Kiedy pojawiła się informacja, że Michael Schenker planuje nagrać album z odświeżonymi wersjami klasyków grupy UFO, której był wieloletnim członkiem, pomyślałem: tak to właśnie powinno wyglądać. Na powrót zespołu, za którego mikrofonem przez niemal pięć dekad stał Phil Mogg, nie należy czekać, bo to się nie wydarzy (taka jest opinia samego zainteresowanego). Skoro więc zespół skończył karierę, warto przypominać wspólną spuściznę i tego podjął się właśnie Schenker.
Gitarzysty specjalnie przedstawiać nie trzeba, bo to przecież legenda rockowego grania. Najpierw, wspólnie ze starszym bratem Rudolfem, współtworzył grupę Scorpions, którą opuścił po nagraniu debiutanckiego albumu „Lonesome Crow”. Wówczas 17-letni Schenker, za zgodą brata, przyjął propozycję dołączenia do zespołu UFO, przed którym niemiecka formacja występowała jako support. Szybko stał się on wartościową postacią i głównym kompozytorem, co słychać na krążku „Phenomenon” z 1974 roku.
W październiku 1978 Schenker, po raz pierwszy, opuścił szeregi UFO. A niedługo później założył własną formację: Michael Schenker Group. Ciągnęło go jednak do UFO i wrócił do składu tej grupy w połowie lat 90., nagrywając albumy takie jak „Walk on Water”, „Covenant” czy „Sharks”. MSG funkcjonuje do dziś z kilkoma przerwami w działalności, jednak „My Years with UFO” jest albumem sygnowanym wyłącznie nazwiskiem niemieckiego gitarzysty. Nie jest to jednak typowa płyta tribute, ponieważ do nagrań zaprosił on inne rockowe legendy m.in. Axla Rose’a, Slasha (obaj Guns N’ Roses), Joeya Tempesta, Johna Noruma (Europe), Biffa Byforda (Saxon), Rogera Glovera (Deep Purple) czy Joela Hoekstra (Whitesnake).
W trakcie pierwszych odsłuchów konfrontowałem współczesne wersje z tymi oryginalnymi. Trzeba przyznać, że na „My Years with UFO” mamy do czynienia z pewnym odświeżeniem, ale w żaden sposób nierewolucyjnym. Taki efekt jest w pełni zamierzony. Produkcyjnie kompozycje wypada znacznie lepiej. Nie ulega wątpliwości, że brzmienie UFO z lat 70. jest o wiele słabsze i dziś „trąci myszką”. Właściwie większość kompozycji z „My Years with UFO” nawiązuje do wersji z kultowej koncertówki „Strangers in the Night”, która bez wątpienia jest jedną z najlepszych płyt live w historii. Świadczy o tym zresztą sama okładka tegorocznego wydawnictwa sygnowanego przez gitarzystę.
Na albumie Michael Schenker skupił się wyłącznie na okresie UFO z lat 70. Prawdopodobnie dlatego, że był to najlepszy okres dla tej brytyjskiej grupy, jak i samego muzyka. Najwięcej propozycji pochodzi z albumu „Force It” z 1975 roku („Mother Mary”, „This Kid’s” z miniaturą „Between The Walls”, „Let it Roll”, „Shoot Shoot”). Jednego reprezentanta mniej ma „Lights Out” z 1977 roku („Love to Love”, singlowe „Too Hot to Handle” oraz kompozycja tytułowa).
Z „Phenomenon” Schenker sięgnął po bez wątpienia jedne z największych przebojów UFO – „Doctor Doctor” oraz „Rock Bottom”. Trochę po macoszemu został potraktowany materiał z „No Heavy Petting” oraz „Obsession”. Gitarzysta wybrał z nich tylko po jednej kompozycji (odpowiednio: „Natural Thing” i „Only You Can Rock Me”). Oba jednak znakomicie wypadają z zaproszonymi gośćmi: Dee Sniderem i Joelem Hoekstrą oraz Joey’em Tempestem i Rogerem Gloverem (nawiasem mówiąc, basista DP wyprodukował debiutancki album zespołu Michael Schenker Group z 1980 roku).
„This Kid’s”, z gościnnym wokalem Biffa Byforda, nabrał jeszcze większego ciężaru i bluesowego zadzioru. Za to „Mother Mary” to propozycja, w której gościnnie zaśpiewał chyba najmłodszy z gości Schenkera – Erik Grönwall, a kapitalnymi solówkami okrasił całość Slash. „My Years with UFO” jest na pewno początkiem trylogii solowych albumów Schenkera. Premierowe kompozycje są w trakcie nagrywania, a za mikrofonem pojawili się… wspomniany Erik Grönwall oraz producent tej płyty Michael Voss. Nie mam za to wątpliwości, że trasy z materiałem zawartym na tej płycie nie będzie. Dlatego, że zebranie takiego gwiazdorskiego składu jest właściwie niewykonalne, a casus Slasha i Mylesa Kennedy’ego, po solowym debiucie, to przypadek jeden na milion. Słabsze strony? Axl Rose nie przekonuje mnie trochę w „Love to Love”, a i nie mogłem początkowo przekonać się do bębnów w „Doctor Doctor”. Plusów jest jednak znacznie więcej.
„My Years with UFO” jest podróżą w czasie do czasu największych sukcesów tej brytyjskiej grupy. Odświeżone brzmienie pozwoliło sprawiło, że te kompozycje otrzymały drugą, a może nawet i trzecią młodość. Dla młodszych miłośników muzyki rockowej tegoroczne wydawnictwo może stanowić ciekawy punkt wyjściowy do zapoznania się z historią zarówno UFO, jak i samego Michaela Schenkera. To materiał ponadczasowy. Dobrze więc, że został przypomniany. Zwłaszcza, że – tak jak wspomniałem – formacja na scenę raczej już nie wróci.
Ocena: 4,5/6
Szymon Pęczalski
Obserwuj nas w mediach społecznościowych: