do studia i je przeczytać. Zgodziła się. To jest fragment starej kołysanki.
AP: Piękna sprawa. Ja się trochę fińskiego uczyłam, więc jak tylko usłyszałam ten utwór to od razu stwierdziłam, że coś mi tu brzmi znajomo, ale też nie do końca.
OS: To jest właśnie starodawny fiński. Ta przyjaciółka powiedziała mi, że takim językiem posługuje się jej babcia. Ten utwór jest o tej mrocznej stronie natury. Duchy natury czasem potrzebują przestrzeni i trzeba to szanować. Ta moja przyjaciółka grała właśnie złego ducha, więc musiała przeczytać te słowa w odpowiedni sposób. Wyszło jej wspaniale, jestem bardzo zadowolony.
AP: Owszem, wyszło wspaniale. A co do natury… trzeba być ostrożnym. Jest piękna, daje ukojenie, ale potrafi być bardzo niebezpieczna.
OS: Tak jest. Pierwszy utwór z płyty, „Belladonna” jest o trującej roślinie, chodzi o wilczą jagodę. Owoce smakują wyśmienicie, ale jeśli je zjesz, umierasz. Wilcza jagoda rozkwita w nocy i wygląda przepięknie. Cudownie jest więc mieć w tym utworze piękną kobietę, Belladonę, która wabi. Wędrowcy wyczuwają w nocy coś pięknego, idą za zapachem i widzą tę nieziemską kobietę. Następnego dnia budzą się, ale ścieżka którą przyszli wygląda już zupełnie inaczej. Belladonna ma wiele niesamowitych historii do opowiedzenia, ale trzeba na nią bardzo uważać.
AP: Bardzo często jest tak, że najpiękniejsze rzeczy na świecie są również najbardziej niebezpieczne.
OS: Trzeba znać zasady. Cudownie jest móc mówić o tych rzeczach, pokazać je ludziom i zainspirować ich i to w niestandardowy sposób. Nie mówić im o tych złych czarownicach z bajek, tylko o tych niezwykłych kobietach.
AP: I to jest wspaniałe podejście. Tymże właśnie pięknym akcentem zakończymy ten wywiad. Oliver, bardzo dziękuję Ci za tę niesamowitą rozmowę.
OS: Ja również bardzo Ci dziękuję, wspaniale się rozmawiało.
Rozmawiała Agata Podbielkowska
Obserwuj nas w mediach społecznościowych: